[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Goliatem, a na jakÄ… najbardziej nawet praworzÄ…dny harcerz nie potrzebuje
pozwolenia. Proce.
Wło\yliśmy kulki ło\yskowe w proce ciągnął Piotr a trzeba było z tym
zaczekać, a\ cienie dotrą do pałacu i do kogoś, kto na nie zapewne czekał. Ale
sam druh rozumie: noc, nerwy, no i to, \e cokolwiek wiedzieliśmy o strzale do
druha... Trudno! Wło\yliśmy po kulce i Jarek z Markiem zaczęli kręcić procami,
a ja przez lornetkę namierzałem. Jeden cień był gruby, a drugi mały i chudy
Bach Majonosy i Szczurek pomyślałem
Ten gruby: kic, kic... a mały: kic, kic, kic... strasznie trudno było w niego
celować! wtrącił Marek.
Od kiedy to się kica na szczudłach? teraz ja się wtrąciłem.
Czym\e jest nazwa? To co zwiemy ró\ą, pod inną nazwą równie by
pachniało odparował Marek
A to co? nie powstrzymałem zdumienia.
Ponoć Szekspir grzecznie odpowiedział ten obwieś.
No dobrze, niech kicają! poddałem się
A tu Piotr mówi: Wróg w polu trafienia... Achtung! Achtung!
wyprzedził pozostałych Jarek.
Piotrze po raz któryś nie wytrzymałem od kiedy to polski harcerz
u\ywa niemieckich komend!
Tak jakoś wyszło nie przejął się zbytnio mym okrzykiem Piotr ostatnio
czytałem Okręt, bestseller o U-bootach. Zresztą najwa\niejsze, by wroga czy
przestępcę zniszczyć, a po jakiemu, to ju\ sprawa drugorzędna! No więc ja:
Feuer! Jarek przykręcił, świsnęło i wrzask od strony tamtych; i ju\ gruby na
śniegu! Trafiony, zatopiony! To ja ponownie: Feuer! . Zagwizdała proca
Marka, ale pudło!
Mówiłem, \e w tego małego trudno trafić... jęknął Marek.
Na szczęście zdą\yłem załadować jeszcze raz i rozkręcić gorączkował się
Jarek. I mały jak śliweczka, na dół! Nawet szczudeł nie puścił!
A \e mnie się to ostatnie Feuer! dość głośno krzyknęło, to chudy w pisk:
Namierzają nas! I obaj chodu! Gdzieś tam jeszcze zawył na ostrych obrotach
silnik auta i cisza.
Czy\by tu była i Czarna Milady? posmutniałem.
A \e nie kłamiemy powiedział po chwili Piotr tu dowody... wyciągnął
zza krzaka dwie pary szczudeł i dumnie jak zdobywca wrogich chorągwi pod
Grunwaldem rzucił mi je pod nogi.
Przenigdy nie stanąłbym po przeciwnej wam stronie powiedziałem
powa\nie.
Co druh mówi?
CytujÄ™. Tylko \e to nie Szekspir, ale Browling. Te\ niezgorszy...
Urwisy poruszyły się razno:
Czyli wszystko w porzÄ…dku?
Jak najbardziej!
Tylko... nieśmiało odezwał się Marek niech druh nikomu o tym
wszystkim nie mówi. No bo szczudła, proce... Kto w to uwierzy?!
Kiwnąłem głową z kole\eńskim zrozumieniem.
Macie rację. Mnie dziś nie uwierzono we współczesną kuszę...
ROZDZIAA DZIESITY
NOWA KRADZIEÅ› " KORYTARZ URN " ZNIKNICIE MALARZA
BORÓWKO " WINA BDZIE DAROWANA W POAOWIE "
RATUJMY NASZE SAMOCHODY " KOMU UFA POLICJA "
URWISY ZAWSZE GOTOWE
Jak nakazuje nieborowski obyczaj punkt ósma pan Józef, ubrany w czarną
liberię woznego, przyniósł mi do łó\ka obfite śniadanie. Okraszone było tym
\yczliwym spojrzeniem, jakim darzą ci, którzy od siedemdziesięciu pięciu lat
wstają codziennie o piątej, wszystkich tych, co wstają ju\ choćby w pół godziny
po nich. A ja wstawałem dopiero o siódmej... Pan Józef zaś zaraz po powstaniu
za\ywał o\ywczej kąpieli w zimnej wodzie...
Czy przy goleniu u\ywa pan tez, zimnej? ośmieliłem się szepnąć.
Słucham? zapytał troskliwie pan Józef.
Nie, nic, przepraszam wybąkałem. Chciałem tylko spytać o pogodę...
Jest wspaniaałaa! uśmiechnął się pan Józef, odsłaniając okno. Proszę
śniadać szybko, póki kawusia nie wystygła i na dwór! A wie pan dodał,
zmierzajÄ…c ju\ ku drzwiom dzisiaj w nocy ukradli nam to nam mocno
zaakcentował Riberę i tego, no... Durera...
Co? krzyknąłem wyskakując z łó\ka i omal nie przewróciłem tacy ze
śniadaniem.
Józef nie umiał jednak (a mo\e nie było mu wolno?) podać szczegółów nowej
kradzie\y.
W te pędy począłem równocześnie jeść, myć się i golić. Potem z nieco
pokiereszowanym obliczem zbiegłem na dół, do mistrza.
Spotkałem go samotnego w długim korytarzu. Zpieszył do mnie z tą samą
rewelacjÄ…, co i ja do niego:
Wyobraz sobie, Tomaszu, \e przed chwileczką był u mnie kustosz,
wykrzykujący w głos, \e to ja wskazałem złodziejom naprawdę cenny łup,
opowiadając wczoraj, \e jedyne, na co bym się pokusił, będąc ich kolegą po
fachu, to GÅ‚owa starca i GÅ‚owa Chrystusa w cierniowej koronie ! Zatem
nawet nie wolno nam westchnąć z zachwytu przed jakimkolwiek dziełem sztuki,
zaliczeni zostaniemy bowiem o ile nie w poczet złoczyńców, to przynajmniej ich
wspólników! Od dziś jedyne co mi się podoba, to Pałac Kultury. Być mo\e ktoś
mnie wyśmieje, ale przynajmniej nie zamknie do więzienia! Nataniel
wybuchnął gorzkim śmiechem. A zresztą dodał ju\ spokojniej, ze zwykłą
sobie łagodną ironią ten Durer to przecie\ nic pewnego. Same inicjały A.D. i
czas, w którym powstał obraz, to jeszcze za mało, Tomaszu, za mało...
Jednak to wszystko, mistrzu ośmieliłem się wtrącić daje policji niezbity
dowód, \e złodziej nie zna się na sztuce. Ciekawe zatem, jak przyporządkuje
go ona naszemu towarzystwu wywodzÄ…cemu siÄ™ z jej rozmaitych dziedzin?
Nataniel popatrzył na mnie z lekkim politowaniem:
Czy\byś naprawdę a\ tak krótko \ył na tym świecie, Tomaszu, \e nie wiesz,
i\ co jak co, ale przyporządkowywać sprawców do przestępstw wedle swej
wygody policja umie znakomicie? A z drugiej strony, czy\ trudno ci wziąć pod
uwagę mo\liwość, \e przynale\ność kogokolwiek z nieborowskiego grona do
kapłanów sztuki jest pozorowana?... Ech, zapomnijmy lepiej choć na moment o
przestępstwie, które krótkie ma nogi i zwróćmy się ku uczuciom, co trwają
wiecznie! tu mistrz zatrzymał się przed mijaną, bielejącą alabastrem, urną i
dr\ącym z prawdziwego wzruszenia głosem odczytał widniejący na niej łaciński
napis:
Deis Manibus Lucio Publicio Leanati Iuniori Fillio Optimo Pientissimo Qui
Vixit Annis XIX Mensibus IX Diebus XX Fecerunt Lucius Publicius Leanas Et
Iulia Cleopatra Parentes...
Wtórowałem mu cicho po polsku:
Bogom podziemnym, Lucjuszowi Publicjuszowi Leanasowi MÅ‚odszemu,
który \ył dziewiętnaście lat, dziewięć miesięcy i dwadzieścia dni, wykonali
Lucjusz Publicjusz Leanas i Julia Kleopatra, rodzice...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]