[ Pobierz całość w formacie PDF ]

więc musiałby przez nas przeskoczyć.
Rozglądaliśmy się z George'em dokoła. Potem spojrzeliśmy po sobie.
- Porwali go do nieba? - wysunąłem hipotezę.
- Wątpię. Na co im pieczeń? - odparł George.
Przemówił do mnie ten argument, więc teorię wniebowzięcia odrzuciliśmy.
- No cóż, pewnie prawda jest taka - zasugerował George, który ma bardziej
praktyczny umysł - że było trzęsienie ziemi. - Po czym dodał, z nutką melancholii w
głosie: - %7łe też akurat jemu daliśmy pieczeń do krojenia.
Z głębokim westchnieniem jeszcze raz zwróciliśmy oczy ku miejscu, w
którym Harris i pieczeń pożegnali się ze światem. A tam, o zgrozo! krew zastygła
nam w żyłach i włosy nam się zjeżyły, ujrzeliśmy głowę Harrisa - i nic prócz głowy -
sterczącą pośród wysokiej trawy, z wyrazem wielkiego oburzenia na nabiegłej krwią
twarzy!
George pierwszy przyszedł do siebie.
- Przemów! - zawołał. - Powiedz nam, czyś żyw, czy martwy, i gdzie jest
reszta twej osoby!
- Nie rżnij głupa! - powiedziała głowa Harrisa. - Jak pragnę zdrowia, myślę, że
zrobiliście to naumyślnie!
- Cośmy zrobili? - wykrzyknęliśmy z George'em.
- Posadziliście mnie tutaj - kretyński kawał! Chodzcie tu i łapcie pieczeń.
I oto ze środka ziemi, jak nam się zdawało, wyprysnęła pieczeń w stanie
mocno uszkodzonym. W ślad za nią wygramolił się Harris sponiewierany, ubabrany i
mokry.
Nic o tym nie wiedząc, siedział na skraju maleńkiego wykrotu zasłoniętego
wysoką trawą. Gdy się trochę odchylił do tyłu, przekoziołkował w dół, razem z
pieczenia.
Powiedział, że jeszcze nigdy w życiu nie czuł się taki zaskoczony jak wtedy,
gdy zaczął spadać, nie mając pojęcia, co się dzieje. Z początku myślał, że przyszedł
koniec świata.
Harris do dziś dnia uważa, że ja i George wszystko to ukartowaliśmy. Cóż,
nawet najsprawiedliwsi z ludzi noszą czasem piętno niezasłużonych podejrzeń.
Albowiem, jak mówi poeta,  Nikt nie ujdzie obmowy .
Zwięte słowa!
ROZDZIAA 14
Wargrave - Figury woskowe - Sonning - Nasza potrawka - Montmorency
sarkastyczny - Bójka Montmorency'ego z czajnikiem - George studiuje grę na banjo -
Spotyka się z wrogim przyjęciem - Kłody na drodze życiowej instrumentalisty amatora
- Nauka gry na kobzie - Harris czuje smutek po kolacji - George i ja idziemy na spa-
cer - Wracamy głodni i przemoknięci - W Harrisie jest coś dziwnego - Harris i
łabędzie, niezwykła historia - Harris ma ciężką noc
Po lunchu pomyślny wiatr zaniósł nas za Wargrave i Shiplake. Wargrave,
ukryte w rzecznym zakolu, skąpane w dobroczynnych promieniach letniego słońca,
łagodzącego kontrasty, przedstawia uroczy obrazek, który odciska się głębokim
piętnem na siatkówce pamięci.
Na gospodzie  Zwięty Jerzy i Smok w Wargrave wisi szyld, po jednej stronie
namalowany przez Lesliego z Akademii Królewskiej, po drugiej przez Hodgsona,
również z Akademii. Leslie ukazał walkę, Hodgson zaś oddał scenę  Po walce -
Zwięty Jerzy, po robocie, wychyla kufel piwa.
Thomas Day, autor Sandforda i Mertona, mieszkał w Wargrave, jak również -
co przynosi miastu jeszcze większą chlubę - został tam zabity. W tamtejszym kościele
jest tablica ku czci pani Sary Hill, która przekazała sumę jednego funta rocznie, do
podziału w Wielkanoc, dla czwórki dzieci (dwóch chłopców i dwóch dziewczynek),
które  nigdy nie okazały nieposłuszeństwa rodzicom, nigdy nie używały brzydkich
słów i nie zostały przyłapane na kłamstwie, kradzieży lub wybijaniu okien .
Wyobrażacie sobie, wyrzec się tego wszystkiego za pięć szylingów rocznie? %7ładna
kalkulacja.
Po mieście krąży pogłoska, że wiele lat temu pojawił się chłopiec, który
rzeczywiście nigdy nie popełnił tych przestępstw - a przynajmniej, co zresztą było
zgodne z regulaminem, nikt mu tego nie udowodnił - i zdobył wieniec laurowy. Przez
trzy tygodnie wystawiano dyplom uznania w gablocie ratusza.
Nikt nie wie, komu od tego czasu przypada w udziale nagroda.
Niektórzy mówią, że najbardziej należałaby się najbliższej wystawie figur
woskowych.
Shiplake to urocze miasteczko, lecz z rzeki go nie widać, bo jest ukryte za
wzgórzem. W tutejszym kościele brał ślub Tennyson.
Aż po Sonning rzeka wije się pośród licznych wysepek, ospała wyciszona i
odludna. Brzegiem spaceruje mało luda, nie licząc jakiegoś kawalera
podszczypującego o zmierzchu pannę. Londyński drobnomieszczanin i hrabia [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zboralski.keep.pl