[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Zostawiam za sobą rozświetlone mury zmartwychwstałego na chwilę miasta i rozśpiewanych szczęściem
ludzi. Idę do morza, zanurzam się w nim. Sunę powoli przez gładką taflę wody, czując, jak narasta we mnie
poczucie nieopisanej ulgi. Gdzieś po drodze rozwieram palce, serce opada w głębiny. Na nic mi ono, już mi
niepotrzebne przecież. Już nie.
Jestem wolna. I ocalona.
Nadchodzi świt.
Budzę się nagle, siadam na materacu, rozpostartym na betonowej podłodze. Wokół mnie ożywione głosy
przyjaciół.
 Słyszałaś? Maciek nie żyje!  oznajmia wzburzona Ela, widząc, że wstałam.  Umarł przed paroma
godzinami, zdaje się, że na zawał& To straszne! Tak niespodziewanie! I to na dodatek w tak młodym wieku!
Przybieram poruszony, przejęty wyraz twarzy. Ale w środku nie czuję nic. Nic a nic. Pusto. Jakbym go nie
znała nigdy. Jakby pomiędzy nami nigdy nic nie było. Nigdy, nic.
Wstaję, wychodzę z cabaHi, idę w kierunku baHos, czyli tutejszej imitacji łazienek. Myję zęby, opłukuję
twarz& I nagle czuję, jak po moich udach spływają pierwsze krople gęstej, ciemnoczerwonej, miesięcznej
krwi.
Uśmiecham się.
Powolnym, spacerowym krokiem idę na plażę. Tam siadam na piasku, opierając się plecami o smukły pień
palmy kokosowej. Zachwyconym wzrokiem wodzę po okolicy.
Morze faluje przepięknym, lazurowym kolorem. Miałki piasek lśni najczystszą bielą. Palmy wdzięcznie
stroszą swoje zielone pióropusze. Wielobarwne ptaki przekrzykują się wesoło. Kraby wędrują po plaży,
naprawiając swe norki, spustoszone przez burzę.
Słońce błogosławi nas wszystkich, spoglądając z uśmiechem z góry.
A ja, jak Matka Ziemia, odżywam wraz z krwią. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zboralski.keep.pl