[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wali odpoczynku. Produkty na lunch Nell kupiła
poprzedniego wieczoru w drodze powrotnej z pracy.
Wprawdzie musiała wstać o wpół do siódmej rano, by
wypuścić psy do ogrodu, ale potem natychmiast wró-
ciła do łóżka.
Pózniej, razem z Alekiem, zaczęli przygotowywać
lunch placek zapiekany z boczkiem, szynkÄ…, tartym
serem i jajami, sałatę, orzezwiającą przystawkę zło-
żoną z kawałków mango i awokado polanych sokiem
cytrynowym, doskonale nadającą się na upalny dzień.
Ponieważ była piękna pogoda, Nell postanowiła,
że zjedzą posiłek na tarasie.
Wiem, że nieraz cię o to już pytałam, Alec, ale
powiedz mi, jak się czujesz, mając ojca? spytała
Nell. Chodzi mi o to, co zmieniło się w twoim życiu,
odkąd go poznałeś?
No... zaczął Alec z namysłem. Zawsze tego
SYN DOKTORA MATHESONA 67
chciałem, a teraz moje marzenie się spełniło. On jest
bardzo miły. Sam nie wiem, co bym zrobił, gdyby taki
nie był. Chciałbym wiedzieć, co będzie dalej... jaka
czeka nas przyszłość. Czy będziemy prawdziwą ro-
dziną. Dziwnie jest czekać na to, co się wydarzy...
Rozumiem, co masz na myśli przerwała mu
Nell. Ja czujÄ™ to samo. Ale w tej sprawie... nie wolno
nam się spieszyć. Najpierw musimy lepiej się poznać.
Tak, masz rację. Czy myślisz, że się pobie-
rzecie?
Nie wiem... Naprawdę, nie mam pojęcia. Ale
takÄ… mam nadziejÄ™.
Kiedy punktualnie o dwunastej w południe rozległ
się dzwonek do drzwi, Nell niosła właśnie sztućce
i szklanki na taras.
Możesz otworzyć, Alec? poprosiła zupełnie
niepotrzebnie, ponieważ chłopiec pobiegł już do
drzwi.
Mamo! Mamo! zawołał Alec podnieconym
głosem, przybiegając po chwili na taras. Tato przy-
wiózł w koszyku swojego kota. To wyjątkowy kot, bo
przychodzi do domu tylko wtedy, kiedy zagwiżdżesz
,,CichÄ… noc .
Co takiego?
No, nie wróci do domu, jeśli nie zagwiżdżesz
kolędy ,,Cicha noc .
Dziwne powiedziaÅ‚a z úsmiechem.
Słowo ,,tata w ustach Aleka wywarło na niej silne
wrażenie. Lubiła, gdy syn nazywał tak Joela. I mówił
to zupełnie świadomie, co oznaczało, że tak właśnie
o nim myśli.
68 REBECCA LANG
Nagle zaczęły targać nią sprzeczne uczucia. Z jed-
nej strony pragnęła, żeby Aleca łączyły z jego ojcem
bliskie stosunki, a z drugiej chciała mieć syna wyłącz-
nie dla siebie.
Joel wszedł do kuchni, niosąc duży wiklinowy
kosz z okratowanymi drzwiczkami, zza których spog-
lądały na nich gniewnie żółte ślepia czarnego kota.
Witaj, Nell. Joel uśmiechnął się do niej i poca-
łował ją w policzek. Pomyślałem, że Alec zechce
zobaczyć Feliksa... i odwrotnie.
W tym momencie kot wściekle parsknął na znak
protestu, ponieważ jedna z suczek za bardzo zbliżyła
pysk do drzwiczek kosza. Ta scena wywołała ogólne
rozbawienie.
Odnoszę wrażenie, że Felix nie jest chyba prze-
sadnie zadowolony z tej wizyty oznajmiła Nell.
Wynieśmy go na taras, tato zaproponował
Alec podnieconym głosem. Może tam mu się spo-
doba.
To dobry pomysł przytaknął Joel. Wpraw-
dzie nie możemy wypuścić go z koszyka, ale wiem, że
lubi przebywać na świeżym powietrzu. Nienawidzi
mojego mieszkania, więc im prędzej kupię dom
z ogrodem, tym lepiej dla niego. Dopiero wtedy
będzie naprawdę szczęśliwy dodał, ruszając za
synem, który dzwigał kosz.
Alec przez dłuższą chwilę kręcił się po ogrodzie,
szukając odpowiedniego miejsca dla Feliksa. W koń-
cu postawił kosz w cieniu rozłożystego drzewa, chcąc
uchronić kota przed piekącymi promieniami słońca.
Po lunchu, podczas którego Alec niemal bez prze-
SYN DOKTORA MATHESONA 69
rwy opowiadał Joelowi o szkole, o swoich kolegach
i o letnim obozie artystycznym, zaczęli przygotowy-
wać się do spaceru z psami. Feliksa zamknęli w bez-
piecznym pomieszczeniu w suterenie, zostawiajÄ…c
mu kuwetÄ™ z piaskiem, jedzenie i wodÄ™.
Tato, czy on nie będzie tęsknił? Czy nie będzie
czuł się osamotniony? spytał Alec, kiedy wyszli
z domu.
Pewnie tak, ale da sobie radÄ™.
Czy po powrocie będę mógł zabrać go na trochę
do mojego pokoju?
Pod warunkiem, że mama się zgodzi.
Joel i Nell wymienili porozumiewawcze spojrze-
nia. Po raz pierwszy oboje poczuli siÄ™ jak rodzice
wspólnie wychowujący syna.
Po bardzo miłym długim spacerze i wczesnej kola-
cji Alec zaszył się z kotem w swoim pokoju, a Nell
i Joel siedzieli na tarasie, popijając chłodne napoje.
Mamy kilka spraw do omówienia zaczął Joel.
Może zróbmy to teraz, bo podejrzewam, że taka
okazja prędko nam się nie trafi. A już na pewno nie
w ciągu najbliższych tygodni, choć mam nadzieję, że
spacery z psami w czasie wolnych weekendów staną
siÄ™ naszym zwyczajem.
Mhm mruknęła Nell, kiwając głową. Cała
zamieniam się wsłuch.
Czy możesz dać mi słowo, że nie wyjdziesz za
mąż bez uzgodnienia ze mną, jaką rolę mam od-
grywać wżyciu Aleca? zapytał. Przypuszczam, że
i tak byś to zrobiła, ale chcę usłyszeć twoje zapew-
nienie na własne uszy.
70 REBECCA LANG
No tak, tym stwierdzeniem ostatecznie i nieodwra-
calnie wykluczył nasze małżeństwo, pomyślała Nell
z goryczą. Poza tym dał mi to już wcześniej wyraznie
do zrozumienia.
Wzięła głęboki oddech. Najwyższa pora zagrać
w otwarte karty. Wiedziała, że to będzie sprawdzia-
nem jej dojrzałości. Dalsze niedomówienia, półpraw-
dy i niepewność nie mają sensu.
Joel... Odchrząknęła. Zanim odpowiem na
twoje pytanie, chciałabym, żebyś wiedział, że... cię
kocham i pragnę być z tobą. Nie ma innego mężczyz-
ny, z którym mogłabym się związać... i to nie tylko
z powodu Aleca. Wątpię, żebym potrafiła traktować
takiego mężczyznę poważnie, zwłaszcza teraz, kiedy
ty znów się pojawiłeś... Głos jej się załamał.
Joel patrzył na nią, mrużąc oczy w jaskrawych
promieniach słońca.
Nie powiedziałbym, że pojawiłem się specjalnie
w twoim życiu odparł z kamiennym wyrazem
twarzy. Przynajmniej nie w takim sensie, o jakim
ty mówisz. O ile pamiętasz, wspominałem ci, że
[ Pobierz całość w formacie PDF ]