[ Pobierz całość w formacie PDF ]

piącą wokół energią. Uwielbiam zapach lotniska: mydła, skóry i perfum ze sklepu wolnocłowego. Te-
go nam właśnie było potrzeba, myślę, spoglądając na Ettę.
Podczas lotu przez Atlantyk wszystko ją fascynuje: ładne stewardesy o długich, lśniących,
brązowych paznokciach i idealnych fryzurach; cola w małych szklanych buteleczkach na tacy w
oparciu fotela przed nią; zestaw drobiazgów, w tym granatowe bawełniane kapcie z wytłoczoną na nich
włoską flagą. Etta szybko wyzbywa się małomiasteczkowej rezerwy i siedzi wyprostowana w fotelu.
%7ładen szczegół lotu nie uchodzi jej uwagi. Jest zachwycona, gdy przynoszą jej kolację.
- Mamo, dlaczego tam jest tak czarno?
- Pod nami jest ocean.
- Ale oświetlone statki?
- Wątpię, żeby wypływały tak daleko.
- Jeśli spadniemy, to ktoś się dowie?
- Nie myślmy o katastrofach.
- Lepiej nie spadajmy. Co by zrobił tatuś?
- Nie rozbijemy siÄ™.
- Tatuś kazał mi uważać.
- NaprawdÄ™?
- Powiedział, że ty i ja jesteśmy całym jego życiem. I że mam cię pilnować i robić wszystko,
żebyś się dobrze bawiła.
- Rozmawiasz z tatÄ… o mnie?
- Przecież jest nas tylko troje - mówi Etta i odwraca wzrok, jakbym była największą idiotką na
świecie. Może i jestem.
Mediolan to miasto pełnych rozmachu, pionowych linii, granatowych, szarych i czarnych.
Wszystko tam jest kanciaste, od architektury do poważnych twarzy mijających nas przechodniów.
Mediolańczycy są wyprostowani, szczupli, wręcz chudzi; nie ma tu żadnych Sophii Loren. %7ładnych
zaokrągleń, tylko smukłe, skromne kształty. Po naszych bawełnach i dżinsach od razu widać, że
przybyłyśmy z Ameryki. (Nieważne, że faktycznie jesteśmy amerykańskimi turystkami, po prostu nie
chcemy tak wyglądać). Zanim wsiądziemy do pociągu do Bergamo (odchodzą co godzina), ciągnę Ettę
do sklepu z ubraniami. Lekkie wełniane spodnie w granatowym kolorze, z małą kieszonką i prostymi
nogawkami, biała bawełniana bluzka ze złotą haftką przy kołnierzu i beżowy rozpinany sweter to
dokładnie to, czego szukam. Nie wsiądę w amerykańskich ciuchach do pociągu. Potrzebuję uniformu i
go mam. Etta uważa, że oszalałam. Mojej córce odpowiadają amerykańskie dżinsy i bycie Ettą
MacChesney z Wirginii w Stanach Zjednoczonych.
R
L
T
Pociąg toczy się przez włoską prowincję, a niskie, porośnięte mchem wzgórza w kolorze tak
ciemnej zieleni, że niemal granatowe, wkrótce zastępuje nieskończony różowy horyzont. Nowoczesny
Mediolan pozostał daleko w tyle. Zwiat za oknami jest teraz dziewiczy, nietknięty ludzką ręką. Złote
słońce wisi nisko, odpoczywa na brzoskwiniowych chmurach jak na obrazie Tiepolo w naszym
przewodniku.
Patrzę na Ettę, która ze zdumieniem wygląda przez okno. Już kiedyś widziałam taką minę na
twarzy jej ojca. Boże, są tacy do siebie podobni. Nawet jeśli chciałam zostawić Jacka Maca w górach
Wirginii, nie udało mi się. Dopóki ona jest tu ze mną, jest i jej ojciec. Etta bardzo przypomina Jacka,
choć moje przyjaciółki twierdzą, że to wykapana ja. Jest spokojna i prawdomówna. Nawet jeśli zrani
się jej uczucia, wybacza i nie chowa urazy, co nie znaczy, że nie cierpi; owszem, cierpi. Głęboko
przeżywa różne sprawy. Podobnie jednak jak jej ojciec, nie lubi rozwodzić się nad rzeczami, które ją
dotknęły. Moja córka nie jest typem ofiary. Jest otwarta, a jednocześnie bardzo skryta. Krzyżuję ręce
na piersi i odchylam się, opierając stopy o siedzenie naprzeciwko. Spoglądam na swoje długie nogi;
mogłabym tu pracować na roli.
Za szybą drzwi naszego przedziału przechodzi mężczyzna, zagląda do środka. Lustruje mnie od
butów do czubka głowy, potem patrzy mi w oczy. Dzięki brązowym włosom i wąsom wygląda młodo,
ale na pewno ma około pięćdziesiątki. Puszcza do mnie oko. Z uprzejmym uśmiechem szybko
odwracam wzrok i siadam prosto. ObejmujÄ™ kolana, demonstrujÄ…c obrÄ…czkÄ™. Nie robi to na nim
najmniejszego wrażenia: wobec tego spoglądam na niego ze złością, pokazując, żeby szedł dalej. Idzie.
Nasz pociąg staje wreszcie w Bergamo, Etta rozgląda się z podziwem. Wiele razy opowiadałam
jej o swoim miesiącu miodowym, co czułam, kiedy pierwszy raz zobaczyłam to miejsce, rodzinne
miasteczko mojej matki, ze wszystkimi szczegółami: rzezbioną drewnianą ławkę na stacji, Fontannę
Aniołów. Teraz opisuję swoją pierwszą przejażdżkę po wybrukowanych kocimi łbami ulicach i
powietrze pachnÄ…ce sianem i cytronelÄ….
Etta przyciska twarz do okna, wie, że za chwilę spotka swojego Nonno; w końcu pozna
prababcię (do której śle listy, odkąd tylko nauczyła się pisać); wszystkich swoich krewnych i rzecz
jasna, rodzinę mojej matki, boskich Vilminore z Bergamo. Wiele razy pokazywałam jej ich fotografie,
teraz powtarza to, co zapamiętała. Wśród pierwszych słów, których się nauczyła, były ich imiona z
 planszy pomocniczych", zrobionych przez nas ze zdjęć z miodowego miesiąca. Etta chce zwiedzić
magiczne Alta Città i zobaczyć duchownych w sutannach i czarnych kapeluszach z szerokim rondem,
oraz kołek, do którego mój dziadek przywiązywał osiołka o imieniu Cipi i drewniany wóz, zanim
wyruszył z dostawami w Alpy. Mam ochotę podskakiwać radośnie, jak ona, nagle jednak widzę twarz
umierającego Joego, i nie mogę być szczęśliwa. Szybko wymazuję ten obraz z pamięci. Jestem
okropną matką. Nie potrafię się skoncentrować na Etcie. Ona żyje, jest zdrowa i zachwycona
perspektywą pobytu we Włoszech. Przestań myśleć o tym, co zrobiłaś i czego nie zrobiłaś dla Joego,
R
L
T
mówię sobie w duchu. Nie myśl o tym, jak bardzo podobałby mu się ten pociąg. Nie myśl o tym, jak
przyrządzałaś mu mrożone gofry w tosterze zamiast świeżych naleśników z patelni. Jego już nie ma, za
to jest Etta. Skup siÄ™ na Etcie.
Ostrożnie ściągam bagaż z drewnianej półki nad naszymi siedzeniami, a Etta poprawia włosy.
We włoskich pociągach nawet półki na bagaż z wygiętego i gładko polerowanego drewna wiśniowego
to wykwintne dzieło sztuki. Etta biegnie do schodków prowadzących na peron i nieruchomieje,
oglądając się na mnie. Mój ojciec wita nas tuż przy schodkach, po czym bierze Ettę w ramiona jak
bukiet kwiatów i wiruje z nią po peronie. Jest młodzieńczy i silny, choć ma teraz więcej siwizny we
włosach niż ostatnio. Jego oczy, bystre, ciemnobrązowe, lśnią w smagłej twarzy. Od razu czuję się
przy nim bezpieczna. Ma na sobie czarne spodnie (mankiety idealnie opierajÄ… siÄ™ na szarych zamszo-
wych mokasynach) i rozpinany sweter z szarego kaszmiru.
- Jak podróż?
- Cudownie.
- Jesteście zmęczone?
- TroszkÄ™.
- Poznajcie Giacominę. - Ojciec odwraca się do kobiety swego życia. Ona stoi kilka kroków za
nim, uśmiechnięta, splatając nerwowo ręce. Jest szczupła i drobna, urodziwa, o bystrych szarych [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zboralski.keep.pl