[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Cholerny bękart! - wybuchł Callum. Ciosem w brzuch powalił Kita na
kolana. Ciężar wÅ‚asnego padajÄ…cego ciaÅ‚a niemal wyrwaÅ‚ mu rÄ™ce ze sta­
wów, ale udawaÅ‚ nieprzytomnego, nie próbujÄ…c stanąć na nogi. WisiaÅ‚ bar­
dzo długo.
Drugi mężczyzna nie odzywał się. Zmrużywszy jedyne sprawne oko, Kit
przyglądał się, jak Callum klnie, chodzi po izbie, wlewa sobie do gardła pół
bukÅ‚aka wina i znów chodzi. Minuty ciÄ…gnęły siÄ™, ludzie trwali w wyczeki­
waniu posępni i czujni, Callum krążył po chacie jak zwierz w klatce.
197
- Nie ośmieliłaby się. Wie, że bym ją zabił, gdybym się dowiedział. Ona
mnie kocha... - I wreszcie, urywanym gÅ‚osem, z jeszcze wiÄ™kszym przera­
żeniem i wściekłością rzucił: - Przecież wie, jak bardzo ją kocham!
SiÅ‚y Kita topniaÅ‚y z każdÄ… minutÄ…. JeÅ›li Ben nie wróci szybko, straci przy­
tomność i nie wykorzysta zamętu, jaki wkrótce nastąpi. Kiedy ból stał się
prawie nie do zniesienia, usłyszał zbliżający się tętent. Callum z rozmachem
otworzył drzwi i zawołał:
- A nie mówiłem, że to stek kłamstw!
- ZostaÅ‚a w zamku! - Ben zdyszany wpadÅ‚ do izby. -1 co gorsza, widzia­
łem na własne oczy, jak pakuje te bagaże, o których gadał. Szykuje się do
ucieczki, Callum, a gdybyś o tym nie wiedział, to ci powiem...
- Zejść mi z drogi! - Z rykiem wściekłości Callum przepchnął się przez
grupkę mężczyzn przy drzwiach i wypadł w popołudniowy zmierzch. Po
chwili rozległ się tętent kopyt.
- MyÅ›licie, że ten kapitan mówiÅ‚ prawdÄ™ i o milicji? - spytaÅ‚ jeden z męż­
czyzn.
- Chcecie zostać i sprawdzić? - sarknął Ben.
- A co z Callumem?
- Z Callumem? - powtórzył Ben. - Pojechał porachować się ze swoją
kobietą. - Zniżył głos. - Nie chciałbym być tą małą suką za żadne skarby. To
straszne i niesamowite, do czego jest zdolny zakochany czÅ‚owiek - zakoÅ„­
czyÅ‚ uroczyÅ›cie. - Zabije jÄ…3 to pewne, a jeÅ›li wdowa spróbuje mu przeszko­
dzić, ją też zabije.
Kit wstrzymał oddech. Przecież Kate pojechała do MacPhersonów. Sam
widział, jak wyjeżdżała.
- Wdowa? Miała jechać z markizem. Na pewno jest w zamku? - spytał ktoś.
- Juści, że jest. Widziałem ją w oknie, jak wyglądała na morze.
Dobry Boże! Walters już mordowaÅ‚, by zachować tajemnicÄ™ swego udzia­
łu w spisku. Jeśli Kate zastanie go z Meny...
- yle mi to pachnie. Powiadam wam, zmywajmy siÄ™ z powrotem do Clyth -
powiedział Ben.
- A co z nim?
- Zabijemy go. Poderżniemy mu gardło.
Nie wolno mu umrzeć. Musi chronić Kate i nie powstrzyma go ludzka ani
boska rÄ™ka, ani sÅ‚abość ciaÅ‚a czy ducha. Sprężywszy siÄ™, czekaÅ‚ ze zwieszo­
ną głową, aż dojrzał przed sobą parę butów.
Mężczyzna westchnął i złapał Kita za włosy, zadzierając mu głowę do góry,
Ale mu się to nie udało. Resztką sił Kit runął do przodu, mocno uderzając
swego prześladowcę kolanami w krocze. Temu nóż wypadł na ziemię, gdy
198
zÅ‚amany bólem osunÄ…Å‚ siÄ™ na kolana, a Kit wskoczyÅ‚ mu na plecy, szarpniÄ™­
ciem zrzucając z haka sznur krępujący mu nadgarstki.
Nim inni zdążyli siÄ™ ruszyć, padÅ‚ na podÅ‚ogÄ™ i pochwyciÅ‚ upuszczony szty­
let. Ben sięgnął po pistolet, a Kit cisnął sztyletem, trafiając go w gardło. Dwaj
pozostali skoczyli po szpady, Kit rzucił się w kąt chaty po swój wielki miecz.
- PrawÄ… rÄ™kÄ™ ma roztrzaskanÄ…! - krzyknÄ…Å‚ któryÅ› ze zbójów. - Jest kale­
ki! Zabić go!
Ale Kit nauczył się walczyć obu rękami. Z dzikim okrzykiem zakręcił się,
nie wstając z kolan, i zatoczył ostrzem śmiercionośny łuk. Nie wysoko, jak
oczekiwali, ale nisko, tak że stalowe ostrze cięło po muskułach i ścięgnach,
zatrzymując się dopiero na kościach. Mężczyzni wrzeszczeli i chwytali się
za nogi, a krew tryskała im między palcami, gdy osuwali się na ziemię.
Już nie byli grozni. Zwrócił się do człowieka, którego kopnął kolanem,
i zobaczyÅ‚, że ten oprzytomniaÅ‚ i zaczÄ…Å‚ siÄ™ czoÅ‚gać siÄ™ ku drzwiom. Kit ob­
róciÅ‚ w dÅ‚oni ciężki miecz, rÄ™kojeÅ›ciÄ… uderzyÅ‚ tamtego w tyÅ‚ gÅ‚owy i porzu­
cił leżącego twarzą do ziemi.
Potykając się, z zamglonym wzrokiem i drżącymi nogami, kopnął spod
nóg rozrzuconą broń i odszukał pochwę miecza. Zdarł z siebie poszarpaną
koszulę i zębami oddarł z niej pas materiału, którym ciasno zbandażował
połamane palce. %7łebra będą musiały zaczekać. Stękając z bólu, przytroczył
po dawnemu skórzaną pochwę i ruszył ku drzwiom. Doran stał uwiązany do
słupa. Zdjęli mu siodło, ale zostawili uzdę.
Zaciskając zęby, Kit przytrzymał się końskiej grzywy i dosiadł wierzchowca
na oklep. ObejrzaÅ‚ siÄ™ za siebie. Jeden, a może dwóch zabitych, dwóch po­
zostałych ciężko pokiereszowanych. Ben miał rację. Człowiek zakochany
zdolny jest do strasznych rzeczy.
Zcisnął Dorana nogami i odjechał.
Ma jeszcze dużo strasznych rzeczy do zrobienia.
Jak ważne jest stawianie sobie
wysokich wymagań
Czyste niebo zasnuło się z nadejściem popołudnia. Zmiana pogody przyszła
ni stąd, ni zowąd z morza, przynosząc śnieg twardy jak kuleczki lodu, który tłukł
w okna i grzechotał po dachu. Pociemniałe niebo j ochłodzenie kazały służbie
pospiesznie dokończyć swych czynności i schronić się w domu.
Kate stała w oknie biblioteki i przyglądała się, jak przybój wali o brzeg.
Wewnątrz ogień głośno trzaskał na kominku, ogrzewając całe wnętrze, a jasne
Å›wiatÅ‚o Å›wiec wygoniÅ‚o mrok z najgÅ‚Ä™bszych zakamarków. Wszystko w zam­
ku Parnell zachÄ™caÅ‚o jÄ…, by przyjęła niewiarygodne zrzÄ…dzenie losu, który naj­
wyrazniej jej sprzyjał, i zapomniała o Kicie MacNeillu. Martwiło ją, że nie
czuje się do tego zdolna. Zawsze uważała się za kobietę praktyczną.
Jak ma postÄ…pić? Nie widziaÅ‚a pożytku z romantycznych rojeÅ„, które zo­
stawiaÅ‚y rodziny bez Å›rodków do życia, i uważaÅ‚a za absolutnie niepraktycz­
ne wzdychanie do szkockiego żołnierza. Czy ma zlekceważyć lekcję, której
udzielono jej tak dosadnie w jej ledwie dwudziestoczteroletnim życiu? Stra­
ciła już ojca i pierwszego męża, ponieważ byli żołnierzami.
Dużo mÄ…drzej byÅ‚oby poÅ›lubić markiza, przy którym nie groziÅ‚a jej kolej­
na żałoba. Tylko że... co może być tragiczni ej sze niż strata kochanej osoby?
I jaka to różnica, czy strata ta jest skutkiem śmierci, czy roztropności?
PrychnÄ…wszy z irytacji, odeszÅ‚a od okna i siadÅ‚a przy kominku. Ale książ­
ka, którÄ… wyszukaÅ‚a, by siÄ™ rozerwać, nie pozwoliÅ‚a jej uciec od rzeczywi­
stoÅ›ci i po kwadransie zrezygnowaÅ‚a z lektury. Dobrze, jeÅ›li nie zazna spo­
koju, póki nie opadnie z sił, rozmyślając o czymś nie do pomyślenia, niech
tak będzie: nie może poślubić markiza.
To byłoby nie w porządku i wcale nie dlatego, że została kochanką Kita.
Nic, co zrobiła z Kitem, nie było niewłaściwe. Niewłaściwe byłoby znalezć
się w ramionach innego. Zmarszczyła brwi i podkuliła nogi pod siebie.
Rozumiała teraz te żony żołnierzy, które nigdy powtórnie nie wyszły za
mąż, otrzymawszy wiadomość, że ich mężowie zaginęli i prawdopodobnie
nie żyją. Kiedy umarł Michael, zajęła się pogrzebem, a szykując ciało do [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zboralski.keep.pl