[ Pobierz całość w formacie PDF ]
bardzo złego. Coś, czego żałowałam przez wszystkie te lata.
- Helen, dość. - Derwin poklepał ją po ramieniu, niezręcznym, lecz czułym gestem.
- Nie, muszę to wreszcie z siebie wyrzucić. - Dotknęła przelotnie jego dłoni,
przenosząc oczy z Palmera na Owena. - W napadzie zazdrości postanowiłam nie dopuścić do
powstania spółki. To ja przekazałam pewne poufne informacje naszym niedoszłym
kredytodawcom. I dlatego wycofali się z pożyczki, którą mieli dać nowo powstałej firmie. Ci
sami ludzie zdecydowali się pózniej poprzeć plany rozwojowe Palmera. Mój brat oczywiście
uznał, że to jego sprawka, zaplanowana od samego początku.
W pokoju zaległa ciężka cisza. Owen pochylił się do przodu, opierając łokcie na
kolanach.
- Co to były za informacje i jak je zdobyłaś? Helen wzruszyła ramionami.
- Całkiem po prostu. Słyszałam kiedyś, jak brat mówił, że jeden z naszych hoteli
przynosi same straty i wiedziałam, że chce to zatuszować do czasu zawiązania spółki.
Przekazując tę informację do banku, dałam do zrozumienia, że to nie jedyny niedochodowy
hotel w naszej sieci. Bankowcy uwierzyli i cofnęli kredyt. Wiecie, jak to jest, kiedy takie
pogłoski zaczynają krążyć w świecie biznesu.
Palmer spojrzał na Owena.
- Pamiętam ten nieszczęsny hotel. Był zle położony. Twój ojciec zamierzał go
sprzedać i w końcu to zrobił. Nigdy nie miało to znaczenia dla całości jego interesów.
- Mój brat był wściekły, kiedy bankierzy ni stąd, ni zowąd się wycofali, a potem nagle
poparli samego Townsenda - mówiła dalej Helen, z wzrokiem wbitym w ręce złożone na
kolanach, - Był pewien, że za jego plecami uknuto spisek.
- Myślał, że przekonałem ich, że korzystniej będzie zainwestować we mnie samego
niż w spółkę - powiedział Palmer wolno. - Uznał, że zmieniłem zdanie i postanowiłem
wykorzystać zdobyte informacje, żeby zniechęcić do niego finansistów i przekabacić ich na
swojÄ… stronÄ™.
Helen pokiwała głową.
- Mój brat przeczesał całą firmę w poszukiwaniu twojego szpiega. W końcu przyszedł
do mnie. I wtedy jeszcze raz posunęłam się do kłamstwa.
- Powiedziałaś, że cię uwiodłem, żeby wyciągnąć z ciebie to i owo o waszej firmie,
tak?
- Tak - przyznała Helen. - I to przeważyło szalę. Tego nie był w stanie ci wybaczyć.
- Dlatego tak mnie nienawidził przez wszystkie te lata. - Palmer potrząsnął głową. -
Cóż, przynajmniej teraz znam przyczynę jego niechęci po rozpadzie naszych wspólnych pla-
nów. Ale dlaczego nigdy nie usiłował tego ze mną wyjaśnić?
- Ubłagałam go, żeby z tobą nie rozmawiał. Powiedziałam, że moja duma tego nie
zniesie. Zrozumiał.
- Słynna duma Sutherlandów - mruknął Owen. Angie obdarzyła go uroczym
uśmiechem.
- Zawsze wiedziałam, że w tej rodzinie drzemią wielkie namiętności. Wszelkiego
rodzaju.
Zcisnął ją mocniej za rękę, zwracając się do Helen.
- Czy miałem rację, że to Derwin krył się za ostatnimi wypadkami?
- Tak - odpowiedział Derwin sam za siebie. - Miałeś rację. To ja próbowałem
zaszkodzić spółce. Dowiedziałem się o wszystkim zbyt pózno, ale sądziłem, że jeśli sprzedaż
akcji się nie powiedzie, możesz jeszcze rozstać się z Townsendem i każdy z was wróci do
prowadzenia przedsiębiorstwa na własną rękę. To wszystko, na co mogłem liczyć, ale
musiałem spróbować.
Palmer spojrzał na niego z najwyższym zdumieniem.
- Ale dlaczego, na miłość boską, dlaczego? Wszyscy zarobimy na tym interesie
mnóstwo pieniędzy.
- Są rzeczy ważniejsze niż pieniądze - oświadczył Derwin dumnie, - Musiałem zrobić
wszystko, co w mojej mocy, aby oszczędzić Helen bólu, który ją czekał, gdyby nazwiska
Sutherland i Townsend zostały nierozerwalnie związane. Wiedziałem, co się wydarzyło
trzydzieści lat temu i wiedziałem, jak bardzo wtedy przez ciebie cierpiała, Palmer.
- Tak, oczywiście - mruknął Palmer.
- To zrozumiałe, że chciałeś chronić swoją żonę - powiedział współczująco Harry.
- Absolutnie - zgodziła się Marian. - Wiem, co musiałaś czuć, Helen. Wzgardzona
miłość potrafi być powodem wielu nierozważnych kroków.
- W tym wypadku może nieco drastycznych - zauważyła Celia. - Ale zapewne w jakiś
sposób zrozumiałych.
- Naturalnie - powiedziała Angie. - Biedna Helen. Jakie to musiało być dla ciebie
straszne. Muszę przyznać, Derwin, że zachowałeś się niezwykle lojalnie, próbując ją chronić
przed konfrontacją z moim ojcem i przykrymi przeżyciami.
Helen uśmiechnęła się smutno do Derwina.
- Najgorsze, że była to kwestia dumy, nie miłości. Bardzo szybko zrozumiałam, że to
Derwin jest mężczyzną mojego życia. Ale bałam się już potem wyznać prawdę. Byłoby to
takie upokarzające, a poza tym i tak nie mogłam już niczego naprawić. Miałam nadzieję, że
wszystko zostanie zapomniane. Ale tak się nie stało.
Owen rozejrzał się po twarzach ludzi zgromadzonych w salonie i z ciężkim
westchnieniem podparł twarz dłońmi.
- Czy doprawdy nie za dużo tych niepohamowanych emocji? Nawet mój biedny ojciec
nie potrafił się im oprzeć. Wprost nie mogę uwierzyć, że wszyscy wokół wykazują pełne
zrozumienie, że można było przez trzydzieści lat podejmować decyzje w interesach kierując
się uczuciem zemsty i wzgardzonej miłości. Całe trzydzieści lat.
- No, no... - Angie poklepała go współczująco po ramieniu. - Nie dramatyzuj. Nie jest
tak zle.
- Nie jest tak zle? - Podniósł głowę i spojrzał na nią ze zgrozą. - Jest jeszcze gorzej.
Jak, na miÅ‚y Bóg, bÄ™dziemy prowadzić interesy spółki «Sutherland i Townsend» majÄ…c w
zarządzie takich zapalczywych, kierujących się emocjami, przewrażliwionych ludzi?
Wszyscy spojrzeli na niego ze zdumieniem, a on odpowiedział im groznym wzrokiem.
Angie uśmiechnęła się promiennie.
- Czy chcesz dać miejsce w zarządzie komuś ze swojej rodziny? - spytał z
zainteresowaniem Palmer.
- Dlaczego nie? - odparł Owen. - Ty, jako prezes, i ja, jako dyrektor generalny, mamy
prawo wyznaczyć równą liczbę członków zarządu, prawda?
- Prawda.
- I ty na pewno od razu wezmiesz Harry'ego?
- Oczywiście. I moją żonę. Wolę wiedzieć, że mam po swojej strome ludzi, na których
[ Pobierz całość w formacie PDF ]