[ Pobierz całość w formacie PDF ]
musiała go kopnąć pod stołem, żeby przestał.
Olbrzymi złotobrązowy indyk wniesiony przez panią Winters na babcinym półmisku został
nagrodzony hucznymi oklaskami. Gospodyni postawiła półmisek przed mężem i wycofała się z
uszanowaniem. Pan domu wstał i z lekkim ukłonem (oraz lekkim drżeniem rąk) zaczął kroić
mięsiwo. Kate paplała z Kevinem o tym, jak dobrze prosperuje warsztat, Shirley zaś krążyła wokół
stołu nakładając wszystkim parujące warzywa i kulki farszu. Indyk był
pyszny nic dziwnego, w końcu był to świeży ptak.
Pani Winters oznajmiła Declanowi, że nigdy w życiu nie zhańbiłaby się przyrządzeniem
mrożonego indyka. Na samą myśl o podobnej zbrodni przeszywały ją ciarki. Declan odparł na to, że
w restauracji często korzystają z mrożonego ptactwa, świeżego bowiem nie można dłużej
przechowywać. Pani Winters poczerwieniała i połknęła jeszcze kilka piórek ze swojego boa.
Kevin nie mówił wiele, ale za to zjadł dwie porcje indyka i trzy bakaliowe babeczki ze
śmietaną. Kate powiedziała mu w zaufaniu, że to ona gotowała, bo Shirley była zajęta
nastawianiem płyt, Kevin chciał więc wyrazić uznanie dla jej kunsztu.
Kate, babeczki są rewelacyjne stęknął. Twarz miał czerwoną z przejedzenia,
odczuwał żywą ochotę, żeby popuścić pasa, ale nie ośmielił się tego zrobić pod jastrzębim okiem
pana domu.
Gotowanie to nic trudnego oświadczyła bez zmrużenia powiek Kate, podając mu
dzbanek ze śmietaną. Nie wiem, z czego mama robi taki problem przez tyle lat.
Słysząc tę bezczelną wypowiedz, matka zatrzęsła się z oburzenia, lecz zmilczała dla dobra
świątecznego nastroju. Kate, która nigdy z własnej woli nie kiwnęła w domu nawet małym palcem,
wolałaby żyć sucharami i herbatą, niż zbliżyć się do kuchenki. Trzeba było dopiero wizyty
chłopaka, żeby łaskawie owinęła ptaka folią i wrzuciła go do piekarnika! Co za tupet! Upiekła
babeczki, tak? Z mrożonego ciasta i kupnych bakalii! Chciałabym zobaczyć, jak gotuje obiady
przez czterdzieści lat, a co dzień inny! I pilnuje, żeby dzieci w tym czasie nie podpaliły domu!
piekliła się w duchu pani Winters. Atmosfera była jednak tak miła, że grzechem byłoby ją zepsuć
karczemną awanturą. Obiad udał się nad podziw. Pani Winters ugryzła się więc w język,
uśmiechnęła do Declana po raz setny, po czym oświadczyła, że teraz L R
pozbiera talerze i poda kawę oraz słodycze. (Słowa oraz użyła specjalnie z tej okazji.) I
właśnie wtedy, na sam koniec uczty, kiedy wszyscy byli tak najedzeni, że nie zmieściliby już ani
kęsa, Shirley nagle obwieściła, że będzie miała dziecko z Declanem, jego rodzice już wiedzą i
wszystko będzie dobrze.
Pan Winters zmieszał się przeokropnie. Miał taką minę, jakby ktoś kazał mu naświetlić
społeczne i polityczne tło Reformacji. Twarz pani Winters przybrała amarantowy odcień, zlewając
się ze swetrem. Utkwiła wzrok w brzuchu Shirley, jakby chciała go prześwietlić.
Shirley osłoniła dłońmi swoje dziecko.
Powiedz coś, mamo szepnęła i zaczęła płakać.
Declan objął ją ramieniem i pocałował w policzek. Miał nadzieję, że rodzice nie będą dla
niej za surowi. Czuł, że to, co teraz powiedzą, na zawsze ukształtuje jego opinię o nich.
Pobierzemy się najszybciej, jak się da powiedział, biorąc Shirley za rękę na obrusie
drukowanym w gałązki ostrokrzewu. Jutro idziemy wybrać pierścionek zaręczynowy. Moi
rodzice bardzo się ucieszyli. Przykro mi, jeśli są państwo wstrząśnięci, ale ja bardzo kocham
Shirley.
Kate, podchmielona koktajlami, myślała, że ma halucynacje. Wieczorem wybierała się z
Kevinem na dyskotekę. Trzeba powoli przyzwyczajać ludzi, że chodzą ze sobą. A tu nagle Shirley
(mała Shirley w ciuchach ze składu starzyzny) postawiła wszystko na głowie.
Tylko Kevin wyglądał na uradowanego. Spojrzał na Declana z podziwem, klepnął go w
plecy, uścisnął mu dłoń i wykrzyknął:
Dobra robota, chłopie! Moje gratulacje! I dla ciebie też, Shirley, oczywiście.
Dzieciątko od Dzieciątka, słowo daję, pierwsza klasa!
Pan Winters upuścił szklankę z whisky na dywan i zaklął tak strasznie jak jeszcze nigdy w
życiu. Wstał ze swojego miejsca u szczytu stołu, chwiejnym krokiem przeszedł do saloniku,
wyłączył telewizor, urwał gałązkę z choinki i zaczął nią czyścić uszy.
Czy mnie słuch myli? wychrypiał, po czym nagle odzyskał głos i ryknął: Martha!
Martha! Słyszałaś, co przed chwilą powiedziała twoja córka?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]