[ Pobierz całość w formacie PDF ]

podróżach. Ponad jego ramieniem widziała, jak Case zapisuje każde jego słowo.
Miała nadzieję, że to pomoże w śledztwie i przyda się jej samej, kiedy
wreszcie przyjdzie czas na publikację reportażu. Była jednak zła, że Case ją
śledzi i zdobywa informacje, na których jej przede wszystkim zależy.
Gdy Purdy zakończył swój monolog, jego talerz był pusty. Jo nie mogła
się nadziwić, jak można jednocześnie jeść, mówić i czarować rozmówcę.
Pomyślała, że osiągnięcie takiej perfekcji musiało kosztować go lata ćwiczeń
przed lustrem.
Ona nie miała żadnej praktyki w odgrywaniu bezmyślnej femme fatale,
musiała więc ciągle przywoływać się do porządku, żeby wyglądać na
zainteresowaną tym, co Purdy mówił, zwilżać co jakiś czas usta językiem, ssać
prowokacyjnie kawałki lodu i pozwolić mu zajrzeć sobie w dekolt. To było
bardzo wyczerpujące, ale się opłacało: Case powinien ją docenić i zrewanżować
się znacznie ciekawszą kolacją.
Gdy sączyli zieloną herbatę, Harold zwrócił na nią swoje przejrzyste
niebieskie oczy.
- A ty, Jo? Kobiecie z taką inteligencją i talentem trudno chyba mieszkać
w takim małym miasteczku?
- Och. Rzeczywiście nie jest mi łatwo.
- Wątpię, czy są tu jacyś mężczyzni, którzy doceniają, jakim jesteś
skarbem. - Przylgnął wzrokiem do jej dekoltu, jasno dając do zrozumienia, o
jakie zalety Jo mu chodzi.
- Nie masz pojęcia, Haroldzie - opuściła skromnie wzrok - jak mi ciężko,
ale to cudowne mieć kogoś takiego jak ty.
- 96 -
S
R
Case podniósł głowę i przewrócił oczami. Jo zignorowała go.
- Szczególnie po tym, jak ten łajdak... Jak on się nazywał? Steve? Tak,
Steve! Po tym jak on porzucił cię w tak bezduszny sposób.
- To naprawdę bolało, Haroldzie. - Trzepocząc rzęsami, zacisnęła usta,
żeby pokazać, jaka jest dzielna.
- Podziwiam cię, że się nie załamałaś. A co z tym niezbyt rozgarniętym
młodym człowiekiem, który wydaje się tobą bardzo zainteresowany?
Westchnęła, teatralnym gestem załamując ręce.
- Jak już z pewnością zauważyłeś, to miasteczko upodobali sobie różni
dziwaczni ludzie, o niezwykłych zainteresowaniach. Case jest chyba
najdziwniejszym z nich wszystkich i wiele osób stara się mu pomóc w
przezwyciężeniu pewnej obsesji.
Harold pogłaskał jej rękę.
- Jakiej obsesji? - szepnął łagodnie.
- Widzisz... On się boi, że nigdy nie uda mu się spełnić oczekiwań... -
Udając zakłopotanie, spuściła głowę. - Usłyszał, że są pewne rzeczy, których
kobieta oczekuje od mężczyzny i, prawdę mówiąc, niektórych po prostu mu
brakuje.
Harold ugniatał jej dłoń jak ciasto.
- To wielkie nieszczęście.
- Och, nie masz pojęcia... - Uniosła wolną rękę, żeby zakryć oczy.
Dojrzała jednak rozwścieczoną minę Case'a.
- Jesteś dobrą kobietą, skoro bierzesz na siebie jego zmartwienia i starasz
się mu pomóc odzyskać pewność siebie. Ale wiesz, moja droga, bywa, że w
takich wypadkach można wiele zrobić. Pomocna może być medycyna.
- Naprawdę tak uważasz, Haroldzie? To naprawdę pocieszające, bo tyle
osób martwiło się o Case'a i jego obsesję...
Case omal nie spadł z krzesła, starając się usłyszeć koniec zdania.
- ...obsesję na temat zarostu - dokończyła.
- 97 -
S
R
Harold patrzył na nią oniemiały. Case miał w oczach mord. Jo
uśmiechnęła się słodko.
- Zarost? Powiedziałaś mu, że mam obsesję na temat zarostu? - zaczął bez
wstępu, kiedy spotkali się przed domem Purdy'ego.
Właśnie wchodziła do środka, kiedy Case wyłonił się z ciemności i
odciągnął ją na bok. Zdążył pozbyć się przebrania i był w swoim zwykłym
czarnym stroju, butach motocyklisty i skórzanej kurtce.
- Siedziałam tam - Jo z miną niewiniątka wzruszyła ramionami -
patrzyłam na tę psią sierść wokół twojej twarzy i to było jedyne, co mi przyszło
do głowy.
- Następnym razem zastanów się dłużej, zanim coś powiesz.
- Musnął ręką swoją gładką szczękę. - Mówiłem, że nie pozwoli ci nagrać
waszej rozmowy. Nie chce zostawiać za sobą żadnych śladów. Dlatego utrzymał
się w tym biznesie.
- Więc uznałeś, że musisz się tam pojawić i robić notatki? - wycedziła
przez zęby. Odkąd się poznali, nieustannie wyprowadzał ją z równowagi. Ale
teraz była naprawdę wściekła. Chwyciła go za ramię i pociągnęła w cień za róg
domu.
- Zwietnie radziłam sobie sama i nie musiałeś mnie asekurować.
- Naprawdę? I byłaś, oczywiście, w stanie zapamiętać każde jego słowo?
- Starałam się i robiłam wszystko, żeby wycisnąć z Purdy'ego jak
najwięcej.
Case poklepał swoją marynarkę w miejscu, gdzie trzymał notatnik.
- Nie wątpię, ale teraz mam listę wszystkich miejsc, które Purdy
odwiedził w ciągu kilku ostatnich lat, i mogę sprawdzić, co tam robił.
- My mamy listę. Jeżeli wydaje ci się, że teraz wyłączysz mnie ze
śledztwa...
- Nie, nie zrobię tego - odpowiedział, machnąwszy niecierpliwie ręką. -
Wreszcie zbliżamy się do prawdy, partnerze.
- 98 -
S
R
- Jeśli mówił prawdę.
- Kochanie, żaden facet nie byłby w stanie kłamać, gdyby czuł, że ma
szansę zaciągnąć cię do łóżka - powiedział oschle i nawet w ciemnościach Jo
widziała jego dzikie spojrzenie.
- Do łóżka? Z nim?! Skąd ci to przyszło do głowy? To kiepski dowcip.
- Czyżby? A co innego dawałaś mu do zrozumienia, rozpinając kolejne
guziki bluzki? - Naśladując jej wachlowanie się serwetką, zaczął mówić
falsetem. - Czuję się taka rozpalona, kochany Haroldzie. Czy mógłbyś wlać [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zboralski.keep.pl