[ Pobierz całość w formacie PDF ]

nie wiedziała o tym wcześniej. No cóż. stało się, a teraz jak najprędzej musi się
stąd wydostać. Weszła do kuchni i złapała za słuchawkę telefonu.
- Na Boga, o co ci chodzi? - zapytał Nick, gdy Cassie wybierała numer.
- Najpierw mówisz  zaufaj mi", a potem robisz swoje. Pół godziny, wcześniej
chciałeś się kochać z Weroniką...
- Nie chciałem!
- ... ale ponieważ ona w porę cię przejrzała, więc postanowiłeś spróbować ze
mną. Ta czy tamta, bez różnicy, byle zaliczyć następną dziewczynę. To po prostu
żenujące. Mam ciebie serdecznie dość.
- Prcykro mi, ale może powiesz, o co konkretnie mnie oskarżasz?
- Nie wezwałeś taksówki. Weronika cię zignorowała, ale ja zostałam, więc
pomyślałeś, że jeszcze możesz się zabawić.
W słuchawce odezwał się głos dyspozytora:
- Melchester Taxi. W czym mogę pomóc?
- Chciałabym zamówić taksówkę do Avonlea Cottage w Little Wickham.
- Niedawno wysłaliśmy tam jedną.
- Tak, ale już odjechała... - Głos Cassie zamarł, bo właśnie ktoś zadzwonił do
drzwi. Odwróciła się i zobaczyła jasny napis TAXI nad dachem samochodu, który
stał przed domem. Zaniemówiła, więc Nick wziął od niej słuchawkę i przeprosił
dyspozytora za nieporozumienie.
- No i co masz mi do powiedzenia? - zapytał speszoną Cassie, marszcząc brwi.
Chyba tylko to, pomyślała, że nie mam szczęścia do mężczyzn i dlatego ich
unikam.
- Pójdę już - powiedziała cicho. - Do widzenia.
- A twoje buty? Zapomniałaś o nich.
W jego oczach zobaczyła wesołe błyski. Czyżby ta cała sytuacja po prostu go
bawiła?
S
R
- Powieś je sobie na ścianie jako wspomnienie po tej, która najpierw skopała cię
z łóżka, a potem poszła sobie - rzuciła z progu.
Niestety, Nick nie wybiegł za nią z butami, na co podświadomie liczyła.
- Do College Close proszę - powiedziała, gdy wsiadła do taksówki.
Tymczasem Nick miał do wykonania kilka ważnych i pilnych telefonów.
I
S
R
ROZDZIAA DZIESITY
Cassie prawie nie spała tej nocy, bowiem wydarzenia związane z kolacją u
Nicka Jeffersona kompletnie zburzyły jej spokój. Ponadto podczas szalonego
wieczoru mocno nadwyrężyła chorą nogę i tylko dzięki środkom przeciwbólowym
mogła jako tako się poruszać. Zamartwiała się tym, że nie będzie w stanie
prowadzić samochodu ani rozbić namiotu.
By odpędzić natrętne myśli, kilka razy sprawdziła, czy wśród bagaży
przygotowanych na biwak niczego nie brakuje, upiekła następne ciasto na drogę
oraz ugotowała kompot.
Dlaczego Nick udawał, dlaczego kłamał? Potraktował ją instrumentalnie i
dążył tylko do jednego, to znaczy, by Cassie mu się oddała. Tak, pragnęła go, być
może nawet kochała, nie zamierzała jednak stać się kolejną jego zabawką. Nie
potrafiłaby wtedy spojrzeć w lustro.
Była kobietą wprost stworzoną do miłości, uczuciową i z natury głęboko
lojalną, lecz mogła rozkwitnąć tylko w prawdziwym, opartym na miłości,
przyjazni i zaufaniu związku, natomiast zupełnie nie odpowiadał jej przypadkowy
seks, więcej, napawał ją wstrętem. Nieudane i tragicznie zakończone małżeństwo
z Jonathanem złamało jej serce i poraniło duszę. Rodzina i przyjaciele byli
przekonani, że nadal kocha zmarłego męża, dlatego z nikim nie potrafi się
związać, jednak prawda była inna. Cassie, choć może zabrzmi to okrutnie, z ulgą
przyjęła śmierć Jonathana, natomiast raz na zawsze straciła zaufanie do mężczyzn,
szczególnie tych, którzy łatwo nawiązywali kontakt z kobietami, potrafili z nimi
flirtować i obiecywali gwiazdki z nieba, byle osiągnąć cel.
S
R
Zrezygnowawszy z osobistego szczęścia, Cassie rzuciła się w wir pracy i
szybko zrobiła dużą karierę w swej branży. Niczego więcej nie pragnęła.
Odzyskała spokój, realizowała się zawodowo, była powszechnie szanowana, a
przez najbliższe osoby kochana.
Teraz jednak wszystko się zmieniło. Czuła w sobie głęboki, dojmujący smutek,
a także pustkę, którą mógł wypełnić tylko Nick. Niestety, poza krótką,
okazjonalną przygodą, nie był nią zainteresowany. Był facetem
nieodpowiedzialnym, emocjonalnie niedojrzałym, sroką uganiającą się za
kolejnymi błyskotkami,
O świcie, zmęczona i niewyspana, zaparzyła dzbanek kawy i zaniosła go do
ogródka, by stamtąd patrzeć, jak budzi się dzień. Dem przyłączył się do niej,
zwijając się w kłębek na wiklinowym fotelu.
Cassie bardzo kochała swojego kota. Był jej starym i niezawodnym
kompanem, któremu mogła powierzyć wszystkie swoje tajemnice. Niestety, był
tylko zwierzątkiem i nie dało się z nim prawdziwie porozmawiać.
- Przydałby się nam jakiś współlokator - powiedziała do złocistego pupila.
Nagle jej piękny dom wydał się jej cichy i pusty.
Dzięki Bogu, niedługo przyjedzie Matt z chłopcami i skończy się ta dojmująca
cisza, pomyślała. Wzięła prysznic oraz, wbrew swoim zwyczajom, zjadła treściwe
śniadanie, czyli jajecznicę na bekonie, tosty i domowe konfitury.
Ucieszyła się na widok szwagra i jego synów, jednak Matt natychmiast wyczuł,
że coś jest nie w porządku. Spojrzał na obandażowaną kostkę Cassie i zapytał z
niepokojem:
I
- Czy naprawdę dasz sobie radę?
Gdy chciała go zapewnić, że wszystko jest w porządku, przed dom zajechał
minibus. Nie był to zwykły widok na przykatedralnej uliczce, i serce Cassie zabiło
mocniej. Czyżby Nick, mimo wczorajszych wydarzeń, postanowił dotrzymać
danego słowa?
S
R
I rzeczywiście, bo z okienka kierowcy wychylił się Jefferson. Nie wiedziała,
czy powinna się z tego cieszyć, bowiem rozum jej podpowiadał, że ten mężczyzna
oznacza dla niej tylko kłopoty, mimo to spontanicznie uśmiechnęła się na
powitanie niespodziewanego gościa.
- Wszyscy gotowi? - zapytał wesoło Nick, otwierając drzwi i wyskakując z
samochodu.
Niestety, unikał jej wzroku, i Cassie natychmiast posmutniała. Przyjechał tu
tylko dlatego, by wywiązać się z umowy, pomyślała.
- Czy to jest Nick Jefferson? - mruknął Matt. - Nie wiedziałem, że ty i on...
Cassie szybko powiedziała:
- Nie ma o czym mówić.
- Czy Lauren już wie?
- Oczy wiście, że nie... Znasz go? - spytała obojętnie.
- Poznałem go na służbowej kolacji - odparł z uśmiechem. - Ale z ciebie
numer, Cassie. Nic dziwnego, że nie chciałaś rozmawiać ze mną przez telefon, bo
miałaś milsze zajęcie. Niech tylko opowiem o tym Lauren...
Uznała, że nie ma sensu wyprowadzać szwagra z błędu, bo i tak by jej nie
uwierzył, a teraz już się niecierpliwiłaby podzielić się z żoną szczęśliwą nowiną.
Przy okazji będą mogli powspominać miłe początki ich znajomości. Cassie
podeszła do minibusa.
- Na Boga, co ty tu robisz? - spytała cicho.
- Wybierasz się z trzema chłopcami na biwak, a ponieważ tylko ja mogłem
zająć się córkami Helen, to może połączylibyśmy siły?
- Przyjechałeś z siostrzenicami? - zdziwiła się Cassie, zerknęła za Nicka i
ujrzała cztery pary szarych oczu, bystro spoglądających znad równo przyciętych
grzywek. Wszystkie dziewczynki miały jasne włosy i jednakowe fryzury.
- Sadie, Bethan, Emily i Alice - przedstawił je Nick. - Dziewczyny, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zboralski.keep.pl