[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Qwilleran odparł:
* Znacie zapewne Bena Kosleya. To on się zajmuje sytuacjami awaryjnymi. Napisałem na jego
cześd wiersz pochwalny do swojej rubryki. Chcecie go usłyszed? Stanowi podsumowanie życia w starym
składzie na jabłka. Przeczytał:
Zadzwoo na 911 *BEN*K
Zamki się nie zamykają; skrzypi podłoga;
nowa zmywarka cieknie, nieboga!
Telefon przenieśd trzeba; rury pękają, chod nowe!
Ktoś chyba przeklął tę stodołę!
ZADZWOO do Bena!
W podłodze dziura; spaczone okien ramy.
Z sedesem problem * pomocy wzywamy!
%7łyrandol wisi przekrzywiony,
gniazdka zawodzą jak diabeł wcielony!
Nie martw się * zadzwoo do BENA!
Drzwi przesuwane napraw czym prędzej;
szwankuje zegar przy kuchence.
Rozdrabniacz odpadków rozdrabniad nie chce.
Suszarka nie suszy; Boże, co jeszcze?!
%7łADEN PROBLEM... ZADZWOO do Bena!
Kabel TV gdzieś się plącze.
Sufit w sypialni puszcza na złączach.
Na każdej szybie widad pęknięcie.
Zegarek spłynął odpływem w łazience!
OjOJ!... ZADZWOO po Bena!
Daszek od ganku zaraz trzaśnie!
Kiedy ktoś kichnie * to światło gaśnie!
Piecyk zabrzęczał...
Piecyk zagwizdał...
KUCHNIA WYBUCHAA Z OKROPNYM ZWISTEM!
BEZ PANIKI!... ZADZWOO po Bena!
Potem zaczęli się dopytywad o dzieje składu * jeśli w ogóle były znane.
* Owszem, pod warunkiem że nie jesteście szczególnie wrażliwi. To coś, o czym nigdy nie mówiłem.
Z miejsca przykuł ich uwagę.
* Początki tego miejsca sięgają czasów uprawy wstęgowej, kiedy to farmę stanowił pas ziemi szerokości
trzydziestu metrów i długości tysiąca pięciuset. To, co teraz jest boczną drogą, było wówczas
podwórzem od frontu i miejscem, gdzie znajdował się dom. Hodowano jabłka, a to był skład, gdzie je
przechowywano. Znamy nazwisko rodziny, ale nie wiemy, co się z nią stało, nie wiemy też, dlaczego
farmer powiesił się na belce stropowej.
Słuchacze Qwillerana rozejrzeli się wokół, jakby szukając jakichś wskazówek.
* Rodzina wyprowadziła się stąd, a nieruchomośd niszczała porzucona, aż w koocu jakiś przedsiębiorczy
agent sprzedał ją Fundacji Klingenschoenów. Potrzebowałem lokum, a Fundacja K dysponowała
pieniędzmi, które mogła inwestowad w mieście. Zatrudniliśmy projektanta wnętrz z Nizin, to jemu
właśnie zawdzięczamy tak niezwykły wystrój. I nie wiemy, dlaczego on także powiesił się na belce.
Zapadło głuche milczenie. Po chwili Barbara zerwała się z miejsca i oświadczyła, że musi wracad do
domu i nakarmid Melasę. Connie też wstała pospiesznie i oświadczyła, że musi wracad do domu i
nakarmid Bonnie Lassie.
* Wspaniałe przyjęcie! * oceniły zgodnie.
* Powtórzmy je! * zaproponował Pogodny Jim*my i impreza zakooczyła się bez odtworzenia nagrao
Ledfieldów.
Niewielki podarek, który Barbara przywiozła Qwilleranowi z Kanady, zniknął tymczasowo podczas
przeprowadzki do  Wierzb" * ale pojawił się w odpowiedniej chwili w kieszeni jego płaszcza. Była to
taśma z koncertem jazzowym w stylu synkopowa*nym, który wzburzył mu krew i ożywił wspomnienia.
Koty też reagowały pozytywnie. Poruszały uszami, skakały na siebie, mocowały się, uderzały łapami, tak
czy inaczej miały świetną zabawę.
Kiedy Qwilleran zajrzał tego tygodnia do księgarni, Judd Amhurst zaczął wygłaszad kazanie na temat
pewnego problemu, związanego z Klubem Literackim:
* Nadszedł czas, by zapomnied o prelegentach z Nizin, którym trzeba zapłacid, a którzy potem odwołują
przyjazd w ostatniej chwili. Możemy opracowad własny program!
* Doskonale! I tak nigdy nie lubiłem Prousta! Co konkretnie masz na myśli?
* Większy udział członków! Pamiętasz, jak bardzo Homer Tibbitt lubił Lasce? Lyle Compton uwielbia
wiersz Alfreda Noyesa Highwayman z początku dwudziestego wieku.
* Należy do moich ulubionych. Autor był lekkoatletą i w jego poezji wyczuwa się fizyczny wigor.
* Lyle twierdzi, że ta opowieśd ma w sobie łotrzy*kowski urok.
* I poeta osiąga efekt dzięki powtarzaniu słów * dodał Qwilleran i zacytował: *  Jezdził konno w
klejnotów blasku... w blasku kolby pistoletu... i w blasku rękojeści szpady pod niebem niczym klejnot".
Zjawił się Dundee i owinął się wokół kostki Qwil*lerana.
Jeśli chodzi o Pickax, coroczna przeprowadzka Qwil*lerana ze składu na osiedle była faktem tak dobrze
znanym jak parada na święto Czwartego Lipca. Drukarze sporządzali setki zawiadomieo, a studenci
adresowali setki kopert. Pani McBee piekła zimowy zapas pierników czekoladowych. Przyjaciele,
sąsiedzi, koledzy dziennikarze i wspólnicy w interesach byli rzetelnie informowani o zmianie adresu. W
dniu zaś przenosin koty nieodmiennie zaszywały się w jakiejś dziurze.
Niemniej jednak przeprowadzka zawsze kooczyła się szczęśliwie, a Qwilleran zmieniał miejsce
zamieszkania na następne pół roku.
Rozdział osiemnasty
Tego wieczoru Qwilleran zanotował w swoim prywatnym dzienniku:
Dobrze jest wrócid do wiejskiego spokoju osiedla. Zaprosiłem komendanta Brodiego na kieliszeczek
przed snem, on zaś obiecał, że będzie miał skład na oku. Zwróciłem nagrania Ledfieldów Maggie
Sprenkle i uraczyłem się ostatnią na jakiś czas filiżanką dobrej herbaty. Doszedłem do wniosku, że
 dobra" to w tym wypadku eufemistyczne określenie  słabej".
Na automatycznej sekretarce była wiadomośd od Daisy Babcock:  Przepraszam, że zawracam panu
głowę, ale odkryłam coś niepokojącego w biurze. Fredo powiedział, że powinnam to panu pokazad. Nie
chcę mówid o tym przez telefon".
Rozdział dziewiętnasty
Pytania bez odpowiedzi zawsze wprawiały Qwillera*na w nerwowy nastrój, spał więc kiepsko po
otrzymaniu takiej wiadomości. Koty spały bardzo dobrze. Po spędzeniu sześciu miesięcy w okrągłym [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zboralski.keep.pl