[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Nie jestem w stanie użyć słowa, zanim nie poznam i nie zrozumiem jego
zródeł, rozmaitych znaczeń i odcieni. Czasem, wychodząc ze znanych wy-
razów, tworzę nowe, będące częścią tylko mojego, własnego języka.
Wczoraj Podróżnik powiedział, że jego dewizą jest:  Pieprzę, więc je-
stem". Powiedział to po francusku, ale raczej w języku markiza de Sade niż
Moliera. Powtarzałam to za nim, dobrze się bawiąc  jak nową językową
grą.
Podróżnik często opowiadał o swoich przygodach w trzeciej osobie: po-
jechał, poderwał, zdobył... Za każdym razem mnie to dziwiło i nie mogłam
zrozumieć, o co mu właściwie chodzi. Jak gdyby się czegoś wstydził 
nie pasowało to do takiego światowca jak on. Ja zawsze wolałam proste i
jednoznaczne wypowiedzi.
 Pieprzę, więc jestem". Dlaczego nie mogę powiedzieć czy napisać tych
słów po arabsku?
We współczesnej arabszczyznie słowo to zakazane jest w oficjalnym
użyciu. Pieprzenie się  nik  jest grzeszne, choćby nawet było zgodne z
prawem muzułmańskim. Nawet podobne do niego słowo nikah, oznaczają-
R
L
T
ce faktycznie stosunek w łożu małżeńskim, zostało wymazane z tytułu jed-
nego z dzieł szacownego szajcha As Suju tiego. Kiedyś napisał on
traktat Al Idah fi Urn an nikah, czyli po prostu  Wyjaśnienia na temat
aktów seksualnych". Teraz przetłumaczono go z arabskiego na arabski: Al
Idah fi Urn al dżama znaczy niby to samo, ale ileż straciło ze swojego
ślicznego rymowanego brzmienia?
Kiedy któregoś dnia Myśliciel użył pewnego słowa po francusku, popro-
siłam go o przekład na arabski.
- Luń to pederasta  powiedział  a czasownik to będzie lata. Znasz
przecież tę opowieść z Koranu o Locie i jego ludziach. To słowa znane na-
wet w arabskich dialektach. Dlaczego pytasz?
- Nie wiem. Jest słowo dla mężczyzn, ale chciałabym wymyślić też słowo
dla kobiet. Co myślisz o tym, żeby też ten czasownik stworzyć od imienia?
Może safa od Safony? Można też zapożyczyć z francuskiego. W ten sposób
odróżnialibyśmy to, co robią pederaści, od tego, co robią lesbijki.
- I tak wszyscy wiedzą, że to nie to samo. Po co zawracać sobie głowę
wymyślaniem słów?
- Ale to byłoby doskonałe, żeby dokładnie i bez problemu móc opisywać
cielesne zabawy dwóch mężczyzn i dwóch kobiet, nie sądzisz?
 Nie bądz już taką lingwistką, daj spokój swoim wynalazkom, które i
tak niczego nie zmienią. Może poradz się swojego nauczyciela arabskiego z
podstawówki?
R
L
T
I co by to dało, nawet gdybym zaczęła radzić się wszystkich tych inte-
lektualistów krążących wokół? Na pewno każdy ma coś do powiedzenia na
ten temat. Nie, to bez sensu. Dyskusja o jednym słowie doprowadzi ich do
zwietrzałych opowieści o idealnym wezyrze, zaczną ględzić i baj durzyć o
pseudoskandalach i swoich zazwyczaj wymyślonych przygodach i podbo-
jach. Nie chce mi się tego słuchać. Wszystko to znam już na pamięć. Cie-
kawe są tylko rozmowy o niebieskiej tabletce, która ożywia zmurszałe ko-
ści. Przynajmniej dla mnie, bo nie wszystkie jeszcze znam.
Czy mam zapytać, jak przetłumaczą piętnastowieczne tytuły na współ-
czesną arabszczyznę, żeby nie urazić dzisiejszych świętoszków? Przecież
nic mi nie poradzą, bo sami używają tych słów tylko po kryjomu.
Cały ten fałsz jako żywo przypomina to, o czym pisał słynny literat z IX
wieku Al Dżahiz: Niektórzy z tych, którzy udają, że są tacy ułożeni i po-
ważni, z obrzydzeniem reagują na takie słowa, jak: pochwa, penis czy sto-
sunek seksualny. Większość z nich to ludzie małej wiedzy, ograniczeni i po-
zbawieni szlachetności, natomiast pełni obłudy i fałszu. Słowa te"istnieją po
to, aby używali ich ludzie smakujący język, nawet jeśli ktoś stwierdzi, że na-
leży ich unikać ze względu na znaczenie. Byłoby wielką ujmą i szkodą dla
języka Arabów, gdyby słowa te zniknęły ze słownika, skoro zostały dla niego
stworzone.
Tłumaczę teraz z francuskiego zdanie wypowiedziane przez Podróżnika:
Pieprzę, więc jestem.
On pieprzy, ona pieprzy.
R
L
T
Piszę to słowo, a komputer podkreśla je na czerwono: błąd! Nie ma ta-
kiego słowa! Literówka! Odmieniam je na wszelkie sposoby: wszędzie
czerwony wężyk... Potem piszę po kolei wszystkie podobne słowa. Wszyst-
kie podkreśla, jakby żadne z nich nie istniało po arabsku. A może i on jest
zaprogramowany na obłudę?
Komputer prawiczek!
Kto wykastrował język?
Kto wykastrował komputer?
Kto mnie wykastrował?
Kiedy po dłuższej rozłące zobaczyłam Myśliciela w japońskiej restaura-
cji, usiadł naprzeciwko mnie. Nasze dłonie się spotkały. Pragnę cię, powie-
dział. Chcę wniknąć w ciebie. Teraz. Miłosna zabawa słowami była bardzo
okrutna dla nas obojga. Wszystkie szczegóły: od gorących oddechów po
spazmatyczne drżenie ciała. Od pierwszych kropli wilgoci po gorące bicie
serca. Od pierwszego delikatnego zbliżenia po nieprzytomne milczenie
uścisku.
Oprócz miłości najcudowniejsze jest mówienie o niej  napisała szesna-
stowieczna poetka Louise Labe. Czy zmienia cokolwiek, że powiadają, iż to
apokryf, że taka poetka nie istniała, albo że to nie ona jest autorką tych
słów? Tak czy inaczej, pozostają one prawdą.
Z Podróżnikiem rozmawialiśmy prawie wyłącznie o seksie. Zapragnął
mnie od pierwszego wejrzenia, wiele lat temu, i tak już zostało. Pragnienie
stało się jego znakiem rozpoznawczym. Kiedy się spotykamy, zawsze jest
R
L
T
tak samo: opowiada mi, co chciałby ze mną robić, całą listę. Zmieję się.
Czasem słucham, czasem uciszam  zależnie od tego, jaki mam humor.
To nasza osobista gra.
Pod koniec ostatniego spotkania powiedział: Czy nie wydaje ci się, że w
ogóle ze sobą nie spaliśmy? Oczywiście tak nie było, ale w słowach kocha-
liśmy się bardziej, doskonalej i cudowniej niż ktokolwiek na świecie.
Uśmiechnęłam się i pomyślałam, że właściwie ma rację. Z żadnym męż-
czyzną nie przeżyłam takiej głębokiej zażyłości jak z nim. Nawet z żadną
kobietą. Otwarcie, bez zażenowania rozmawialiśmy o seksie, o mowie na-
szych ciał i pożądaniu. Szczegółowo relacjonował swoje podboje i pod-
puszczał:
 A ty, opowiedz, jak ostatnio przespałaś się z facetem!
A ja jak zwykle mu odpowiadałam:
 Mój drogi, ja nie śpię... Ja się budzę!
 Kłamczuszka! Wiem, że jesteś wierna swojemu mężowi."
Ciągle to powtarzał niczym zdarta płyta, a mnie zależało, żeby mi opo-
wiedział, tak barwnie jak tylko on to potrafi, o ostatniej łóżkowej przygo-
dzie z pewną dziewczyną z Zatoki.
Była śliczna, troszkę przyszczypna, oszalałem na punkcie jej piersi. Miała
jednak jedną wadę i tym mnie wykańczała: w łóżku usta jej się nie zamy-
kały. Gadała i gadała bez przerwy. Wszystko, co robiliśmy, komentowała
sekunda po sekundzie, lepiej niż najlepszy komentator sportowy w czasie
bezpośredniej relacji z meczu. Z początku mnie to bawiło, nawet podnieca-
R
L
T
ło, ale potem stwierdziłem, że to kompletnie nienormalne. Próbowałem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zboralski.keep.pl