[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Usiłowała mocniej obsunąć się w dół.
- Tak, o tak. - zamknęła oczy. - Co zechcesz.
- Co za bajecznie hojne zaproszenie. Trzymam cię za słowo. To będzie długa noc. - Uszczypnął ją
delikatnie w pierś dwoma palcami, co sprawiło, że przebiegł ją dreszcz. - Ale, niestety, nie chcę tu
zaczynać. Może jutro będę gotowy do wodnych sportów, lecz dziś chcę czuć przy sobie twoją
gorącą i jedwabistą skórę - Jego palce posunęły się gwałtownie do przodu, wydała niski jęk
rozkoszy. - zapamiÄ™taj to - po¬wiedziaÅ‚ zachrypniÄ™tym gÅ‚osem. - PamiÄ™taj, jak mnie czuÅ‚aÅ›. Thraz
jeste~ moja i ja tam wrócÄ™. - Jego dÅ‚oÅ„ opuÅ›ciÅ‚a jÄ… nie¬chÄ™tnie i przesunęła siÄ™ aż do jej talii.
Podniósł ją ze swych ud na brzeg bez żadnego wysiłku.
UsiadÅ‚a oszoÅ‚omiona i osÅ‚upiaÅ‚a. CiepÅ‚e i wilgotne powie¬trze ziÄ™biÅ‚o jej nagie i mokre ciaÅ‚o, ale
różnica temperatur nie była aż tak duża. Beau znalazł się przy niej na brzegu. Podniósł ręcznik i
wycierał ją z czułą sumiennością. Pieścił ją i ściskał co chwilę przez delikatny materiał.
- Schyl się, chcę ci wytrzeć włosy.
Zrobił to równie dokładnie, a kiedy skończył, przeczesał palcami jej wilgotne loki, po czym lekko
je roztrzepał.
- Już prawie wyschły - stwierdził.
- Są tak krótkie, że szybko schną - powiedziała banalnie.
Mimo to wcale nie czuła się banalnie o parę centymetrów od niego. Czuła zapach mydła i piżma,
wyczuwała też gorąco jego ciała.
Podał jej prostą, bawełnianą koszulę.
- Lepiej to włóż. - Podniósł drugi ręcznik i sam zaczął się wycierać.
Włożyła koszulę przez głowę i obciągnęła ją w dół. Nawet dotknięcie luznego materiału stanowiło
dla jej ciaÅ‚a, pobu¬dzonego tak sprawnie przez Beau, drażniÄ…cÄ… prowokacjÄ™. Ledwie zniosÅ‚a
zetkniÄ™cie napÄ™czniaÅ‚ych piersi z materia¬Å‚em. - Nie masz siÄ™ w co ubrać.
- Jedyna rzecz, z jakÄ… chcÄ™ siÄ™ dziÅ› zetknąć, to ty - powie¬dziaÅ‚, zbierajÄ…c rÄ™czniki, szampon i
mydÅ‚o. - Wez swoje rze¬czy. ChcÄ™ dotrzeć do twojego domku z prÄ™dkoÅ›ciÄ… Å›wiatÅ‚a.
Była równie szybka jak on. Już po paru chwilach wspinali się po drabinie dO'domku. Beau upuścił
rzeczy na drewnianą platformę i zatrzymał Kate, zanim otworzyła drzwi. .
- Poczekaj - powiedział, nabierając głęboko powietrza. - Chcę cię przez chwilę przytulić, zanim
wejdziemy do Å›rodka. ¬ZsunÄ…Å‚ jej delikatnie ubranie z ramion, po czym odrzuciÅ‚ je na stertÄ™
ręczników. - Po prostu przytulić. Nie będę chyba do tego zdolny, kiedy już wejdziemy do domku.
Jestem zbyt gwałtowny.
Wziął ją w ramiona. Poczuła, że jest bardzo podniecony, gdy się do niej przytulił.
W silnym uÅ›cisku jego ramion i mocnym pocaÅ‚unku, któ¬ry musnÄ…Å‚ jej czoÅ‚o, byÅ‚o jedynie uczucie
i czułość. Ukołysał ją, przez chwilę zapomniała o pożądaniu, wtulona w ciepłe i czułe ramiona.
Och, kochany, słodki, dziki Beau. Poczuła przypływ uczuć, objęła go i z całej siły przytuliła do
siebie.
- Hej - zaÅ›miaÅ‚ siÄ™. - Spokojnie. Doceniam twój entu¬zjazm, ale to podnieca. - SiÄ™gnÄ…Å‚ poza niÄ…, by
otworzyć drzwi. _ Pózniej do tego wrócimy. - Pchnął ją lekko do pokoju. - O wiele pózniej.
- OczywiÅ›cie. - SpojrzaÅ‚a na niego rozmarzonym wzro¬kiem, kiedy wszedÅ‚ za niÄ… do pokoju. W
Å›wietle oliwnej lampki byÅ‚ bardzo smukÅ‚ym, silnym, dominujÄ…cym i podnie¬conym mężczyznÄ….
Bardzo podnieconym ..
- Zdejmij koszulÄ™, Kate. - Jego oczy byÅ‚y ciemne i zamglo¬ne, lecz czaiÅ‚y siÄ™ w nich zÅ‚ote bÅ‚yski.
Zdjęła powoli koszulę przez głowę, ale kiedy upuściła ją na podłogę, zauważyła, że już na nią nie
patrzy. Obserwował drugą stronę pokoju. Miał zachmurzoną twarz. Zdziwiona patrzyła na niego, a
on podszedł do skrzyni pod ścianą.
PodniósÅ‚ karuzelÄ™ z pozytywkÄ…, którÄ… postawiÅ‚a na podÅ‚o¬dze, kiedy w trzcinowym kufrze szukaÅ‚a
rÄ™czników. PostawiÅ‚ jÄ… ostrożnie, dokÅ‚adnie na Å›rodku skrzyni. - PowinnaÅ› bar¬dziej uważać -
powiedział z wyrzutem. - Któreś z nas mogło ją kopnąć albo potrącić. O skarby trzeba dbać. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zboralski.keep.pl