[ Pobierz całość w formacie PDF ]

i niczego nie spodziewa się od siebie i świata.
Leon zapytał pannę Zdrojowską, czy zna dzieło
Degeranda, o doskonaleniu się moralnem, które
matka jego bardzo chwali i pilnie czytuje.
Jedna z pań z przejęciem rzekła:
— Gdybym była na miejscu pani, wypuś-
ciłabym majątek w dzierżawę i przeniosłabym się
do dużego miasta. Tu jest daleko więcej, niż na wsi
pola dla działalności kobiety majętnej i inteligent-
nej. Możnaby założyć czytelnię dla kobiet...
— Aby te, które już istnieją, zbankrutowały —
zaśmiał się Widzki.
— Więc coś innego... naprzykład... pismo dla
kobiet...
— W imię "Poranku" protestuję...
— Ale temu może pan nie zaprzeczy, że ko-
bieta majętna i inteligentna, samem już przeby-
waniem w dużem mieście i roztaczanemi wpły-
wami towarzyskiemi i estetycznemi spełnić może
ważne i dobroczynne dla społeczeństwa...
— Zadanie! Zgadzamy się, zgadzamy się na
to najzupełniej i wszyscy! Nieprawdaż?
42/130
— Nie wszyscy — ozwał się trochę z za moich
pleców Staś. Ja protestuję. Nie dolewa się do
naczyń pełnych. Miasto posiada znakomitą sumę
wpływów towarzyskich i estetycznych. Roztaczać
je należy tam gdzie jest ich zbyt mało... na pusty-
niach i w puszczach!...
Niechże kto wytłómaczy dlaczego, w ciągu
całej rozmowy, nietylko ani razu nie odezwałem
się, ale brała mię przeciw odzywającym się złość
coraz większa. W całej rozciągłości rozumiałem
niewłaściwość znajdowania się panny Zdro-
jowskiej,
a
jednak
wszystko,
czem
jej
odpowiadano, wydało mi się piaskiem i niegus-
townem, aż wspomniana przez Stasia puszcza, zu-
pełnie już wytrąciła mię z równowagi, może dlat-
ego, że zauważyłem wywołany przez nią rumie-
niec i błysk oczu panny Zdrojowskiej. Zrazu z
rodzajem śmiesznego uszanowania słuchała zdań
swoich pomazańców, lecz wkrótce upewniła się o
trafności przelotnego zrazu spostrzeżenia. Spuś-
ciła powieki, znieruchomiała, zupełnie umilkła.
Była naiwną, ale nie była głupią. Uczula, że jest
przedmiotem tego, co się nazywa: wyprowadze-
niem w pole, i w odezwaniu się Stasia zrozumiała
aluzje do siebie. Oburzyło mię to... Na honor! jest
się potomkiem rycerzy, albo się nim nie jest! To
wszystko zadaleko już poszło.
43/130
— Panowie — odezwałem się — powtarzam,
panowie, prosząc najuprzejmiej, aby panie raczyły
nie brać do siebie tego, co powiem, bo o paniach,
tak jak o umarłych, mówi się dobrze, albo nic
się wcale nie mówi. Więc, panowie, zdaje mi się,
że uczynilibyśmy lepiej, gdybyśmy zamiast suszyć
głowy nad zagadnieniami przez pannę Zdro-
jowską podniesionemi, otwarcie wyznali, że zaszła
omyłka w adresie, że jesteśmy paczką ludzi w
bardzo miłe przymioty niewątpliwie zaopatr-
zonych, lecz których myśli i upodobania rozwinęły
się w kierunku wcale odmiennym. Pewno w tem
nie ma nic złego, bo przecież każdemu wolno jest
żyć podług wrodzonych upodobań i zdolności, a
jeżeli jest co złego, daję przykład i ze szczerością,
która mnie samego rozrzewnia, pierwszy biję się
w piersi: moja wina! moja wina! moja wina!
Mówiąc to usiłowałem zachować ton swobod-
ny, ale czułem sam, że przebijało się w nim dla
mnie samego niepojęte rozdrażnienie. Nie
wiedzieć za co i dlaczego, byłem zły na obecne
towarzystwo i na samego siebie, gniotłem też w
dłoni rękawiczkę, mszcząc się na tej dunce, za
doznawane nieokreślone, lecz przykre wrażenie.
Nagle, podniósłszy powieki, spotkałem się wzrok-
iem z dwiema gwiazdami, z dwiema szafirowemi
gwiazdami, które wpatrywały się we mnie dziwnie
44/130
przezroczystem, głębokiem spojrzeniem. Nigdy w
świecie młoda kobieta, zwłaszcza panna, nie pa-
trzy tak długo i przenikliwie w twarz młodego i
mało znanego mężczyzny. Było to do najwyższego
stopnia rażącem; jednak obok człowieka, który
czuł całą nieprzyzwoitość i śmieszność jej za-
chowania się, znalazł się we mnie jakiś inny
człowiek, który nizko pochylając się przed nią, za-
pytał:
— Czy otrzymam absolucję? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zboralski.keep.pl