[ Pobierz całość w formacie PDF ]

deszczu. Nataniel nie wypowiedział głośno tego, co pomyślał: sen Ellen był straszliwie
realistyczny. Naprawdę pokazał jej wejście do doliny takie, jak wyglądało dawno temu,
dokładnie nie wiadomo kiedy. I że głosy, które usłyszała... to były te same głosy, które
prześladowały ją poprzednio, a nie tylko ich wspomnienie. To były prawdziwe głosy osób
uczestniczących w dramacie, który musiał się kiedyś rozegrać w tej okolicy.
Nataniel wcale tego nie zgadywał. On to wiedział, miał tę swoją szczególną pewność,
objawiającą się myślą lub wizją z krainy cieni.
Trzymając się za ręce ostrożnie weszli do doliny zła.
- Jak tu cicho - szepnęła Ellen spoglądając na skały. - Nikt nie woła.
- Tak, twoja misja już się skończyła. Oni cię wezwali, a ty wróciłaś. Czekają na twoją pomoc.
Znają cię. Wiedzą, że jesteś gotowa oddać wszystko, aby pomóc innym. Ufają ci.
- Tak, czuje się wyrazne wyczekiwanie. Ale czy to naprawdę jacyś  oni ? Czy to nie sama
dolina? Natura?
Nataniel przystanął i nasłuchiwał. Wyglądał przy tym tak tajemniczo i zniewalająco, że Ellen
musiała odwrócić głowę.
Długo stali bez ruchu w ciasnym, porośniętym mchem przejściu pomiędzy wielkimi blokami
skalnymi. Podłoże było tu bardzo zdradliwe, pod mchem kryły się jamy i kamienie. Po obu
stronach na stromych zboczach zamykających dolinę rosły na wpół umarłe, urodzone w
ciemności świerki. Najniższe gałęzie były zupełnie martwe, żyły jedynie wierzchołki.
Nataniel milczał tak długo, że Ellen zaczęła się niepokoić. Wreszcie powiedział z wahaniem:
- Tak, to na pewno sama dolina. Tak jak mówisz: zło wżarło się tu na stałe.
Ruszyli. Nataniel był rad, że Ellen nie wyczuła tego samego, co on: że nie są sami w dolinie.
Ktoś szedł za nimi, cicho, wyczekująco.
Ellen miała rację, to miejsce było naprawdę złe. Popełniono tu okrutną zbrodnię, wprost
trudno uwierzyć, że człowiek może być Zdolny do czegoś takiego. Ale z wrażenia szaleńczej
130
pogoni, prześladowania, którego Ellen doświadczyła w dzieciństwie, nic teraz nie zostało.
Kiedy o tym pomyślał, Ellen ubrała to w słowa:
- Czy czujesz ten cichy smutek? Krople deszczu skapujące z gałęzi świerków, welony mgły
snujące się w powietrzu, wszystko czeka, pogrążone w żałości. To takie piękne, zapada
głęboko w duszę.
- To prawda. Nietrudno będzie oczyścić to miejsce. Dolina dojrzała już do przyjęcia pomocy.
Dość wycierpiała z powodu swego zła.
Całkiem nieoczekiwanie stanęli przy krańcu doliny, drogę zagrodziło im bagniste jezioro.
Nataniel zesztywniał, chłonąc wrażenia każdym nerwem.
- Co się stało? - spytała Ellen.
- Nic - mruknął. - Idz brzegiem, pójdziemy dalej.
Pozwolił, by poszła przodem, sam odwrócił się i spojrzał na dolinę, a potem na uroczysko
rozciągające się u jego stóp.
- Wrócę tu - szepnął. - Bez dziewczyny...
Ellen czekała na niego.
- Aatwo poszło - powiedziała zadowolona. - Tym razem nic się nie stało.
Uśmiech Nataniela zmienił się w sztuczny grymas.
- Nie. Nic. Jak uważasz, zajrzymy od razu w to drugie miejsce?
- Skoro już zaczęliśmy...
W głosie Ellen nie wyczuwało się już napięcia. Nic złego nie mogło się stać, kiedy był z nią
Nataniel. Odegnał mroczne cienie.
Szli dalej w milczeniu. Minęli już tory kolejowe i kilka gospodarstw, w których nie było
żywego ducha, bo wszyscy pewnie przenieśli się do letnich zagród. Potem przecięli szosę
numer sześćdziesiąt, i wkrótce weszli na leśną dróżkę, na której Ellen dwanaście lat temu
po raz pierwszy ogarnął potworny strach.
- Natanielu - powiedziała Ellen z wahaniem. - Może po prostu uważasz mnie za histeryczkę?
Udało nam się bez trudu przejść przez dolinę, w dodatku zemdlałam...
Nataniel znalazł się w kłopocie. Nie chciał teraz, kiedy odzyskała spokój, znowu jej straszyć.
Pragnął jednak rozwiać wątpliwości dziewczyny. Otoczył dłońmi jej zabawną twarzyczkę.
131
- Kochana Ellen - Powiedział łagodnie. - Wcale nie wątpię w twoje słowa. Wiem, że niczego
nie wymyśliłaś.
To musiało na razie wystarczyć. Nie powiedział nic więcej pomimo pytającego spojrzenia
Ellen.
Ale jej to nie wystarczyło.
- Skąd o tym wiesz?
Nie mógł jej opowiedzieć o swoich wizjach. Na szczęście przypomniał sobie coś, co mogło
mu pomóc wybrnąć z kłopotliwej sytuacji.
- Zanim przyjechałaś, próbowałem badać tę sprawę na własną rękę, dzwoniłem tu i tam. Nie
umiałem określić dokładnie miejsca wydarzeń, ale teraz wiem, że to, co usłyszałem
wspomniane ledwie półsłówkami, jest prawdą. Jutro spotkam się z pewnym człowiekiem,
który udzieli mi dalszych wyjaśnień.
- Chcesz powiedzieć, że mimo wszystko istnieje jakaś znana historia o duchach związana z
tym miejscem?
- Nie, nie, to nie jest żadna historia o duchach. O ile dobrze zrozumiałem, nigdy tu nie
straszyło. Wiadomo natomiast, co się naprawdę wydarzyło.
- Co to było takiego?
- Mówiłem ci już, że nie znam szczegółów, bo osoba, z którą rozmawiałem, niezbyt dobrze
pamiętała tę historię, wiedziała jedynie, że popełniono tu straszliwą zbrodnię. Ten człowiek [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zboralski.keep.pl