[ Pobierz całość w formacie PDF ]
klienta.
Nie zawracaj sobie tym głowy.
Rosanna weszła triumfalnie, niosąc w jednej ręce grubą teczkę
papierową, a w drugiej latte.
Przyniosłam ci kawę. Taką, jak lubisz.
To było niezwykłe wydarzenie. Ros nigdy nie podawała kawy
pracownikom, zawsze było na odwrót.
Gruba teczka oznacza więcej pracy. Zwietnie. Nie będzie czasu na
rozpamiętywanie katastrofalnego błędu, jakim było przypisanie Jaredowi
uczuć, do których najwyrazniej nie był zdolny.
Z przyjemnością pociągnęła łyk gorącej kawy.
Chcesz mnie przekupić, Ros?
Nie, to raczej podziękowanie. Szefowa była podejrzanie
zadowolona z siebie.
Za co?
To. Stuknęła paznokciami w papierową teczkę z miną kota,
który się dobrał do śmietanki. Pamiętasz awans, który ci obiecałam?
Dotrzymane. Mówiłam ci, że Dziewiątka planuje nowy reality show na
bazie Robinsonów? To będzie edycja światowa. Niesamowite pieniądze na
reklamę. Jesteś menedżerem tego projektu. Lecisz na pół roku do Los
Angeles.
- Słucham?!
- Amerykańska edycja miała fantastyczną promocję. Dziewiątka
wysyła cię tam, żebyś się nauczyła na miejscu i przeprowadziła coś
podobnego dla nich. Biorą na siebie wszystkie koszty. Taka okazja zdarza
się raz w życiu, siostro. Złapałaś pana Boga za nogi.
114
R
L
T
Kristi siedziała oniemiała za zdumienia. Awans był jej marzeniem, a
teraz otwierały się przed nią zupełnie nowe możliwości. Skąd więc ten
dreszcz rozczarowania?
- Masz taką kwaśną minę, bo będzie ci brakowało kochasia? Nie
martw się, wyjeżdżasz za parę tygodni. Masz mnóstwo czasu na czułe
pożegnanie poradziła Ros.
Wtedy dotarła do niej cała ironia sytuacji. Odwrócenie ról. Osiem lat
temu wyjechał Jared, by robić karierę. Teraz przyszła jej kolej. Powinna się
cieszyć. Oto prawdziwy finał ich historii. Dlaczego czuje się rozdarta?
- Wyglądasz, jakbyś obmyślała tysiąc i jeden sposobów na
powiedzenie do widzenia zaśmiała się szefowa. Trzymaj się. Przyślę
ci szczegóły mejlem.
- Dziękuję za awans.
- Zapracowałaś na niego, skarbie. Do zobaczenia.
To prawda, zapracowała. Spędziła tydzień z Jaredem, śledzona przez
kamery, i skompromitowała się na oczach całego świata. Należy jej się
wyjazd do Ameryki.
Czas się pożegnać z przeszłością, tym razem bezpowrotnie.
Kiedy wczoraj zostawiła Jareda na nabrzeżu, coś w niej
nieodwracalnie pękło. Przyznał, że chciałby się z nią spotykać, nawet być w
pewnego rodzaju związku, ale nie zamierzał się z nią ożenić. Sprawa jest
prosta nie kochał jej aż tak bardzo, nigdy jej tak nie pokocha.
Może powinna być mu wdzięczna, że słuchał jej na tyle uważnie, by
pamiętać, że jej zależy na ślubie, że chce miłości na całe życie. Nie
oszukiwał jej, przyznał uczciwie, że ma inny system wartości. Co za szkoda!
Przed wyjazdem do Los Angeles powinna się z nim pożegnać. Tym
razem na swoich warunkach.
115
R
L
T
Nie chce przez sześć miesięcy zastanawiać się nad każdym słowem i
gestem dramatycznej rozmowy na bulwarze. Tym razem definitywnie
wyrzuci Jareda ze swojego życia.
Jared po raz setny podnosił i odkładał słuchawkę.
Chciał zadzwonić do Kristi. Powinien zadzwonić. Przynajmniej po to,
by sprawdzić, jak się czuje. Za każdym razem przerywał w połowie. Co ma
jej powiedzieć? %7łe przeprasza ją, bo niewystarczająco ją kocha? %7łe
przeprasza, bo nie umie dać jej tego wszystkiego, na co Kristi zasługuje? %7łe
nie ma odwagi przeprowadzić rewolucji we własnym życiu?
O świcie pojechał do centrum sportowego. Zajmie się pracą i
przestanie myśleć o Kristi. Zamówi sprzęt, sprawdzi sprawozdania dla
banku, przeczyta materiały przygotowane dla prasy. Wszystkie te rzeczy
mógłby załatwić menedżer, ale Jared chciał być kimś więcej niż inwestorem.
Czuł pokrewieństwo z dzieciakami, dla których stworzył Adrenalinę.
Miał inwestycje na całym świecie. Mądrze lokował pieniądze
zarobione na tenisie. Mógłby próżnować do końca życia, jednak nie
zamierzał być trzydziestoletnim emerytem ścigającym się na rajdach w
Monte Carlo.
Sydney to jego nowy dom. Zrobi wszystko, aby każde dziecko,
któremu los nie sprzyja, miało szansę na znalezienie w Adrenalinie
bezpiecznego miejsca.
Siema.
O framugę opierał się Bluey. Jego nastroszone rude włosy wyrażały
ogólne nastawienie do życia i ludzi.
Cześć, Bluey. Właz.
Ponury nastolatek wszedł do środka i niedbale opadł na fotel. Jared
pogratulował sobie w myślach, że na środku pokoju nie ustawił biurka, tylko
116
R
L
T
zestaw kanap z poduszkami. To miało wyrażać jego politykę otwartych
drzwi. Nastolatki nie czują się komfortowo, gdy ktoś dorosły wyraznie daje
im odczuć, kto tu rządzi. Jared chciał, by dzieciaki wiedziały, że on jest tu
dla nich.
Czytałem twój blog przyznał chłopak.
Co o nim myślisz?
Ciała nie dałeś, ale nie powala, stary.
Jared uśmiechnął się, bo samo zainteresowanie ze strony chłopca było
dużym sukcesem.
W przyszłym tygodniu program będzie nadawany w telewizji.
Obejrzyj, może ci się spodoba.
Zobaczę.
Bluey swoim zwyczajem zaczął wyskubywać nitki z dziury w
dżinsach.
Chcielibyśmy z chłopakami pograć w kosza. Da się?
Jasne. Mamy boiska, mamy piłki. Chcesz sprawdzić?
Chłopak rozejrzał się wokół, jakby oczekiwał, że zaraz wyskoczy jakiś
dozorca i palnie go w ucho. Biedak. Pewnie nieraz mu się to przydarzało.
Po drodze wezmiemy wodę do picia i piłkę. Chętnie się trochę
rozruszam.
Twarz chłopca rozpromieniła się i nagle wyglądał jak każdy dzieciak
w jego wieku, gotowy do zabawy na boisku. Jared miał ochotę go uściskać.
Decyzja osiedlenia się w Sydney i zbudowania centrum okazała się
[ Pobierz całość w formacie PDF ]