[ Pobierz całość w formacie PDF ]

miałbym godzinę drogi do Nowego Jorku, a ty tyle samo do swojej
szkoły. Oczywiście musiałabyś się inaczej umawiać na prywatne lekcje...
Kelly otrzezwiała nagle i czujnie uniosła głowę.
 O czym ty mówisz?
 O nas. O tobie i o mnie. Razem.
 W hrabstwie Fairfield?
 Dobrze, jeśli nie chcesz, są jeszcze inne ładne miejsca w okolicy.
Mógłbym doje\d\ać z Westchester, z Rockland, nawet z New Jersey.
 Eric?
 Hmm...
 Kocham cię.
 Wiem  przytaknął leniwie.
Tym razem usiadła wyprostowana i popatrzyła na niego szeroko
rozwartymi oczami.
 Ty wiesz? Co to ma znaczyć? Kiedy mówię, \e cię kocham,
masz mi tylko tyle do powiedzenia?
Eric wyciągnął rękę i z powrotem przygarnął Kelly ku sobie.
 Ja te\ cię kocham.
 No, to ju\ lepiej  mruknęła.
 Zwietnie, czy w takim razie mo\emy dalej planować naszą
przyszłość?
 Nie wiedziałam, \e tym się właśnie zajmujemy.
 Jasne. Teraz pogadajmy o ślubie.
Tempo, jakie narzucił, przyprawiło ją o zawrót głowy. W tym
samym tempie narastała w niej fala szczęścia  cudownego szczęścia,
jakiego nie doznała w \yciu. Nie znaczyło to jednak, \e podda się łatwo.
 O jakim ślubie?  zapytała niewinnie.
 Naszym.
 Hola, jeszcze mi się nie oświadczyłeś. A mo\e czekasz, a\ ja to
zrobię?
 Nie, to męska sprawa  powiedział Eric i zanim zdą\yła się
zorientować, ju\ klęczał przy kanapie.
 Kocham cię, Kelly. Czy wyjdziesz za mnie?  zapytał z
namaszczeniem.
 Ja te\ cię kocham, Ericu  szepnęła, zsuwając się ku niemu.  I z
największą przyjemnością wyjdę za ciebie.
 Cała przyjemność  poprawił ją  jest po mojej stronie.
Kelly zarzuciła u ramiona na szyję.
 Pozwól, \e pokłócimy się o to pózniej  powiedziała, zamykając
mu usta pocałunkiem. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zboralski.keep.pl