[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zwie  Florencki Dom".
Po obu stronach wyboistej uliczki stały eleganckie rezy-
dencje, na podjazdach pyszniły się luksusowe samochody, a raz
zza gęstwiny krzewów mignął prywatny basen.
S
R
- Mam! To tu, po prawej stronie! - wykrzyknęła Gemma po
paru minutach. - Skoro stoi po tej stronie, to musi mieć widok
na rzekę - dodała. - Ależ to prawdziwy pałac! Nie wiedziałam,
że Alex ma tak bogatych rodziców.
- Jej ojciec jest podobno ważną figurą w City - przytaknęła
Kim, zatrzymując samochód przed wjazdem na zatłoczony par-
king. - Lepiej się tam nie pchać, bo jeszcze nas ktoś zastawi i
będziemy tutaj tkwić do białego rana. Zaparkuję na ulicy.
- BÄ…dz tak dobra. OdkÄ…d mam Daisy, nie mogÄ™ sobie po-
zwolić na całonocne zabawy. I tak stale chodzę niewyspana.
- Mnie to dopiero czeka - uśmiechnęła się Kim.
Po zaparkowaniu samochodu poszły, każda z butelką wina w
ręku, w kierunku gościnnie otwartych na oścież drzwi rezyden-
cji z czerwonej cegły. Z wnętrza dobiegała muzyka, a przez
okna widać było grupki rozmawiających z ożywieniem gości.
Między nimi kręciła się czarnowłosa Alex, która prezentowała
siÄ™ wspaniale w pseudolamparcich spodniach.
- Cześć, cieszę się, że jesteście! - zawołała na widok Kim i
Gemmy. - Bawcie siÄ™ dobrze. Drinki sÄ… w kuchni. To tam!
Po wizycie w kuchni wyruszyły z kieliszkami w rękach na
obchód posiadłości. Już pierwszy rzut oka z okien salonu po-
zwolił im się upewnić, że ogród za domem rzeczywiście schodzi
do rzeki. Na każdym kroku spotykały znajomych. Zauważyły
też doktor Madeleine Powell z mężem oraz paru innych lekarzy.
Po pewnym czasie Gemma i Kim wyszły do ogrodu, gdzie
przyłączyły się do kręgu przyjaciół, wśród których były Mia i
Pauline, Rob Bartlett, David Sykes oraz parę innych osób.
S
R
Wszyscy byli w doskonałych humorach. Po niedługiej chwili
Gemmę ogarnął nastrój ogólnej beztroski.
- Co za bajeczny dom! - zachwycała się Pauline. - A do tego
mają na dole własną przystań z żaglówką.
- Ja też będę miał kiedyś taką posiadłość - zapewnił przy-
jaciółkę Rob Bartlett, ale Pauline tylko parsknęła śmiechem.
- Która z was miała dziś dyżur? - zainteresowała się Mia. -
Ciekawa jestem, czy Tristan wrócił na oddział.
- Tak, już wrócił - odparła Gemma. -I nie tylko obejrzał
mecz, ale mógł świętować zwycięstwo swojej drużyny.
- Dzielny chłopak, nie ma co! - wtrącił David. - To ciekawe,
jak trudno jest przewidzieć, jak kto się zachowa, kiedy waży się
jego życie. Przekonałem się na podstawie długich obserwacji, że
najwięcej odwagi wykazują na ogół chorzy, których nikt by o to
nie podejrzewał.
Tak toczyła się rozmowa, w której sprawy szpitalne mieszały
siÄ™ z ploteczkami i wzajemnym przekomarzaniem siÄ™. Tymcza-
sem zapadł zmierzch, w ogrodzie pozapalano lampiony, a na
patio rozpoczęły się tańce. Po dłuższej pogwarce z Mią, Gemma
postanowiła wypić jeszcze trochę wina. W domu kłębił się tłum
gości. Wielu z nich Gemma widziała po raz pierwszy. Oprócz
personelu szpitalnego Alex musiała zaprosić także innych zna-
jomych.
Napełniwszy na nowo kieliszek, przebiła się z trudem przez
zgromadzony w salonie tłum i stanąwszy w drzwiach wycho-
dzących na patio, przypatrywała się tańczącym parom. Gdy
zmieniła się melodia, wróciła do salonu i nagle intuicyjnie wy-
czuła, że ktoś się jej przygląda. Rozejrzała się, ale jeszcze zanim
S
R
spotkała spojrzenie wpatrującego się w nią mężczyzny, odgadła,
kto nim będzie.
Oto powtarza się sytuacja sprzed lat, którą ona i Stephen
przeżyli już kiedyś, w innym mieście i na innym przyjęciu, gdy
w zatłoczonym pokoju tak samo jak dziś napotkała jego spoj-
rzenie. Tyle że wówczas nie wiedziała, kim jest, a dziś znała go
aż za dobrze. Stał koło kominka z kieliszkiem w ręku, ubrany w
ciemnozielonÄ… koszulÄ™ i czarne spodnie. Tamtym razem, kiedy
wszystko się między nimi zaczęło, też wypatrzył ją w tłumie,
porwał na parkiet, a w konsekwencji przewrócił jej życie do
góry nogami.
Ale dziś będzie inaczej, przyrzekła sobie. Nie wolno do-
puścić, by wszystko powtórzyło się od nowa. Może zresztą Ste-
phen wcale nie poprosi jej do tańca, nie mówiąc już o po-
nownym wkroczeniu w jej życie.
Podczas gdy myśli te kłębiły się Gemmie w głowie, Stephen
powoli odstawił kieliszek, przebił się przez tłum gości, po czym
wziął ją za rękę i poprowadził na patio.
S
R
ROZDZIAA SZÓSTY
Już podczas pierwszego tańca Gemma poczuła się tak, jakby
czas się cofnął, wymazując wszystko, co było potem. Ogarnęła
ją fala wspomnień i z cichym westchnieniem złożyła głowę na
ramieniu Stephena.
- Pamiętasz przyjęcie, na którym się poznaliśmy? - zapytał.
- Pamiętam.
Nie wypuszczajÄ…c jej z ramion, odsunÄ…Å‚ siÄ™ lekko, by spoj-
rzeć jej w oczy.
- Więc co się od tamtej pory zmieniło?
- Jak to co? Wyjechałeś - odparła cicho.
- Tak, to prawda - przyznał. - Wyjechałem i dziś tego żałuję.
Wtedy jednak myślałem, że nasz związek przetrwa rozstanie.
Najwidoczniej myliłem się.
Gemma nic nie rzekła i przez chwilę tańczyli w milczeniu.
- Ale dlaczego nie odpowiadałaś na moje listy? - zagadnął
wreszcie.
- Listy? - zdziwiła się. - Dostałam tylko jeden.
- Pisałem do ciebie chyba z dziesięć razy.
- Widocznie nie odesłali listów na mój nowy adres - odparła.
- Ale pierwszy dostałaś - nie ustępował Stephen. - Dlaczego
mi nie odpisałaś?
- Przecież ci mówiłam. Przyszła choroba ojca, potem jego
śmierć i na koniec przeprowadzka do Londynu. Wszystko się
zmieniło.
S
R
- To jeszcze nie tłumaczy, dlaczego mnie skreśliłaś.
- Robiłeś karierę. Nasze drogi się rozeszły. Uznałam, że
muszę się z tym pogodzić - odparła.
- Bardzo za tobą tęskniłem - wyznał, przytulając ją do siebie.
- A ty? - zapytał, a nie doczekawszy się odpowiedzi, spytał: -
Czy ani trochę za mną nie tęskniłaś?
- Co za pytanie! Oczywiście, że tęskniłam - odparła z
uśmiechem. - Jak mogłam nie tęsknić po tym, co między nami
było?
- Co za ulga! - rzekł lekko żartobliwym tonem. - Za-
czynałem się już bać, że kompletnie wyrzuciłaś mnie z pamięci.
Och, gdybyś wiedział, jak bardzo się mylisz! - westchnęła w
duchu Gemma. A na głos rzekła:
- Myślałam, że nigdy cię już nie zobaczę. Więc starałam się
zapomnieć.
- No i? Czy ci się to udało? - zapytał jakby od niechcenia.
- Tak, długo myślałam, że tak. W każdym razie, do nie-
dawna.
- A teraz? - Mocniej przyciÄ…gnÄ…Å‚ GemmÄ™ do siebie. - Po-
wiedz, czy naprawdę nic już do mnie nie czujesz?
- Och, Stephen, to nie fair! - zaprotestowała słabym głosem,
na co on z cichym śmiechem musnął ustami jej policzek. - Nie
spodziewałam się ciebie na dzisiejszym przyjęciu - dodała, pró-
bując zmienić temat.
- A to dlaczego? - zdziwił się.
- Konsultanci i inni wyżsi rangą lekarze rzadko się pojawiają
na przyjęciach dla zwykłego personelu.
S
R
- Nie wiem, jak Bjorn się na to zapatruje, chociaż po-
dejrzewam, że unika takich sytuacji, ale ja bardzo się ucie- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zboralski.keep.pl