[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zaczęła kasłać. Potem wypowiedziała słowo, którego Var nigdy dotąd nie słyszał
z ust przyzwoitej żony koczownika.
Spróbowała się dostać do następnego domu, lecz drzwi nie chciały ustąpić,
mimo iż była muskularną kobietą i pod jej zbroją kryło się krzepkie ciało.
W dalszej kolejności amazonka podeszła do domu, w którym przebywali Var
i Soli.
Zanim otworzyła drzwi uciekinierzy zdążyli schować się w tylnym pokoju.
Var złapał plecak, a Soli zebrała porozrzucany dobytek.
Zwietnie powiedziała wojowniczka stając w progu. Ten dom jest
nawet całkiem czysty.
Var wstrzymał oddech i wyjrzał z mrocznego pokoju. Soli zrobiła to samo.
W domu było drugie wyjście, sprawdzili to, zanim się tu zatrzymali, lecz tamte
drzwi skrzypiały i gdyby skorzystali z nich teraz, zostaliby odkryci. Musieliby
wtedy zabić nieproszonych gości i pościg zacząłby się od nowa, ale tym razem
102
w okolicy nie było promieniowania, które służyłoby jako osłona. Ponadto Var
usłyszał, że do sąsiednich domów wchodzą inne pary, więc uznał, że lepiej będzie
przeczekać.
Rozbieraj się powiedziała kobieta tonem równie władczym, jak jej daw-
na królowa.
Mężczyzna usłuchał jej z rezygnacją. Po raz kolejny Var ujrzał brak członka.
Jaki był cel tego okrutnego zabiegu?
Wojowniczka również się rozebrała, pozostawiając na sobie tylko hełm i na-
golenniki. Miała wielkie piersi i brzuch. Stanęła nago i uśmiechnęła się.
Wszystko było jasne; przybyli tu, aby się kochać! Pozostałe pary w sąsiednich
domach będą robić to samo.
Var obserwował bieg wydarzeń z fascynacją i niesmakiem. Aono kobiety by-
ło ogolone, przez co przypominała ona olbrzymie dziecko. Przypomniał sobie,
że królowa była również wygolona w podobny sposób. Mężczyzna także nie miał
włosów w tej okolicy. To jednak były drobiazgi. Vara interesowało przede wszyst-
kim, w jaki sposób może w ogóle dojść do zbliżenia pomiędzy tą parą.
Zerknął na Soli, zastanawiając się, o czym dziewczynka myśli. Jej twarz skryta
była w cieniu.
Będzie nam potrzebna nowa królowa szepnęła amazonka, prowadząc
mężczyznę ku wytartemu materacowi, na którym uprzednio spał Var. Urodzi-
łam cztery zdrowe dziewczynki. Jeszcze jedna, a stanę się najpłodniejszą kobietą
w Gniezdzie i będę mogła zostać królową, jeśli zabiję pozostałe kandydatki. Ty,
mój śliczny, dałeś mi dwie z tych dziewczynek. Jeśli dasz mi jeszcze jedną, hojnie
cię wynagrodzę.
Tak odparł mężczyzna bez entuzjazmu.
Oczywiście, jeśli rozczarujesz mnie chłopcem, spotka cię kara.
Mężczyzna skinął głową.
Var, ku swemu zdumieniu, poczuł przypływ podniecenia. Mimo woli wycią-
gnął szyję, aby dokładniej widzieć, co się dzieje. To było zboczone i okropne, ale
ekscytujące.
Amazonka położyła się i uniosła kolana. Mężczyzna przykucnął pomiędzy
nimi. Ona wyciągnęła ręce i. . .
Framuga, o którą Var oparł się całym ciężarem, oderwała się nagle od ściany
i wojownik z piekielnym rumorem wpadł do pokoju.
Dalsze wydarzenia potoczyły się szybko. Varowi i Soli pozostał jedynie atak,
a amazonka i jej towarzysz padli zanim zdążyli zdać sobie sprawę, co się stało.
Z sąsiednich budynków dobiegły gniewne i pytające krzyki. Var zabrał amazonce
łuk i strzały, a Soli wzięła jej włócznię. Złapali też własne bagaże i uciekli tylnym
wyjściem.
103
Mimo iż jego niezdrowa ciekawość naraziła ich oboje na poważne kłopoty, Var
żałował, że nie dowiedział się, w jaki sposób parzą się amazonki. Teraz wątpił, czy
kiedykolwiek pozna odpowiedz na to pytanie.
Uzbrojone kobiety biegły od strony łodzi. Inne, nagie ale z bronią, wypadły
z domów. Pięć amazonek przypadkowo skierowało się w stronę Vara i Soli, pod-
czas gdy ich mężczyzni kręcili się niepewnie przy brzegu. Trzy wojowniczki oto-
czyły dom, który właśnie opuścili uciekinierzy, a dwie ruszyły, by odciąć im dro-
gę na most. Var przystanął zastanawiając się co robić. Nie mogli ani uciec, ani tu
zostać.
Do łodzi! usłyszał przeszywający szept Soli. Tędy!
Var uznał to za czyste szaleństwo, lecz Soli pobiegła już prostopadle do trasy
zbliżającej się piątki. Nie mogąc zaprotestować, gdyż natychmiast zdradziłoby to
ich położenie, Var pobiegł za nią.
Soli skręciła w stronę łodzi. Amazonki, nie spodziewające się tego manew-
ru, zebrały się w wiosce i zaczęły naradzać podniesionymi głosami oraz cucić
nieprzytomną parę. Soli zatrzymała się, zanim mężczyzni mogli ją zauważyć.
To słabeusze wydyszała do Vara. Ci mężczyzni nie walczą. Jeśli
nadbiegniemy z wrzaskiem, uciekną.
Popędziła naprzód, wrzeszcząc i wymachując ramionami. Var znowu musiał
podążyć za nią. Mężczyzni rzeczywiście rozpierzchli się na ich widok, choć było
ich czterech i wszyscy dorośli.
Teraz do łodzi! zawołała Soli, przełażąc przez burtę.
Gdy Var usiadł przy niej, amazonki spostrzegłszy, co się dzieje, pognały z po-
wrotem.
Włącz silnik! wrzasnęła Soli.
Spojrzał na nią pytająco.
Pociągnij za linkę! krzyknęła. Złapała uchwyt wystający z silnika
i szarpnęła. Rozległ się zdławiony łoskot. Var przypomniał sobie, że widział jak
amazonka uruchamiała silnik, gdy wieziono ich do Gniazda.
Złapał za rączkę i pociągnął znacznie mocniej niż Soli. Silnik zawarczał.
Ja będę sterować! zawołała dziewczynka, przekrzykując hałas. Złapała
za koło umieszczone na środku pokładu i zaczęła obracać znajdującymi się na nim
uchwytami. Ku zdumieniu Vara łódz zareagowała. Soli wiedziała, co robi!
Kierowana jej ręką motorówka odbiła od brzegu i skierowała się na głębszą
wodę. Gdy nadbiegły wymachujące włóczniami amazonki, zdążyli się już oddalić
na kilkanaście kroków od brzegu. Kobiety uklękły i podniosły łuki.
Soli szarpnęła za kolejny uchwyt i silnik zwielokrotnił swój huk. Aódz sko-
czyła do przodu.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]