[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zadowolone, chociaż prawdę mówiąc, nie miała pewności, jak - powiedzmy -
wygląda struś niezadowolony z życia.
Przed wejściem do domu zajrzała przez frontowe okno. Seth leżał dokładnie
103 NIEBO NAD TEKSASEM
w tej samej pozycji, w jakiej go zostawiła. Niech już lepiej śpi, powiedziała sobie
twardo, i weszła od kuchni.
Postanowiła, że kiedy tylko pozmywa, naszkicuje tę wymyśloną przez siebie
suknię. Miała nadzieję, że paryska akademia mody poprosi finalistów konkursu o
projekt galowej kreacji. Nie było to jednak aż takie ważne. Tę suknię chciała
zaprojektować i uszyć bez względu na okoliczności.
Właśnie myła salaterkę, rozmyślając o tym, z jakich materiałów skorzysta,
kiedy zabrzmiał głośny dzwonek. Salaterka wypadła jej z rąk i plusnęła do wody.
Telefon! Od kiedy się tu przeprowadziła, nikt do niej nie telefonował. A zatem kto
mógł dzwonić teraz?
- Halo? - Wstrzymała oddech. Chwyciła słuchawkę, nawet nie osuszywszy
rąk.
- Tu Pete Stevens. Czy jest tam gdzieś Seth?
No tak, to nie mógł być telefon do niej.
- Jest, ale zasnął. Poczekaj, zaraz zobaczę, może się już obudził. - Zajrzała do
pokoju, korzystając z odbicia w oknie. Seth nie wstał. - Pete, słuchaj, starałam się
go już raz obudzić. Jest wykończony.
- No, to niech sobie śpi. Za ciężko chłop pracuje. Właśnie się zastanawialiśmy,
gdzie jest.
- Leży jak kłoda u mnie na kanapie. - Pomyślała, że najlepiej powiedzieć od
razu całą prawdę, żeby nie tworzyć żadnych niedomówień.
S
R
- Zciągnij mu buty, przykryj go czymś, i wystarczy.
Claire roześmiała się.
-Dobrze, dobrze, nie martwcie się. A rano nikogo tu nie przysyłajcie do
roboty. Zajmiemy się wszystkim sami.
- No, to do widzyska. - Nigdy jeszcze w głosie Petego nie było tyle aprobaty, a
nawet serdeczności.
Odwieszając słuchawkę, zastanawiała się, co by się stało, gdyby Seth obudził
104 NIEBO NAD TEKSASEM
się w nocy i wyjechał. Hm... Musiałaby po prostu nakarmić strusie. Nie miała
pojęcia, co jeszcze trzeba zrobić przy ptakach, ale przynajmniej nie dałaby im
umrzeć z głodu.
Dokończyła zmywać i poszukała kołdry dla Setha. Znalazła ją w szafce na
pościel przy łóżku dziadka. Była miękka po wielu, wielu praniach, przesycona
zapachem cedru. Ciekawe, czy kołdrę tę uszyła własnoręcznie babcia. Delikatny,
zrobiony drobniutkim ściegiem deseń w kółeczka i kwiatki, wart był podziwu.
Ależ to musiała być szwaczka!
Chciała już narzucić kołdrę na Setha, gdy przypomniała sobie o butach. Pete
powiedział, żeby mu je zdjęła, ale gdyby miała go w ten sposób obudzić, to chyba
wolałaby nie ryzykować. Tyle że z pewnością bez butów śpi się wygodniej.
Odłożyła kołdrę na oparcie kanapy, chwyciła za brązowy obcas i pociągnęła.
Raz, drugi... Pokręciła, poluzowała, pokręciła i... udało się. Gdy but w końcu
zsunął się z nogi, stopa sztywno uderzyła o kanapę. Claire wstrzymała oddech.
Była pewna, że się obudził, ponieważ wyciągnął drugą nogę i sam sobie ściągnął
drugi but. Delikatnie narzuciła na niego kołdrę, otuliła go nią i uśmiechnęła się,
gdy zmarszczył się, kiedy w nozdrza uderzyła go woń cedru.
- Dobranoc, kowboju - szepnęła i wyszła, żeby szkicować projekt sukni.
Mimo twórczej weny, jaka ją ogarnęła i trwała aż do wczesnych godzin rannych,
nie zapomniała nastawić sobie budzika. Czuła, że Seth obudzi się wcześnie, a
chciała się z nim zobaczyć przed wyjazdem.
S
R
Kiedy następnego ranka - albo raczej tego samego, tyle że pózniej -
przebrzmiało dzwonienie budzika, zaczęła nasłuchiwać. Cisza. A zatem Seth
musiał już wyjechać. Może zostawił jakąś karteczkę. Wyprostowała się, wsunęła
stopy w klapki i poszła sprawdzić, co słychać. W burym świetle zobaczyła
skłębioną kołdrę i odczuła pewien zawód, iż Seth nie złożył jej porządnie przed
wyjazdem. A mogłaby przysiąc, że jest kimś, kto zawsze ścieli łóżko. Kiedy
jednak podeszła bliżej, zorientowała się, że nie zrobił po sobie porządku,
105 NIEBO NAD TEKSASEM
ponieważ wcale nie wstał. Spał w najlepsze. Przespał prawie dziesięć godzin, a
wciąż nie miała serca go budzić. Chciała, żeby obudził go zapach śniadania,
chociaż nie bardzo wiedziała, co mogłaby mu przygotować, nie dysponując
mlekiem ani jajkami. A zatem skoro nie śniadanie, to może przynajmniej zrobi
kawę... i pójdzie nakarmić strusie. Samodzielnie. Udowodni mu, że nie jest
kompletną niezdarą i wyśle go do tych jego kumpli wypoczętego, uśmiechniętego
i pełnego sił.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]