[ Pobierz całość w formacie PDF ]
wyślemy na grzybki... Więc gra pan w warcaby?
Gram.
Dobrze. Namówi pan malarza Borówko na partyjkę warcabów w palarni, a w tym
czasie ja zajdę do pokoju Pani z Wydawnictwa i zagadam ją pod byle pretekstem. Chodzi o
to, żeby nie wyszła ze swego pokoju. A wówczas mistrz Nataniel zakradnie się do pokoju
malarza i obejrzy dokładnie jego obrazy. Borówko nie zamyka pokoju na klucz.
Hm, hm... zamyśliłem się, bo cała ta impreza jakoś brzydko mi zapachniała. A czy
nie prościej byłoby poprosić grzecznie malarza, żeby nam pokazał swoje obrazy?
Nie pokaże. Już go o to prosiłem. Odmówi i nabierze podejrzeń.
A może uprzednio porozmawiać z policjantem?
Na to zawsze jest czas.
Pozwoli pan, że dokładnie to przemyślę?
Pozwalam, pozwalam machnął ręką redaktor i cichutko oddalił się w swych miękkich
pantoflach.
Gdy wszedłem do swego pokoju, zerknąłem na rysunek Berezowskiej i na moment
zastanowiłem się: Co, u diaska, niepokoi mnie w nim? Zasiadłem do stołu nad zebranymi
przez Pronobisa dokumentami opactwa sulejowskiego.
Za rządów żadnego innego opata poza Willermem nie było tak wielkiego wzrostu
majątku opactwa. To opat Willerm w 1224 roku znalazł nową sposobność do zaokrąglenia
majątku. Rycerz Baldarich-Bałdrzych z powodu ciężkiej potrzeby wynikłej na skutek jego
udziału w wyprawach z lat 1222-1223, podejmowanych przez książąt polskich przeciw
Prusom, zdecydował się sprzedać swoją wieś.
Opat wykorzystał trudną sytuację rycerza i kupił jego wieś Bałdrzychów nad Nerem za
sumę 80 grzywien czystego srebra i 5 denarów erfurckich, zwanych szerokimi. Nabycie wsi
przypieczętował przeprowadzając starodawny obrzęd picia wody.
Radośnie zawołałem:
Eureka!
Oto w dokumentach opactwa po raz pierwszy natrafiłem na nazwisko Baldarich-
Bałdrzych, którego legendarnych skarbów poszukiwała Czarna Milady. Baldarich-Bałdrzych,
przez którego być może zginął Herakliusz Pronobis.
A więc nie opat Bernard związany był z osobą owego Baldaricha-Bałdrzycha, lecz opat
Willerm? Legenda z Przeklętnika opowiada, że Baldarich-Bałdrzych został spalony na stosie.
Willerm działał w latach dwudziestych XIII stulecia, wówczas jednak nie było inkwizycji.
Czarna Milady mówiła Pronobisowi, że jest ostatnią z rodu Bałdrzychów. A więc istniał i ród
Bałdrzychów?
Znowu ogarnęły mnie wątpliwości. Znowu nic nie wiedziałem, znowu uciekła mi z ręki
nić przewodnia tajemniczej historii z zamierzchłej przeszłości, która nagle brutalnie wdarła
się we współczesność, zabiła Pronobisa, a mnie i Natanielowi kazała szukać morderców i
przeżywać najdziwniejsze przygody.
Czarna Milady mogłaby chyba podać mi jakąś wskazówkę. Lecz i ona wymknęła mi się z
rąk pozostawiając ostrzeżenie Radzę przestać bawić się w czarnoksięstwo. To może pana
zbyt drogo kosztować .
ROZDZIAA DWUNASTY
%7łYCIE JEST RYZYKIEM " PROFESOR ZANN CHCE UCIEC W
STRATOSFER " PRZYPOWIEZ MISTRZA NATANIELA " ZNIKNICIE
ZWARIOWANEGO ZEGARA
Ponieważ długo w noc próbowałem siłę swego rozumu zmierzyć z tajemnicami Sulejowa
i Nieborowa, zasnąłem dopiero, gdy pierwsze kury zapiały . Obudziłem się, a tak naprawdę
obudziło mnie pukanie do drzwi, około południa.
Proszę, proszę! zawołałem.
Na stole, niczym wyrzut pana Józefa, stała taca z wystygłym śniadaniem, a w drzwiach
redaktor naczelny Horyzontów Filozofii .
Mierzył mnie przez chwilę ironicznym spojrzeniem, po czym bezceremonialnie a
bezszelestnie jak wszystko co robił umieścił się w fotelu:
Nie trzeba tyle myśleć, zwłaszcza w nocy pokręcił z naganą głową.
Przyjąłem z pokorą tę uwagę bądz co bądz specjalisty od myślenia.
No i jak, proszę pana? przyjrzał się swoim paznokciom. Namyślił się pan?
Zdemaskujemy malarza?
Teraz ja obejrzałem swój manikiur:
A czy to się uda?
Ziewnął.
Nie. Ale mielibyśmy wspaniałą zabawę. Nudno tu i smutno. Nawet nie ma z kim zagrać
w pokera!
Filozoficzny poker? To ciekawe... pomyślałem.
A Zann i Grzegorczyk?
Pogardliwie wydął wargi:
To golcy, bez pieniędzy wyprężył się w swym wytartym nieco garniturze. Drogi
panie, poker to hazard, a hazard wymaga pieniędzy. Zann i Grzegorczyk nadają się najwyżej
do tysiąca , ale nie do poważnej gry z dreszczykiem emocji! tu małe oczy niespodziewanie
zabłysły.
Czyż nasze życie, samo w sobie, nie jest wystarczającą emocją? wtrąciłem.
Ech, życie! zaśmiał się. Tu ma pan rację! To dopiero hazard! wykrzyknął z tak
głębokim przekonaniem, że aż mnie zdziwiło.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]