[ Pobierz całość w formacie PDF ]

defleksyjnych człowiek z pulserem i nożem zaliczał się na Renesansie do słabeuszy.
Wyostrzył do granic możliwości wszystkie zmysły. Osiągnął w ten sposób dość przykry stan
świadomości, który pierwszy raz poznał w ciągu roku po śmierci Jeude a. Niewiele brakowało mu
do tego, by czujność stała się paniką. Tymczasem choć na Renesansie żyło mnóstwo istot, które
mogły zabić, właśnie panika była najpewniejszą metodą prowokowania śmierci. Severance pozwolił
więc robić swoje uszom, oczom i włosom na karku, a sam pogrążył się w rozważaniach o Racerze.
O Racerze, który kiedyś był jego przyjacielem i którego pod pewnymi względami znał lepiej niż
jakąkolwiek inną istotę we wszechświecie. O Racerze, który próbował uczynić z Cidry brankę, a
swego dawnego partnera zostawić na pewną śmierć w dżungli. Smuga ciemnej, opalizującej zieleni
przesunęła się wężowym ruchem przez jasną nadrzeczną trawę tuż przed jego nosem.
Severance machinalnie wymierzył pulser w klinowaty łeb stworzenia. Ale zielony krajacz miał
wyraznie ważniejsze sprawy do załatwienia i nie zamierzał atakować wielkiego buciora. Podążył
swoją drogą. Wkrótce Severance usłyszał raptownie urwane zduszone gdaknięcie za plecami.
Zielony krajacz znalazł sobie inne danie.
Parł naprzód, nożem wycinając gałęzie tam, gdzie gąszcz stawał się nie do przejścia. Próbował
obliczyć, jak daleko mógł dotrzeć Racer na uszkodzonych bateriach. Drugi i trzeci strzał z pulsera
dokonały prawdziwego spustoszenia, tego był pewien, nie umiał jednak przewidzieć, ile czasu
minęło, zanim ślizgacz zaczął opadać na powierzchnię wody. W każdym razie jeśli Racer
zdecydował się na pełną prędkość, koniec musiał nastąpić szybko, a szansa, że próbował wycisnąć
ze ślizgacza wszystko co można, była duża. W stresujących sytuacjach Racerowi puszczały nerwy.
Miał skłonność do wpadania w panikę.
Tej jego skłonności domyśliłoby się niewielu. Trzeba pracować z kimś i razem przeżywać
prawdziwe zagrożenia, żeby poznać jego prawdziwe słabości, takie, przez które można zginąć.
Severance poznał słabości Racera w bardzo przykrych dla siebie okolicznościach. Jego sam na sam z
zabijatkaczem było przeżyciem, które zapamiętuje się na zawsze.
Wyciągnął więc z tego doświadczenia niezbędne wnioski. Nikomu nie wolno ufać bez zastrzeżeń&
no, może jedynie Harmonikowi. Spółka z Racerem została rozwiązana. %7łycie toczyło się dalej, a
Severance pilnował, by nie spotykać byłego partnera zbyt często. Pod tym względem zresztą Racer
zgodnie współpracował. Severance nie próbował poszukać na jego miejsce nowego wspólnika.
Zdecydował, że firma może się rozwijać nieco wolniej. Przed oczami zatrzepotały mu nagle czarne
skrzydła. Przystanął i dał wystartować w powietrze latającemu gadowi trzymającemu łup w zębatym
dziobie. Potem znowu ruszył naprzód, ale kępę podejrzanie wyglądających kwiatów ominął dużym
łukiem. Tak piękne rośliny na tej planecie bez wątpienia zwiastowały śmierć.
Z rzeki obserwowała go para oczu. Severance nie pochwycił ich spojrzenia. Wiedział, że już do
końca życia widok oczu smoka będzie przypominał mu przerażające chwile, gdy Cidra znalazła się
wśród tych potworów. Pod wpływem tego wspomnienia mocniej zacisnął dłoń na pulserze.
Natychmiast jednak rozluznił ciało. Kurczowy chwyt mógł mu utrudnić właściwe celowanie.
Cidra unosiła się na wodzie. Obraz jej nieruchomego ciała widocznego między zbliżającymi się
smokami wciąż budził pełne podziwu zdumienie Severance a. Naturalnie była to dla niej jedyna
szansa. Zyskała czas potrzebny mu na znalezienie innej karmy dla potworów. Ale trwodze uległaby w
tej sytuacji większość ludzi, a już na pewno każda dobrze wychowana dama z Klementii. Prawie
każdy wpadłby w panikę. Tymczasem Cidra usłyszała jego desperackie polecenie i zastosowała się
do niego.
To Racer poddał ją temu nieludzkiemu testowi i omal nie spowodował jej śmierci. I nie kto inny jak
Racer próbował ją uprowadzić, rozumiał bowiem znakomicie, że bezsilna wściekłość będzie dla
jego byłego partnera gorszą torturą niż świadomość, że o zmroku przestaną działać ekrany
defleksyjne.
Severance zdołał nawet do pewnego stopnia uwierzyć w to, że dla Cidry będzie lepiej, jeśli pojedzie
z tym zbirem, niż zostanie na noc w dżungli, ale przekonywała go o tym racjonalna część jego natury.
Za to uczucia pozostawały w jaskrawej sprzeczności z logiką. Ogarniała go z wściekłość, gdy myślał,
że Racer zamierza zgwałcić Cidrę. Bo to byłby gwałt. Cidra nigdy z własnej woli nie uległaby
Racerowi. Uważałaby to za zdradę samej siebie i jego, Severance a.
 Hańba straszniejsza od śmierci . Zastanawiało go, skąd Cidra wytrzasnęła ten zwrot. Pewnie z
powieści o Pierwszych Rodzinach, które tak lubiła czytać. Nie wiadomo tylko, jak wpadli na niego
autorzy tych powieści. Pewnie było to tradycyjne pojęcie kultury ludowej, przeniesione do nowego
świata.
Mimo że bał się o jej życie, gdy skoczyła ze ślizgacza do wody, musiał przyznać, że odczuł również
zachwyt. Cidra należała do niego i w pewnym sensie to przyznała. Nie znał żadnej innej kobiety,
która zdecydowałaby się zostać z nim w dżungli Renesansu, mając jako alternatywę nawet niewielką
szansę na przeżycie.
Zmełł przekleństwo pod nosem. Prymitywizmem swoich reakcji zaczynał się dostrajać do
wszystkiego na tej planecie. Czas uciekał, a on wciąż nie słyszał pomruku ślizgacza. Zauważył jednak
zmianę w powietrzu, a na ziemi zaczęły się kłaść wydłużone cienie ciężkich, rozdętych chmur,
płynących wysoko nad jego głową. Tego tylko mi brakuje, pomyślał. Burza. Na Renesansie burze, tak
jak wszystko, były na wielką skalę.
Ulewny deszcz nie zaszkodziłby ekranom defleksyjnym otaczającym Cidrę, a namiot gwarantował jej,
że pozostanie względnie sucha, ale burza z pewnością byłaby dla niej przerażającym
doświadczeniem. Poza tym mogła zatrzymać go w marszu. Człowiek dysponujący zdrowym
rozsądkiem, odrobiną wiedzy, szczęściem i pulserem miał szansę przeżyć na Renesansie za dnia. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zboralski.keep.pl