[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wszystkim chirurg albo kosmonauta, dowódca, marszałek albo prezydent kraju.
- Ich znaczność tylko w tym, co bjlszuju, czym inni, tworzą iluzję ważności i znaczność. Kto znać, być
może, człowiek, który stał dowódcą albo prezydentem, specjalnie i skusili iluzoryczną znaczność ich
zawodów, posad, żeby nie dać rozwinąć się duchowi, zdolny Zwiatowe diejańja rozstrzygać. Diejańja ich
nie interesujący Bogu, kiedy że człowiek sam osobiście rajską przestrzeń wyposażył na Ziemi i został
protoplastą najszczęśliwszego rodzaju, jego diejańja upodabniali się Bożym i sam on stawał się im.
I cel szlachetna czytelnicy, którzy na zloty przyjeżdżali, mieli, jedyną u kobiet i mężczyzn. Ich
przewaga w tym polegała, że sposób życia swój i przyszłej rodziny mężczyzny, kobiety w swoich
marzeniach tworzyły. Kiedy spotykali się razem, oni mają temat dla rozmowy obu interesująca była.
Tobie jest wiadomo, przecież, Władimirze, jak często w rodzinach nowoczesnych między małżonkami
zupełnie nie ma ogólnego interesującego tematu dla rozmowy. Nie ma ogólnych spraw i ogólnych dążeń.
Dwóch ludzi, pobrawszy się, wspólnie w domu zamieszkują, a każdy myśli, marzy o swoim. Tacy ludzie
sobie stają się cudzymi, a życie wspólna ich drażni tylko.
Na zloty ludzie przyjeżdżali nieżonatych, ale nawet nie znajomi między sobą, oni sobie bliżej byli,
czym w małżeństwie składający.
Oni chodzili na wycieczce, urządzały pokazy mód, w których udział przyjmowały kobiety wszystkich
wieków. Potem mężczyzny. Na tych pokazach diemonstrirowałas' odzież, zszyta przez sam kobiety albo
kupiona w sklepach.
Co wieczór, w skwerach albo gdziekolwiek jest na polanach, grali w gry małżeÅ„scy, «Strumyk», do
przykładu, o którym tobie opowiadałam.
I nie wstydzili się, nie ukrywali, że szukają satelity sobie. I kobiety, która z dziećmi bez męża
pozostawali, na zloty małżeńscy ze sobą przywozili swoje dzieci. I dzieciom swoim cel przejażdżki
wyjaśniali. Udział dzieci, ich myśl im pomagali w poszukiwaniu. Patrz, oto tobie obrazek pokażę, że
ludzie robili na zlotach.
Oto letni teatr pod otwartym niebem, natłoczonych sal ludzmi różnego wieku, dziećmi.
Tu oni sobie z sceny przedstawiali się. Kto był posmieleje, na scenę wychodził, jemu dawało się pięć
minut albo dziesięciu, żeby o sobie opowiedzieć, odpowiedzieć na pytania. Czasami oni o sobie w
żartobliwej formie mówili. Mogli czastuszku-goworuszku zaśpiewać i zatańczyć. Wolność pełnej w
przedstawieniu była. Oto popatrz.
Na scenę wyszła dziewczyna lat dwudziestu pięciu. Priczjosana według mody, ubrana w obcisły strój,
skoro dwa kroki wydrążywszy do mikrofonu, ona nagle salto zrobiła i zaśmiała się. Potem przeszła się po
scenie, jak po podium fachowy model, pieriekrużyłas'. Poprawiła fryzurę, do mikrofonu podeszła, zalotnie
mówi:
- Co, dobra ślicznotka, mężczyzny?
Na sali rozbrzmiał śmiech, oklaski i dziewczyna przedłużyła w żartobliwej formie o sobie opowiadać.
- Nie główne w powierzchownoÅ›ci moja zaleta - skoÅ„czyÅ‚am na «doskonale» AkademiÄ™ posiadÅ‚oÅ›ci
rodowych. MogÄ™ przygotowywać jedzenie na «doskonale», mogÄ™ z ciaÅ‚a każdÄ… chwor wywarami
wypędzić, mogę pościel słać niezwykłą. dzieci-bohaterów rodzić mogę &
Siebie nie proponuję nikomu, ogłaszam konkurs wśród mężczyzn. I konkurs ten nie prosty, niech
pretendent co chce robi, pokazując się. Ten zwycięzca będzie, w kim zakocham się.
Po dziewicy na scenę do mikrofonu wyszedł chłopiec, mówi:
- Dzień dobry, ja Dima. To tak mnie wołają. A mam jedenaście lat. No w ogólnym-to nie zupełnie
jedenastu, ale szybko będzie, w grudniu. Moja mama nazywa się Swietłana, albo Swietłana Nikołajewna.
Ona jako kucharz pracuje bardzo dobrym w restauracji. Wcześniej pracowała, a teraz w restauracji nie
pracuje. Najpierw ona płakała, kiedy przestała pracować, ale teraz ona bardzo dobre stoły robi do świąt
różnym bogatym ludziom. Ona dała ogłoszenie w gazecie i do jej oni dzwonią przez telefon.
Uczę się w szkole. Mama mówi, nie bardzo dobrze uczę się, a wiem, że dobrze. Mi po prostu nie
potrzebnej piąteczki, mi i trójki chwyta.
Z mamą przyjechaliśmy tu, żeby spotkać jej przyszłego męża, a mi tatę. Wtedy u nas wydarzy się
dobra zgodna rodzina. Moja mama jest bardzo dobrym człowiekiem. Ona jest piękna, chociaż i w żaden
sposób nie może schudnąć. Ona wszystko jedno piękna. Z mamą wielu wieczorów rozważamy, jak
będziemy żyć całą rodziną. A teraz żyjemy w mieszkaniu jednopokojowej, za którą trzeba pieniędzy
płacić. A kiedy rodziną będziemy żyć, to dom będziemy budować i ogród usadawiać.
Mamie już ziemię dano, tam w namiocie latem cały miesiąc przeprowadziliśmy. Było dobrze.
Ona, moja mama, nie wyszła ze mną na scenę, ona wstydzi się. A jej mówię: Trzeba wychodzić, jeśli
nie wychodzić, to po co tu przyjechaliśmy i pieniądze wydali dużo, które na dom odkładali.
Ty wyjdz, mama, na scenę, - zwrócił się chłopiec w salę.
Ale nikt nie podszedł do sceny i wtedy ludzie, siedzący na sali, zaczynali klaskać, żądając mamę
chłopca podnieść się na scenę.
Do sceny skierowała się niewysoka, z lekką połnowataja kobieta lat trzydziestu. Ona wstała obok
chłopca, czerwieniąca się od zmieszania, objęła syna za pleczy, ale niczego nie mówiła. Wtedy chłopiec
po-służbowemu dostał z kieszeni spodni papierek, rozwinął ją i zaczynał czytać tekst po papierku:
- Z mamą żyjemy w Briański obwodzie, w mieście Nowozybkowie. Tam wcześniej była radiacja, ale
teraz mniej zostało radiacjami, a będzie jeszcze mniej. Tu na zlocie jesteśmy znaczeni pod numerem 2015,
jeśli ktoś zechce, może do nas napisać. Wszystko.
Mama wzięła chłopca za rękę i oni poszli do wyjścia z sceny pod oklaski sali. Ale brzeg sceny ma
chłopca nagle uwolnił swoją rękę i szybko, prawie biegiem, znów podszedł do mikrofonu:
- Jeszcze zapomniałem powiedzieć, nie napisał, dlatego i zapomniał. Moja mama może na gitarze grać
i pieśnie pod gitarę śpiewać piękni, chociaż i smutni. I jeszcze mama może rysować. Ona jest ogrodem i
dom narysowała. A też siedmiu budować pomagam. I dom też będę pomagać budować. Kiedy wybory
deputowanych w naszym mieście były, za pieniędzmi ulotki na płoty kleiłem. A szybko jeszcze wybory
będą.
Sala znów zaklaskała i chłopiec wrócił do matki. Oni, wziąwszy się za ręce, poszli do wyjścia z sceny i
siedli na swoje miejsca.
Z sali podnieśli się natychmiast czterech mężczyzn i skierowali się do mikrofonu. Pierwszym szedł, z
lekką utykając, mężczyzna lata czterdziestu. Ale z innej strony parteru jego wyprzedzono i on okazał się
w kolejności przy mikrofonie ostatnim. Mężczyzni, którzy podchodzili do mikrofonu, opowiadali o sobie,
ale w mużja kobiecie na wprost siebie nie proponowali. Tak jak nie przyjęte było na zlocie proponować
publicznie. Trzeba było napisać. Ale to, co oni wyszli, już pokazywało ich życzenie bliżej zapoznać się z
kobietą i jej synem. Kiedy kolejność doszła do z lekką utykającego mężczyzny, on, podszedłszy do
[ Pobierz całość w formacie PDF ]