[ Pobierz całość w formacie PDF ]

prymitywniejszymi.
 To prawda  powiedział Karellen tak cicho, że Stormgren ledwie go usłyszał.  I my mieliśmy
swoje niepowodzenia.
 I co wtedy robicie?
 Czekamy i próbujemy ponownie.
Nastąpiła kilkusekundowa chwila milczenia. Kiedy Karellen znów przemówił, jego słowa były tak
nieoczekiwane, że Stormgren nie od razu zareagował.
 %7łegnaj, Rikki!
Karellen przechytrzył go, zapewne było już za pózno. Paraliż Stormgrena trwał tylko moment. Jednym
szybkim, wyćwiczonym ruchem wydobył latarkę i przycisną] ją do szkła.
84
ARTHUR C. CLARKE
Sosny schodziły niemal do samego jeziora, pozostawiając tylko wąski, kilkukłlometrowy pas trawy
wzdłuż brzegu. Każdego wieczora, jeśli tylko było dość ciepło, Stormgren, nie zważając na swoje
dziewięćdziesiąt lat, szedł tamtędy aż na molo, spoglądał na odbijające się w wodzie ostatnie
promienie zachodzącego słońca i wracał do domu, zanim znad puszczy nadleciały podmuchy
chłodniejszego wiatru. Ten prosty, codzienny rytuał dawał mu wiele satysfakcji i postanowił
podtrzymywać go dopóki siły mu na to pozwolą.
Daleko nad jeziorem ukazał się jakiś obiekt, lecąc nisko i szybko. Samoloty pojawiały się w tych
okolicach dość rzadko, jeśli nie liczyć rejsowych olbrzymów niemal co godzinę przelatujących nad
biegunem. Jednak oprócz sporadycznych smug kondensacyjnych przecinających stratosferę cienkimi
krechami bieli, żaden inny ślad nie zdradzał ich istnienia. Natomiast ta maszyna była małym
helikopterem zdecydowanie zmierzającym w kierunku mola. Stormgren rozejrzał się wokół i
stwierdził, że nie zdoła uniknąć spotkania. Wzruszył ramionami i usiadł na drewnianej ławce na końcu
pomostu.
Dziennikarz zwracał się do niego z takim szacunkiem, że ogromnie go to zdziwiło. Zdążył już
zapomnieć, że był nie tylko politykiem na emeryturze, ale postacią wręcz legendarną i znaną daleko
poza granicami swego kraju.
 Panie Stormgren  zaczął natręt.  Gorąco przepraszam, że ośmieliłem się pana niepokoić, ale
zastanawiam się, czy nie zechciałby pan skomentować czegoś, co właśnie usłyszeliśmy o
Zwierzchnikach.
KONIEC DZIECICSTWA
85
Stormgren zmarszczył brwi. Mimo upływu lat nadal podzielał niechęć, jaką Karellen żywił do tego
słowa.
 Nie sądzę  powiedział  abym mógł wiele dodać do tego, co zostało już powiedziane.
Dziennikarz przyglądał mu się z dziwnym zainteresowaniem.
 Pomyślałem sobie, że jednak mógłby pan. Właśnie niedawno usłyszeliśmy pewną dziwną historię.
Wygląda na to, że blisko trzydzieści lat temu jeden z techników Wydziału Naukowego wykonał dla
pana jakieś dziwne urządzenie. Czy nie mógłby nam pan czegoś o tym powiedzieć?
Stormgren milczał przez chwilę, myślami wędrując w przeszłość. Nie zdziwiło go to, że po trzydziestu
latach tajemnica się wydała. Dziwne, że dochowano jej tak długo.
Wstał i zaczął wolno iść pomostem. Reporter szedł o krok za nim.
 Ta historia  zaczął Stormgren  zawiera w sobie ziarno prawdy. Udając się po raz ostatni na
statek Karellena, zabrałem ze sobą pewien aparat i nadzieję, że uda mi się zobaczyć Kontrolera.
Popełniłem głupstwo, ale cóż, miałem wtedy zaledwie sześćdziesiąt lat.  Zachichotał do własnych
myśli i mówił dalej:  Jednak nie jest to historia, dla jakiej warto byłoby podejmować podróż taką jak
pańska. Widzi pan, nic z tego nie wyszło.
 Nic pan nie zobaczył?
 Zupełnie nic. Obawiam się, że będziecie musieli poczekać, ale to w końcu jeszcze tylko dwadzieścia
lat!
86
ARTHUR C. CLARKE
Tylko dwadzieścia lat. O tak. Karellen mial rację. Wtedy świat będzie już gotowy, a z pewnością nie
był taki wówczas, trzydzieści lat temu, kiedy tak samo kłamał Duvalowi.
Karellen zaufał mu i Stormgren nie zawiódł tego zaufania. Jedną z niewielu rzeczy, co do których miał
całkowitą pewność, był fakt, że Kontroler od początku znał jego zamiary i przewidział każdy ruch
ostatniej rozgrywki.
Czyż można znalezć inne wyjaśnienie pustki w ogromnym fotelu, gdy padł nań krąg światła? W tej
samej chwili Rikki przesunął promień, obawiając się, że jest już za pózno. Metalowe drzwi,
dwukrotnie wyższe niż dla człowieka, właśnie się zamykały; ruch był szybki, ale nie dość szybki.
Tak, Karellen zaufał mu i nie chciał na resztę życia pozostawić go z nie rozwiązaną tajemnicą. Nie
odważył się też okazać nieposłuszeństwa wobec stojących nad nim potęg (czy tamci należeli do tej
samej rasy?), ale zrobił dla Stormgrena tyle, ile mógł. Nawet jeśli nie wykonał poleceń, nigdy mu tego
nie udowodnią. Stormgren wiedział, że był to ostateczny dowód sympatii, jaką darzył go Karellen. Być
może była to sympatia, jaką człowiek darzy inteligentnego, oddanego mu psa, jednak była szczera i
niewiele rzeczy w życiu sprawiło Stormgrenowi większą satysfakcję.
I my mieliśmy swoje niepowodzenia.
Tak, Karellenie, to prawda; a więc i wy zawiedliście, nim jeszcze zaczęła się historia ludzi. Musiało to
być nie lada niepowodzenie, gdyż jego echa rozbrzmiewały przez wiele wieków i zatruły wczesny etap
roz-
T
KONIEC DZIECICSTWA
87
woju rasy ludzkiej. Czy uda wam się, nawet w ciągu pięćdziesięciu lat, przełamać moc wszystkich
mitów i legend tego świata?
A jednak Stormgren wiedział, że drugiego niepowodzenia nie będzie.
Kiedy obie rasy spotkają się ponownie, Zwierzchnicy zdobędą przyjazń i zaufanie rodzaju ludzkiego,
tak że nawet szok rozpoznania nie zniszczy tego dzieła. Razem pójdą w przyszłość i nieznana tragedia,
która legła cieniem na przeszłości, na zawsze zginie w mglistych korytarzach prehistorii. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zboralski.keep.pl