[ Pobierz całość w formacie PDF ]

nie dadzą sobie rady. Potrzeba więcej niż dwóch wilków, żeby upolować większą ilość
jedzenia.
Telefon znowu zawibrował mi w dłoniach. Otworzyłam klapkę. Kolejny SMS od Sama.
Myslalenze ona umrze isabel. Czuje taka ulge ze to az bolh.
Usłyszałam, jak chłopak siedzący naprzeciwko mnie się śmieje i wiedziałam, że znowu czymś we mnie
rzucił, choć tego nie zauważyłam. Nie chciałam na niego zerkać, żeby nie myśleć o Jacku na tle tej samej
ściany.
Nagle poczułam, że będę wymiotować. Nie pózniej, nie prawdopodobnie, ale właśnie tu i teraz.
Musiałam natychmiast wyjść, żeby nie narobić sobie wstydu.
Odsunęłam krzesło, popychając przy tym Dolly, która była w połowie kolejnego głupiego pytania.
Lawirując pomiędzy stolikami, śpiewaczkami i przystawkami przygotowanymi ze stworzeń morskich
złowionych daleko stąd, dotarłam do łazienki  pomieszczenia bez ścianek działowych, urządzonego
przytulnie jak w domu  i weszłam do środka. Oparłam się o ścianę, zakrywając usta dłonią. Ale nie
zwymiotowałam. Zaczęłam płakać.
Nie powinnam sobie na to pozwolić, wiedząc, że będę musiała wrócić do stołu z opuchniętą twarzą,
czerwonym nosem i zaczerwienionymi oczami i wszyscy to zobaczą  ale nie potrafiłam się powstrzymać.
Zupełnie jakby łzy mnie dławiły. Ledwie oddychałam. Myślałam o Jacku, o tym, jak siedział przy stole,
zachowując się jak debil. W głowie słyszałam głos ojca mówiącego o snajperach w helikopterach. Myślałam
o Grace, która prawie umarła, a ja nawet bym o tym nie wiedziała, o idiotach wrzucających mi śmieci za
dekolt, prawdopodobnie i tak za głęboko wycięty jak na rodzinny obiad; o Cole u patrzącym na mnie na
łóżku; i o tym, co wywołało ten cały napad płaczu  o szczerym, wzruszającym SMS-ie Sama na temat grace.
Jack odszedł. Mój ojciec zawsze dostawał to, czego chciał. Ja pragnęłam i nienawidziłam Cole a St.
Claira. Nikt, nikt nigdy nie będzie czuł do mnie tego, co czuł Sam do Grace, gdy wysyłał mi tę wiadomość.
Osunęłam się na podłogę łazienki, opierając się plecami o szafkę pod umywalką. Przypomniałam
sobie pogardę, która przepełniała mnie, gdy znalazłam Cole a na podłodze w domu Becka  nie ostatnio,
ale wcześniej, kiedy powiedział mi, że musi się wydostać ze swojego ciała albo się zabije. Pomyślałam
wtedy, że jest taki słaby, egoistyczny, pobłażliwy wobec samego siebie. Ale teraz to rozumiałam. W tym
momencie, gdyby ktoś mi powiedział:  Isabel, mogę sprawić, że to odejdzie, tylko wez tę pigułkę , możliwe,
że bym ją przyjęła.
Rozległo się pukanie do drzwi.
- Zajęte  powiedziałam nie swoim głosem.
- Isabel?  To była moja matka.
Płakałam tak rozpaczliwie, że oddychanie sprawiało mi trudność. Postarałam się opanować głos:
- Zaraz wyjdę.
Gałka się obróciła. Cholera, w pośpiechu zapomniałam zamknąć drzwi.
Moja matka weszła do środka i zamknęła drzwi za sobą. Spuściłam wzrok, upokorzona. Widziałam
tylko jej stopy, tuz obok moich własnych. Miała na nogach buty, które jej kupiłam. To sprawiło, że znowu
zebrało mi się na płacz, a kiedy spróbowałam zdławić szloch, z mojego gardła wyrwał się paskudny dzwięk.
Matka usiadła na podłodze obok mnie, też plecami do umywalki. Pachniała różami, jak ja. Oparła
łokcie na kolanach i potarła twarz ręką.
- Powiem im, że się rozchorowałaś  mruknęła.
Schowałam twarz w dłoniach.
- Wypiłam trzy kieliszki wina, więc nie mogę prowadzić.  Wyciągnęła kluczyki i przytrzymała je
tak, żebym mogła je zobaczyć przez przerwę między palcami.  Ale ty możesz.
- A co z tatą?
- Tatę podwiezie Marshall. Stanowią dobraną parę.
Wtedy spojrzałam na nią.
- Zobaczą mnie.
Potrząsnęła głową.
- Wyjdziemy drzwiami z tej strony. Nie musimy mijać stolika. Zadzwonię do niego.  Użyła
chusteczki z torebki, żeby obetrzeć mi podbródek z łez.  Nienawidzę tej cholernej restauracji.
- Okej  powiedziałam.
- Okej?
- Okej.
Wstała, a ja złapałam ją za rękę. Uśmiechnęła się.
- Nie powinnaś siedzieć na podłodze& jest brudno i można coś złapać. Czemu jesteś cała w
okruszkach?
Zdjęłam drobinki z bluzki. Gdy stanęłyśmy obok siebie przed lustrem, obie wyglądałyśmy upiornie
podobnie, tyle że moja twarz była rozmazana od łez, a jej nie. Dwanaście miesięcy wcześniej było dokładnie
odwrotnie.
- Okej  powiedziałam.  Chodzmy, zanim znowu zaczną śpiewać. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zboralski.keep.pl