[ Pobierz całość w formacie PDF ]

sobą, bo nie da się nic ugotować.
- Ale i tak chyba nie marzniesz. - Hannah skinieniem głowy wskazała łóżko, na którym
leżało kilka starannie złożonych koców. - A skąd bierzesz wodę?
- Z tego strumyka, przez który przechodziliśmy. Usiądz tutaj! - Bjrn nakrył kocem jedną z
beczek. -
O tak, teraz nie zniszczysz sobie sukienki. Zobacz, czy to nie wygląda jak obraz. - Przysunął
głowę tuż do głowy Hannah, ręką objął ją w talii, dłoń spoczęła na biodrze dziewczyny.
Hannah doskonale rozumiała, dlaczego Bjrn lubi tu siedzieć. Po obu stronach okienka
zwieszały się gęsto świerkowe gałęzie, tworząc ramę dla trawiastej polany i kwiatów. Widok
pasących się tu zwierząt musiał być niezwykłym przeżyciem.
- Siadujesz tu chyba i bez strzelby, po prostu żeby popatrzeć na to, co dzieje się na
zewnątrz?
- Tak często, jak tylko mogę. Ale najprzyjemniej tu w niepogodę, kiedy wieje chłodny wiatr.
W chatce jest wtedy ciepło i przytulnie. - Bjrn przesunął dłoń wyżej. Na ile Hannah mu pozwoli?
Hannah wyczuła jego dotyk przez sukienkę. Zrobiło jej się gorąco. Jednocześnie obudził się
w niej niepokój, bo nagle uświadomiła sobie, że są głęboko w lesie, a w pobliżu nie ma nikogo
innego. Była z Bjrnem całkiem sama. A gdyby on na przykład miał inne zamiary niż pokazanie jej
tego miejsca, nie miałaby szans na ucieczkę ani wezwanie pomocy. Jego dotyk nie był jednak
nachalny.
- Ale dzisiaj zjemy chyba na zewnątrz? - spytała, wstając. - Na dworze jest cieplej niż tu, w
środku.
- Masz rację. - Bjrn obrócił ją delikatnie i teraz już obie ręce położył na jej biodrach.
- Właściwie miałbym ochotę zjeść ciebie, Hannah. -Oczy mu się zwęziły, gdy ze spuszczoną
głową delikatnie zaczął gładzić jej biodra. - Tak mi na tobie zależy.
Hannah zdrętwiała. Przez moment była w strachu, że jej obawy zmienią się w rzeczywistość
szybciej, niż mogłaby przypuszczać. Stali teraz niebezpiecznie blisko siebie. Czuła, że drżą jej
kolana.
- Pójdziemy po koszyk? - odsunęła się, a Bjrn jej nie zatrzymywał. Musi wreszcie przestać
obawiać się najgorszego. Przecież on nigdy by jej nie skrzywdził.
- Zostań tutaj, a ja pobiegnę po koszyk. - Bjrn już szykował się do wyjścia. - Ale nie siadaj
na ziemi, już raczej wyniesiemy ławkę na trawę. Nie możesz się rozchorować przed wyjazdem.
Hannah ucieszyła ta propozycja. Lato miało się ku końcowi i ziemia nie była już nagrzana.
Kiedy Bjrn zniknął w lesie, obeszła chatę. Wszędzie dookoła panował porządek. Kawałeczek dalej
wśród drzew stała niewielka budka z serduszkiem wyciętym w drzwiach. A więc wybudował nawet
wygódkę! To musiało oznaczać, że często korzystał z tej chaty. Ale jak mógł przyjeżdżać tu tak
często, skoro tyle pracował? Nagle potrąciła stopą jakiś lśniący przedmiot leżący w trawie. Hannah
pochyliła się, by go podnieść. Była to pusta pochwa do noża, okuta srebrem. Właśnie ono tak lśniło
w słońcu. Hannah starła ziemię pokrywającą jej brzeg.
- BSS - przeczytała na głos, przyglądając się literom wyrytym w srebrze. Otaczały je
girlandy listków. B mogło oznaczać Bjrna, o resztę musiała go spytać. Zamierzała przecież dziś
skłonić go do opowiedzenia czegoś o rodzinie, a to mógłby być całkiem niezły początek. Oczy-
wiście, o ile nóż należał do niego.
- Z kim rozmawiasz?
Drgnęła przestraszona, gdy Bjrn nagle pojawił się tuż za nią, ale uśmiechnęła się i podała
mu pochwę.
- Znalazłam ją pod domem. Twoja?
- A więc tam leżała. - Bjrn natychmiast schował pochwę do kieszeni marynarki. - Bardzo
ci dziękuję.
- Co oznaczają te inicjały BSS?
- Pierwsza to na pewno Bjrn, imię mojego pradziadka. O dwóch pozostałych nic nie wiem.
To stary przedmiot. Z domu. - Bjrn odszedł od Hannah i postawił koszyk na ziemi.
- A więc nazwa zagrody, w której wyrosłeś, zaczyna się na S?
- Nie. Tę pochwę pradziadek mógł od kogoś dostać albo na coś się zamienić. Uznałem, że
bardzo pasuje do noża. - Bjrn przyniósł ławę i ustawił ją w słońcu. Nie paliło dziś zbyt mocno.
Hannah odniosła wrażenie, że chłopak nie chce o tym rozmawiać. Gdy dotykali spraw
związanych z jego pochodzeniem, zaczynał odpowiadać półsłówkami, nic nie dało się z niego
wydusić. Ale dzisiaj nie zamierzała się poddawać.
- No dobrze, ale jak się nazywa zagroda, w której się urodziłeś? Bo chyba ma jakąś nazwę?
- Mhm. - Bjrn wahał się nieco zbyt długo, zdaniem Hannah. Nie był pewien, czy chce jej o
tym opowiadać, czy też kryło się za tym coś innego?
- Nazywa się Sorum, bo leży na południowym krańcu wioski. - Bjrn wzruszył ramionami. -
To niezbyt duża zagroda.
Ale Hannah była zadowolona, że nareszcie poznała jakąś nazwę.
- No tak, więc jedno z tych S może oznaczać Sorum. Bjrn rzucił kapelusz w trawę i
przeczesał włosy. Do diabła, pomyślał ze złością. %7łe też się nie zastanowił, zanim odpowiedział!
Uśmiechnął się jednak do dziewczyny i pokręcił głową.
- Nie, ta pochwa jest za stara. Zagroda wielokrotnie zmieniała nazwę. Dopiero za czasów
ojca zaczęto o niej mówić Sorum. - Puścił oko do Hannah. - Ale ty jesteś bystra!
Hannah sięgnęła do koszyka i wyjęła obrus. Obrus! A więc nawet o tym Eva nie
zapomniała. To było niemal aż zbyt elegancko. Ale gdzie mieli  nakryć do stołu"?
- Momencik, panienko, zaraz przyniosę stół. - Bjrn ukłonił się lekko i gdzieś zniknął.
Chwilę pózniej przydzwigał płaską kamienną płytę i położył ją przed ławką.
- Teraz możemy nakrywać. - Hannah wyłożyła na obrus jedzenie i naczynia. Było tego
całkiem sporo.
Bjrn zrobił wielkie oczy.
- To wszystko dostałaś od pani Lw?
- Tak, a raczej nie. To kucharka pakowała koszyk.
- No to możemy się zajadać z czystym sumieniem. Hannah uważnie popatrzyła na Bjrna.
Czyżby drwił?
Ale na ustach miał zwyczajny uśmiech, więc zaraz złagodniała. Ten dzień musiał upłynąć
przyjemnie.
- Bardzo proszę, podano do stołu. - Hannah ukłoniła się lekko, a w odpowiedzi otrzymała
pełne podziwu spojrzenie.
- Potrafisz czarować, Hannah. Na takiej wycieczce do lasu jeszcze nie byłem. - Bjrn ujął ją
za rękę. - Pozwól, że podam ci ramię.
Jak dwoje dzieciaków z chichotem usadowili się na ławce, rozchwianej i niepewnej, którą
Bjrn nakrył kocem. Motyle wciąż fruwały nad kwiatami, a wokół nich przez chwilę krążył leniwy
bąk. Zrobiło się już dość pózno i Hannah poczuła głód.
- Jeśli ty nalejesz, ja się zajmę mięsem. - Bjrn sięgnął po spory kawał szynki, żeby pokroić
go na odpowiednie kawałki. - A co mamy do picia?
- Chyba jabłecznik. Będzie ci smakował? - Hannah napełniła kubki z uśmiechem. Na długo
zapamięta tę chwilę, chyba nigdy jeszcze nie jadła w piękniejszym miejscu. - Próbujemy? -
Podniosła kubek, zwracając się do Bjrna.
Odłożył nóż i też sięgnął po napój.
- Wypijmy za zdrowie szczodrej kucharki! Hannah przyłożyła kubek do ust i w tej samej
chwili jej spojrzenie padło na szynkę, którą Bjrn właśnie kroił. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zboralski.keep.pl