[ Pobierz całość w formacie PDF ]
może być zarówno zwykłym Styrikiem z leśnej głuszy, nie myślącym o niczym
poza swoim następnym posiłkiem, jak i biegłym magiem udającym głupca, byśmy
nie mogli go rozpoznać.
Sparhawk zaklął w duchu.
To wcale nie jest takie proste, jak myślałem powiedział. Jedzmy
więc, może uda nam się czegoś dowiedzieć.
Dom, do którego skierowano Sephrenię, znajdował się na końcu ślepej uliczki.
Trudno będzie go obserwować nie zwracając na siebie niczyjej uwagi
rzekł Sparhawk, gdy powoli mijali wylot ślepej uliczki.
Wcale nie. Sephrenia ściągnęła wodze swojej klaczy. Musimy po-
rozmawiać z tym sklepikarzem na rogu ulicy.
Chcesz coś kupić, mateczko?
Niezupełnie, Sparhawku. Chodz ze mną. Zobaczysz. Zsunęła się z siodła
i przywiązała wodze do słupa przed wybranym przez siebie sklepem. Rozejrzała
się szybko dookoła. Czy twój wspaniały, bojowy rumak mógłby zniechęcić
tego, kto chciałby ukraść moją słodką, małą Ch iel? zapytała gładząc czule
biały kark klaczy.
Zaraz z nim o tym porozmawiam.
Byłbyś tak miły?
Faranie zwrócił się Sparhawk do swojego mało urodziwego srokacza
zostań tu i opiekuj się klaczą Sephrenii.
Faran parsknął i zastrzygł radośnie uszami.
Ty stary głupcze roześmiał się rycerz.
Koń kłapnął zębami tuż obok jego ucha.
178
Bądz grzeczny mruknął Sparhawk.
W sklepie, w pomieszczeniu przeznaczonym do wystawiania tanich mebli,
Sephrenia przybrała uniżony wyraz twarzy.
Dobry panie kupcu powiedziała nietypowym dla siebie tonem pełnym
pokory służymy szlachetnemu panu z Pelosii, który przybył do Chyrellos, by
w tym Zwiętym Mieście ukoić cierpienia duszy.
Nie zadaję się ze Styrikami rzucił opryskliwie sklepikarz. I tak jest
was w Chyrellos zbyt wielu, plugawi poganie. Spojrzał na przybyszy z nie-
smakiem, wykonując przy tym gesty, które Sparhawk doskonale to wiedział
były zupełnie nieskuteczne w odpieraniu zaklęć.
Słuchaj, przekupniu odezwał się rosły rycerz, akcentując słowa w spo-
sób typowy dla Pelozyjczyków nie unoś się. Mój pan jest kasztelanem i masz
mnie traktować z należnym mi szacunkiem, bez względu na twój głupi fanatyzm.
Kupiec żachnął się.
Dlaczego. . . ! zaczął wrzeszczeć.
Sparhawk walnął pięścią w blat jakiegoś wysłużonego stołu i rozbił go w drza-
zgi. Potem złapał sklepikarza za kołnierz i przyciągnął do siebie tak, że ich twarze
niemal się zetknęły.
Czyżbyśmy się nie rozumieli? zapytał złowieszczym szeptem.
Potrzebne nam są, dobry panie kupcu mówiła pokornie Sephrenia
dobrze umeblowane pokoje z widokiem na ulicę. Nasz pan zawsze z upodobaniem
obserwował wzloty i upadki ludzkości. Opuściła skromnie powieki. Czy
masz może, panie, takie izby na pięterku?
Pełen sprzecznych uczuć sklepikarz poprowadził ich po schodach.
Pokój na górze był nędzny, można nawet powiedzieć, że obskurny. Kiedyś,
w przeszłości, ktoś pomalował ściany, ale zielona farba złuszczyła się i zwisała
teraz długimi pasmami. Sparhawk i Sephrenia nie interesowali się jednak kolorem
ścian. Ich oczy powędrowały w kierunku brudnego okienka wychodzącego na
ulicę.
Są jeszcze inne pokoje, paniusiu powiedział sklepikarz z większym już
respektem.
Sami sobie poradzimy z oglądaniem, dobry panie kupcu. Czarodziejka
uniosła głowę. Słyszę chyba odgłos kroków jakiegoś klienta.
Sklepikarz zamrugał oczyma i pośpieszył na dół.
Czy możesz stąd dojrzeć ten dom? zapytała Sephrenia.
Okno jest brudne. Sparhawk uniósł róg swego szarego płaszcza, by prze-
trzeć szybę.
Nie rób tego powiedziała ostro. Styricy mają bardzo ostry wzrok.
Dobrze. Popatrzę przez brud. Wzrok Elenów jest równie ostry. Zerknął
na Sephrenię. Czy często spotykasz się z takim traktowaniem?
179
Tak. Prości Eleni nie są wiele mądrzejsi od przeciętnych Styrików. Szcze-
rze mówiąc, chętniej rozmawiam z wołami niż z ich hodowcami.
Woły potrafią mówić? zapytał trochę zdziwiony.
Tak, jeżeli wiesz, czego słuchać, chociaż nie są zbyt rozmowne.
Dom na końcu ulicy nie robił imponującego wrażenia. Dolne piętro zbudowa-
no z kamieni, a górne z ledwo ociosanych bali. Wydawało się, że odstaje od
reszty budynków dokoła. Jakiś człowiek, ubrany w typową dla Styrików zgrzebną
tunikę, szedł właśnie ulicą. Rozejrzał się ukradkiem i zniknął we wnętrzu tego
domu.
I co? zapytał Sparhawk.
Trudno powiedzieć odparła Sephrenia. Mógł być zarówno prosta-
kiem, jak i wielkim spryciarzem, podobnie jak ten, którego spotkaliśmy przedtem.
To może trochę potrwać.
Jeżeli się nie mylę, to tylko do zmierzchu. Czarodziejka przysunęła
sobie krzesło do okna.
W ciągu następnych kilku godzin weszło do domu wielu Styrików, a gdy słoń-
ce schowało się za pokrytym ciemnymi chmurami horyzontem, zaczęli przybywać
i inni ludzie. Ubrany w jedwabną jaskrawożółtą szatę Cammoryjczyk przemknął
ukradkiem ślepą uliczką i został natychmiast wpuszczony do wnętrza. Równie
szybko otwarto drzwi odzianemu w stalowy, wypolerowany pancerz Lamorkand-
czykowi, któremu towarzyszyło dwóch uzbrojonych w kusze żołnierzy. A po-
tem, gdy zaczął zapadać chłodny zimowy zmierzch, do domu zbliżyła się kobieta
[ Pobierz całość w formacie PDF ]