[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ła glinę zachęcając dwóch poważnych małych chłopców do tego zajęcia. Jej twarz była
taka jak zwykle, czuła, brzydka, bez wyrazu. Panująca wkoło atmosfera śmierci i strachu
zdawała się nie mieć na nią żadnego wpływu...
Hori błagał Renisenb, aby nie myślała, ale nie mogła go posłuchać. Jeśli Hori znał
wroga, jeśli Esa go znała, nie było żadnego powodu, żeby ona nie miała znać go także.
Może byłaby bezpieczniejsza nie wiedząc, ale żadna ludzka istota nie byłaby z tego za-
dowolona. Chciała wiedzieć.
To musiało być bardzo proste, naprawdę bardzo proste. To jasne, że jej ojciec nie
mógł chcieć śmierci własnych dzieci. Został tylko, kto został? Zostały tylko dwie oso-
by: Kait i Henet.
Kobiety...
I z pewnością nie miały powodu, by zabijać...
A jednak Henet nienawidziła ich wszystkich... Tak, bez wątpienia Henet nienawidziła
ich. Przyznała, że nienawidzi Renisenb. Dlaczego więc nie miałaby równie mocno nie-
nawidzić pozostałych?
139
Renisenb próbowała zgłębić mroczne zakamarki udręczonego mózgu Henet. %7łyła
tutaj wszystkie te lata, pracując, obnosząc swoje poświęcenie, kłamiąc, szpiegując, siejąc
niezgodę... Przybyła dawno temu, jako uboga krewna pięknej i wielkiej damy. Patrzyła,
jak piękna dama żyje szczęśliwie z mężem i dziećmi. A ją porzucił mąż, jedyne dziec-
ko umarło... Tak, tak to musiało być. Jak rana od ukłucia dzidy, którą Renisenb kie-
dyś widziała. Zagoiła się szybko na powierzchni, ale wewnątrz ropiała, a ramię spuchło
i stwardniało. A potem przyszedł lekarz i wymawiając odpowiednie zaklęcia, wbił mały
nóż w twardą, spuchniętą, zniekształconą kończynę. To było jak przerwanie tamy iryga-
cyjnej. Wylała się wielka fala wstrętnie cuchnącej cieczy...
To samo, być może, działo się z umysłem Henet. Smutek i krzywda zbyt szybko zła-
godniały, a wewnątrz pozostała trucizna, wzbierająca wielką falą nienawiści i jadu.
Ale czy Henet nienawidziła Imhotepa? Na pewno nie. Przez lata schlebiała mu
i płaszczyła się przed nim... Wierzył jej bez zastrzeżeń. Z pewnością to poświęcenie nie
mogło być całkowicie udawane.
A jeśli była mu oddana, czy mogła z premedytacją zadawać mu smutek i cierpienie?
Przypuśćmy jednak, że i jego nienawidziła, że zawsze go nienawidziła. Specjalnie mu
schlebiała, chcąc wykazać jego słabość? Przypuśćmy, że Imhotepa nienawidziła najbar-
dziej? Wówczas w czymże ten wykoślawiony, przeżarty złem umysł znalazłby większą
przyjemność jak nie w tym właśnie: pozwolić mu patrzeć, jak jedno po drugim umie-
rają jego dzieci...?
Co się stało, Renisenb? Kait wpatrywała się w nią. Dziwnie wyglądasz.
Renisenb wstała.
Czuję się, jakbym miała zwymiotować powiedziała.
W pewnym sensie była to prawda. Obraz, który podsunęła jej wyobraznia, przypra-
wił ją o mdłości. Kait zadowoliła się tym wyjaśnieniem.
Zjadłaś za dużo zielonych daktyli... albo może nieświeżą rybę.
Nie, nie, to nie od jedzenia. To ten koszmar, który przeżywamy.
Och, to głos Kait zabrzmiał tak nonszalancko i obojętnie, że Renisenb spojrza-
ła na nią szeroko otwartymi oczami.
Czy ty się nie boisz, Kait?
Nie, nie sądzę odparła Kait po zastanowieniu. Jeśli cokolwiek stanie się
Imhotepowi, dzieci będą pod opieką Horiego. Hori jest uczciwy. Będzie strzegł ich dzie-
dzictwa.
To raczej Jahmose.
Jahmose także umrze.
Kait, mówisz to tak spokojnie. Czy cię to wcale nie obchodzi? To znaczy, że mój
ojciec i Jahmose umrą?
Kait zastanowiła się i wzruszyła ramionami.
140
Obie jesteśmy kobietami, bądzmy więc szczere. Imhotepa uważałam zawsze za
niesprawiedliwego tyrana. Zachował się ohydnie w całej tej historii ze swoją konkubi-
ną. Za jej namową chciał wydziedziczyć swoje własne potomstwo. Nigdy nic lubiłam
Imhotepa. Co do Jahmosego, jest niczym. Satipy nim rządziła. Ostatnio, od kiedy ode-
szła, zrobił się ważny, wydaje rozkazy. Zawsze będzie wolał swoje dzieci niż moje to
naturalne. Więc jeśli ma umrzeć, moje dzieci na tym skorzystają. Tak to widzę. Hori nie
ma dzieci i jest sprawiedliwy. Wszystkie te wydarzenia są niepokojące, ale pomyślałam
niedawno, że w rezultacie bardzo możliwe, że wyjdą nam na dobre.
Możesz tak o tym mówić, Kait? Tak spokojnie, tak zimno? Kiedy twój własny mąż,
którego kochałaś, pierwszy został zabity?
Kait spojrzała na Renisenb wzrokiem, który zdawał się wyrażać pogardliwą ironię.
Czasami jesteś jak Teti, Renisenb. Naprawdę, można by przysiąc, że nie starsza.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]