[ Pobierz całość w formacie PDF ]

łem się szybko na pokład  Prawdziwej Miłości , zwinąłem się i już nas nie było.
 Robin! Chodz tu i zobacz!  krzyknęła Essie, przemieściłem się więc do
sterowni i zrobiłem, co mi kazano. Julio Cassata miał minę zbitego psa i tkwił
podłamany przed ekranem, który Essie pokazywała z wściekłością:  Okręty
wojenne!  wrzasnęła.  Robin! To całe WOA o świerzbiących palcach gotowe
jest wysadzić w powietrze cały świat!
Cassata rzucił mi wściekłe spojrzenie.
 Twoja żona doprowadza mnie do szału  oświadczył. Nie patrzyłem na
niego. W pierwszej chwili, zanim weszliśmy w nadświetlną ekrany złapały ob-
raz satelity WOA, tysiące kilometrów od nas; nawet na naszej wysokiej orbicie
był prawie ukryty przez stożek Ziemi, ale widziałem, że satelita WOA nie był
osamotniony. Dookoła niego unosił się rój muszek.
Statki. Essie miała rację. Okręty wojenne.
Po czym weszliśmy w nadświetlną. Ekran zamglił się, a Cassata zaprotesto-
wał:
 One nie mają zamiaru niczego atakować. To tylko środek ostrożności.
 Zrodek ostrożności! Wysyłanie całej floty z bronią gotową do strzału! 
rzuciła wściekle Essie.  Z powodu takich środków ostrożności wybuchają woj-
ny!
133
 Wolałaby pani, żebyśmy nic nie robili?  spytał.  Tak czy inaczej, zaraz
tam będziemy. Będzie pani mogła poskarżyć się mu osobiście, jeśli pani będzie
chciała. . . to znaczy. . .
Zamilkł, znów wyglądał ponuro; oczywiście ten mówił o cielesnej wersji. Ale
miał rację.
 Oczywiście, że złożymy skargę. Począwszy od tego, czemu nie udostęp-
niono nam treści tego  komunikatu .
Albert zakaszlał znacząco.
 Ależ udostępniono  rzekł.
Cassata wtrącił się agresywnym tonem:
 Sam widzisz! Zawsze musisz z czymś wyskoczyć! Cała transmisja została
przekazana impulsowo, dokładnie w taki sam sposób, jak została wcześniej ode-
brana. Założę się, że Albert ją nagrał.
Albert odezwał się przepraszająco:
 To był tylko rodzaj synoptycznego raportu dotyczącego wszystkiego na
temat ras Heechów i ludzi. Nie było w nim nic, czego nie dałoby się znalezć
w Encyklopedii Brytyjskiej albo czymś podobnym.
 Ha!  rzekła Essie, nadal niezadowolona, ale na tym poprzestała. Zastano-
wiła się przez chwilę. Następnie wzruszyła ramionami.  Wiecie chłopcy, poczę-
stujcie się drinkiem, i tak dalej  oświadczyła, przypomniawszy sobie o swoich
obowiązkach gospodyni.  A ja pójdę wysłuchać tej transmisji.
Ruszyłem za nią, gdyż towarzystwo Essie w najgorszym z jej humorów było
nadal lepsze od towarzystwa Julia Cassaty, ale mnie powstrzymał.
 Robin  rzekł  nie chciałem o tym mówić, kiedy ona tu była. . .
Spojrzałem na niego ze zdumieniem. Nie mogłem uwierzyć, że istniało coś,
czym chciał się ze mną podzielić w tajemnicy. Następnie rzekł:
 Chodzi o tego faceta, za którego wyszła twoja była panienka.
 Och  odparłem.  To Cassaty najwyrazniej nie zadowalało, więc do-
dałem:  Nigdy przedtem go nie spotkałem, ale wiem, że nazywa się Harbin
Eskladar.
 Tak, Harbin Eskladar, zgadza się  rzekł Cassata rozzłoszczony  wiem
o tym. Nienawidzę tego faceta.
Nie przeczę, że temat mnie zainteresował. Omawianie kwestii tego, jak wred-
nym typem jest mąż Klary, było dla mnie dość przyjemne.
 Napijmy się  zaproponowałem.
Rzucił mi niepewne spojrzenie, po czym wzruszył ramionami.
 Ale tylko jednego szybkiego  zgodził się.  Nie pamiętasz go? A pa-
miętasz mnie? Kiedy się poznaliśmy jakieś trzydzieści albo czterdzieści lat temu,
kiedy byłem dowódcą brygady?
 Oczywiście, że pamiętam  przytaknąłem, przygotowując drinki.
Wziął to, co mu podałem, nawet nie patrząc, co to jest.
134
 Zastanawiałeś się kiedyś, dlaczego pokonanie zaledwie dwóch pieprzonych
szczebli kariery zajęło mi aż tyle lat?
W istocie nigdy się nad tym nie zastanawiałem. W ogóle niewiele myślałem
o Cassacie, a jeszcze mniej o tym, jak sobie radzi w pracy, bo dawno temu, jesz-
cze w Podniebnym Pentagonie, Cassata oznaczał dla mnie głównie złe nowiny,
kiedy jeszcze występował wyłącznie w cielesnej postaci, a siły zbrojne musiały
się martwić tylko o terrorystów. Moja opinia o Cassacie z tego okresu brzmiała,
że to wrzód na tyłku ludzkości. I nie zmieniła się od tego czasu, więc rzekłem
tylko uprzejmie:
 Chyba nigdy się nie dowiedziałem, dlaczego.
 Eskladar! Eskladar, właśnie dlatego! Był moim adiutantem i raz prawie
mnie wylali ze służby z jego powodu! Skurwiel dorabiał sobie po godzinach, a to
jego dorabianie polegało na akcjach terrorystycznych. Należał do tajnej komórki
terrorystycznej generała Beaupre Heimata w Podniebnym Pentagonie!
 Och  odezwałem się, a Cassata skinął ze złością głową, jakby to wyja-
śniało wszystko.
W pewnym sensie tak było, gdyż każdy, kto przeżył koszmar terroryzmu nie
musiał się dowiadywać, jak to wszystko wyglądało. To nie było coś, o czym się
zapomina. Przez ponad dwadzieścia lat nasza planeta była nękana i atakowana
przez ludzi, których wściekłość tak dalece minęła się ze zdrowym rozsądkiem,
że jedynym sposobem jej wyrażania, jaki przyszedł im do głowy, było zabicie
kogoś. I to bynajmniej nie jednej osoby  setki tysięcy ludzi ginęły, w taki czy
inny sposób, od wody skażonej wirusem, w wysadzonych budynkach czy zbom-
bardowanych miastach. A nie chodziło im o jakąś konkretną osobę, bo terroryści
uderzali we wszystkich, w niewinnych i winnych  a przynajmniej tych, których
uważali za winnych.
Najgorsze w tym wszystkim było to, że zaufani ludzie, wojskowi na wysokich
szczeblach, a nawet głowy państw, bywali tajnymi członkami grup terrorystycz-
nych. Całe gniazdo zostało wykryte nawet w Podniebnym Pentagonie.
 Ale to Eskladar przełamał ten krąg  rzekłem, przypomniawszy sobie.
Cassata spróbował się roześmiać. Wyszło mu coś w rodzaju prychnięcia.
 Przeszedł na drugą stronę, żeby ratować własną skórę  rzekł, po czym [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zboralski.keep.pl