[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wybitną pozycję w towarzystwie, ty jesteś nikim, jesteś w niełasce. - Wyraznie widać było, że
wypowiada te słowa z przyjemnością. - Dziękuję Bogu, że dożyłam tego dnia.
- To z mojego powodu zgodziłaś się na małżeństwo swej córki z panem Ferringtonem?
Dowiedziałaś się, że jest zainteresowany Caroline?
Vera podrapała swego ulubieńca za uchem.
- Doszłam do wniosku, że będzie doskonałym zięciem. Jest taki bogaty ... przystojny ... dobrze
ustosunkowany. Mój mąż mówi, że będzie jeszcze bogatszy. - Pocałowała psa w nos. - Mój mąż za
bardzo przejmuje się pieniędzmi, ale uważa, że mając Ferringtona w rodzinie, mamy zapewnioną
fortunę. - Uśmiechnęła się do Minervy. - Czy martwisz się o pieniądze? Musi być ciężko bez
pieniędzy i komfortu, jakie zapewniali ci mężczyzni. %7łycie zdrowo ci dopiekło.
Minerva aż zatrzęsła się z wściekłości.
- Jak śmiesz przeszkadzać szczęściu dwojga ludzi tylko dlatego, że chcesz się w ten sposób odegrać
na mnie?
- Tylko odegrać? O, nie. Ja żyłam dla tego dnia. Czekałam, na niego. Marzyłam o nim. I pomyśleć
teraz, że w ten sposób będę mogła odwdzięczyć ci się za to, co zrobiłaś mi wiele lat temu.
- Nic ci nie zrobiłam. - Minerva nie miała zamiaru ustąpić.
- Ależ tak! - Vera zmrużyła oczy.
- Robert nie był twoją własnością. - Minerva wypowiedziała dobitnie każde słowo.
- Mnie był obiecany. Wszyscy o tym wiedzieli.
- Wszyscy tak uważali, bo ty im to wmówiłaś. On sam niczego ci nie obiecywał.
- Powienien postąpić tak, jak należało ...
- Ale kochał mnie. I naprawdę dręczy cię właśnie to. Wybrał mnie.
- Nie! - Hrabina zerwała się na równe nogi, zaciskając pięści. - Był pod twoim złym wpływem.
Miłość nie miała z tym nic wspólnego.
- Och, miłość miała z tym wiele wspólnego. - Minerva pomyślała o mężczyznie, którego kochała
wiele lat temu, gdy uważana była za ozdobę całego towarzystwa. - Wszystko dla niego
poświęciłam, bez wahania zrobiłabym to jeszcze raz dzisiaj. Kochał mnie, a ja kochałam jego.
Gdyby nie zły los, ożeniłby się ze mną.
Policzki Very zapłonęły żywą czerwienią.
- Nie! Na pewno mnie by się oświadczył, gdybyś się nie pojawiła. Był moim narzeczonym.
Wszyscy o tym wiedzieli. Zatańczył ze mną dwa razy na balu u księżnej Stirling. Nasi rodzice byli
już po słowie.
- To wydarzyło się, zanim jeszcze się pojawiłam. - Minerva potrząsnęła głową. - Vera, nie można
mieć na własność człowieka. Robert i ja nie mogliśmy powstrzymać tego, co zdarzyło się między
nami, nawet gdybyśmy tego chcieli. Od chwili naszego spotkania wiedzieliśmy, że musimy być
razem.
Vera rzuciła się w kierunku byłej rywalki.
- Dotrzymywał mi towarzystwa. Każdy wiedział, że jest moim narzeczonym, dopóki nie zjawiłaś
się ty i nie postąpiłaś wbrew zasadom.
- Miłość nie kieruje się żadnymi zasadami, Vero ...
- To przez ciebie zapomniał o swojej obietnicy!
- Obietnicę złożył nie Robert, a jego ojciec. - Minerva
strzeliła palcami czując, że ogarnia ją gniew. Odsunęła się, opierając się ciężko na lasce., Odwróciła
się do Very. - To zdarzyło się tyle lat temu. Wiem, że zależało ci na Robercie ... ale on nie
odwzajemniał twojego uczucia.
- Zniszczyłaś go! Zabiłaś go!
- Robert zginął w wypadku ...
- Który ty spowodowałaś!
- Jeśli ktoś go spowodował, tym kimś byłaś ty. - Minerva nie wytrzymała. Przestraszony jej
krzykiem kocur zeskoczył z krzesła i skrył się pod otomaną. - Ty! Swymi chorobliwymi
oskarżeniami i egoistycznym zachowaniem. To ty nie chciałaś zwolnić go z obietnicy, którą dali
jego rodzice.
- Zniszczyłaś całe moje życie. - Hrabina usiadła na brzegu otomany.
- Nie. Nie zrobiłam tego. Ani też nie jestem odpowiedzialna za śmierć Roberta. - Minerva wsparła
się mocniej na lasce. - Przyznam, że przez wiele lat uważałam się za winną jego śmierci. Ból i
poczucie winy sprawiły, że opuściłam Londyn.
Vera zmierzyła ją złośliwym spojrzeniem.
- Wyjechałaś z Londynu, bo nikt nie chciał cię przyjmować po tym, jak rozpowiedziałam
wszystkim, co zrobiłaś. Wszystkie drzwi się przed tobą zamknęły i tak będzie dopóty, dopóki będę
żyła.
- Nie jesteś w stanie mnie zranić. - Minerva potrząsnęła głową. - Nie możesz zmienić prawdy.
Nieważne, co albo komu powiesz. Obydwie wiemy, że to mnie wybrał Robert. - Przez ciebie umarł!
- Zginął w wypadku. - Minerva wyprostowała się. Nie lubiła wspominać tego wydarzenia. - Ale to
prawda, uciekaliśmy, kiedy zdarzył się ten wypadek. Trzymałam go w ramionach, kiedy
wydawał ostatnie tchnienie. I wiesz Vero, jakie były jego ostatnie słowa? Powiedział do mnie:
Kocham cię.
Z oczu hrabiny popłynęły łzy. Usiadła na otomanie i pochyliła głowę.
- Nie chcę tego słuchać. Nie wierzę ci.
- Przestałam się już przejmować tym, czy mi wierzysz, ponieważ nie masz już na mnie żadnego
wpływu. Wtedy udało ci się mnie stąd wypędzić, ale tym razem tego nie zrobisz. Nie jesteś w stanie
mnie zniszczyć. Zaznałam w życiu wiele miłości. Czy możesz to samo powiedzieć o sobie?
- Zaznałaś miłości? - powiedziała sarkastycznie hrabina.
Obszyty koronką czepek podskoczył wraz z ruchem jej głowy.
- Wiem dokładnie, co robiłaś. Zadałam sobie trochę trudu, by się o tym dowiedzieć.
- Ależ oczywiście. - Minerva uśmiechnęła się dwuznacznie.
- Niczego innego się po tobie nie spodziewałam.
- Kiedy mieszkałaś we Włoszech, miałaś kochanka; żonatego mężczyznę. - Oczy Very pojaśniały z
satysfakcji. - Nie uda Ci się mnie nabrać, Minervo Pearson. Dobrze wiem, jaka z ciebie dziwka.
Minerva wzięła głęboki oddech, potem wybuchnęła śmiechem ..
- Co cię tak rozśmieszyło?
- Ty. Nie mogę zrozumieć, że mając męża, dom i dzieci, nie potrafiłaś lepiej spędzać czasu, niż
pielęgnując nienawiść do mnie. Nie wiem, czy powinnam czuć się zaszczycona, czy raczej
obrażona.
- Nie powinnaś była przeżyć. - Vera wypowiedziała te słowa jak sędzia odczytujący sentencję
wyroku. - To ty powinnaś była zginąć w tym wypadku, a nie mój Robert.
Minerva skinęła głową.
- Myślałam, że wraz ze śmiercią Roberta skończył się dla mnie cały świat. Sama obwiniałam się
bardziej, niż robili to inni. Wszystko to było bez sensu. Mówiłam sobie, że gdybym od razu
zgodziła się na ucieczkę, wyjechalibyśmy noc wcześniej, ale byłam głupia. Zamartwiałam się tym,
co powie moja rodzina i moi przyjaciele. Pomyśl, gdybyśmy wyjechali dzień wcześniej - Robert by
jeszcze żył. - W jej oczach pojawiły się łzy. Zamrugała kilka razy, by je odpędzić. Smutek, który
przeżywała, był jej osobistą sprawą. - Minęło kilka lat, zanim wreszcie doszłam do wniosku, że nie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zboralski.keep.pl