[ Pobierz całość w formacie PDF ]

"Zatrzymajmy się na chwilę. " Zasugerował. "Chciałbym usłyszeć historię Liama."
Wszystkie oczy powędrowały w stronę nowo przybyłego.
Liam przełknął.
"No cóż." Powiedział łagodnie ze swoim irlandzkim akcentem. "Od czego mam zacząć ?"
"Opowiedz po swojemu." Powiedział Cail. "Tak, aby wszystko zostało powiedziane."
Kiwnął głową.
"Kiedy dowiedzieliśmy się, że Maureen spodziewa się dziewczynki, spanikowaliśmy.
Obawiałem się, że Abernathy wyśledzą nas, gdy się dowiedzą. Przez całe życie żyłem ze
świadomością tego przeklętego paktu krwi. Przez to zaprzestałem poszukiwań swojej partnerki. Nie
chciałem oddać Abernathym swojego dziecka."
Spojrzał na swoje ręce i ścisnął je kurczowo.
"Nie powiedziałem Maureen o pakcie krwi, gdy mnie oznaczyła. Byłem tak zaskoczony
kiedy to się stało, że nie zdążyłem zareagować. Powiedziałem jej po fakcie, ale nie pozwoliłem jej
przyjęć na sobie zobowiązania wynikającego z paktu."
Westchnął głęboko.
"Dzień po tym, jak dowiedzieliśmy się od lekarza, że spodziewamy się dziewczynki,
uciekliśmy. Nie miałem pojęcia, gdzie się najpierw udać. Wiedziałem, że nie mogłem iść do moich
braci. Powiedziałem im o Maureen gdy się sparowaliśmy, nie myśląc uprzednio, że nie
powinienem. Nie powiedziałem im nic, kiedy dowiedzieliśmy się, że jest w ciąży."
Cail chrząknął.
"Przykro mi, że ja to mówię." Powiedział łagodnie. "Ale ostatnio ktoś zabił ich partnerki. I
partnerkę jednego z naszych kuzynów. Poprzez ścięcie głowy."
"Cholerni Abernathy." Liam przez chwilę wpatrywał się w podłogę. Kiedy zaczął mówić
ponownie, jego głos był zachrypnięty i pełen emocji.. "To wszystko moja wina." Powiedział cicho.
"Nigdy nie powinienem mówić moim braciom o Maureen. Nie byli Alfami, ale złożyli przysięgę
paktu w razie, gdyby ich potomkowie spełniali te warunki."
"Jesteś tak naprawdę spokrewniony z Abernathymi?" Zapytał Ain.
Liam potrząsnął głową.
"Nie. Nasza rodzina ma z nimi pakt krwi, ale nie jestem z nimi spokrewniony, łączy nas
przeszłości i tego przeklęty pakt."
"Muszę spytać." Kontynuował Ain. "Chodzą plotki, że byłeś związany z gangiem."
Liam kolejny raz pokręcił głowa.
"Nie. Zapewne Abernathy rozpowszechnili tą historyjkę, żeby odseparować mnie od
każdego, kto mógłby mi pomóc. Czy ten przeklęty Rodolfo wciąż żyje?"
"Niestety." Odparł Ain.
"Cholera." Spojrzał na Carlę. "Kiedy to się stało, nie wiedziałem gdzie jeszcze mógłbym
pójść. Kiedy Maureen zbierała swoje rzeczy, znalazła twój adres w Tampa. Ja...Ja nie wiedziałem,
co robić. Nie mogliśmy ryzykować pójściem do kogoś z jej rodziny. Z pewnością nie mogliśmy
zwrócić się do mojej rodziny. Pamiętałem zasłyszane plotki o Charlesie i Ellie i o tym, co robią dla
ludzi. Sądziłem, że czuwa nad nami Bogini. %7łe moglibyśmy udać się na Florydę i poprosić ich o
pomoc w ukryciu nas. A przynajmniej, by ukryć Maureen i dziecko. Elain." Poprawił się i spojrzał
na córkę. "Maureen kochała Carlę jak siostrę i ufała jej. Wiedziała, że Carla nie ma pojęcia o
zmiennokształtnych.
Zabrałem Maureen do Carli i pokazaliśmy jej, czym jesteśmy. Potem wyszedłem,
odszukałem Charlesa i Elli i zadzwoniłem do nich. Nie powiedziałem im przez telefon o co chodzi.
Zgodzili się ze mną spotkać. Powiedziałem im wszystko, ale nie powiedziałem gdzie jest Maureen,
ani też ani słowa o Carli. Opowiedziałem im o pakcie krwi, a oni powiedzieli, żebym się tym nie
przejmował, i że pomogą nam się ukryć."
Przerwał na chwilę, by zaczerpnąć tchu.
"Zapytali mnie, czy jestem śledzony. Odpowiedziałem, że wydaje mi się, że nie. To właśnie
wtedy powiedzieli mi, że sądzą, że ktoś ich obserwuje. %7łe przez ostatnie miesiące czuli się, że są
śledzeni, ale nie byli tego pewni i nie wiedzieli kto może być za to odpowiedzialny. Miałem wrócić
do hotelu i czekać na ich telefon. Następnego dnia mieli porozmawiać osobiście z tobą i twoimi
braćmi, aby mogli potwierdzić ustalenia. Potem mieli do mnie zadzwonić po adres Carli, tak by
ktoś przekazał jej gdzie iść. Chcieli być wyjątkowo ostrożni. Nie byli pewni, czy ich telefon jest na
podsłuchu, czy nie."
Cail poczuł jak narasta w nim stara wściekłość.
"Następnego dnia zginęli."
Liam przytaknął.
"Kiedy nie dostałem od nich żadnego telefonu, spanikowałem. Nie mogłem czekać.
Zadzwoniłem do nich, odebrała policja i dowiedziałem się, że nie żyją." Zdławił szloch. "Kolejna
śmierć z mojej winy."
Cail patrzył jak Elain również zaczęła płakać. Klęknęła przy Liamie, objęła go i przytuliła.
***
Po paru minutach Ain odetchnął głęboko.
"Nie obarczamy cię odpowiedzialnością za śmierć naszych rodziców, Liamie."
Liam uniósł wzrok, wciąż przytulony do Elain.
"Dziękuję. Nie sądzę, bym był tak samo wyrozumiały, gdybym był w waszej sytuacji."
"Najważniejsze jest to," Powiedział Ain, "że jesteś tu teraz dla Elain. Oboje jesteście."
Powiedział, mając na myśli Carlę. "A to rodzina się liczy. Zaopiekujemy się wami. I tak długo jak ja
tu jestem, jesteście oboje częścią naszej rodziny. Naszej sfory."
Liam spojrzał na Carlę, która siedziała po jego drugiej stronie.
"Nie jestem w stanie wystarczająco podziękować ci za to, co zrobiłaś." Puścił Elain jedną
ręką i objął nią Carlę. "Dziękuję za bycie dla niej matką i wspaniałą opiekę."
Carla załamała się. Również zaczęła płakać i wtedy Ain zdecydował, że potrzebują chwili
sam na sam. W milczeniu nakazał wszystkim wyjście, by zapewnić im prywatność.
Kiedy znalezli się na zewnątrz, Lina przytuliła Aina.
"Jesteś dobrym człowiekiem. Wszyscy trzej jesteście. Elain będzie trzymać was w ryzach,
ale potrzebuje w was oparcia. To wszystko na jakiś czas nadszarpnie jej zdrowie psychiczne."
Brodey'emu spochmurniała twarz.
"Nienawidzę kiedy jest taka smutna."
"Witaj w klubie." Dodał Cail.
Lina poklepała go po ramieniu.
"Wiem, że tak jest, Brod, ale ona musi przez to przejść. Po prostu bądzcie przy niej.
Spodziewajcie się, że będzie się czuła trochę dziwnie. Dajcie jej trochę luzu, kiedy będzie go
potrzebowała. I zawsze bądzcie dla niej podporą."
"To dlatego pojawiliście się tak wcześnie?" Zapytał Cail.
Przytaknęła, jej mina stawała się coraz bardziej ponura.
"Znowu zaczyna się dziać zle. Naprawdę zle. Dobrze, że Liam się dzisiaj pojawił. Sądziłam,
że minie kolejny dzień, lub dwa, nim tu dotrze, ale musimy trzymać rodzinę blisko. Teraz."
"Wypluj to z siebie, Lina." Powiedział Zack. "Czego nam nie mówisz?"
Spojrzała na niego, Kaela i swoich partnerów, a potem odwróciła się do Aina.
"Trzymajcie przy sobie Micaha i Jima. Nie pozwólcie im wyjechać, ani wychodzić samym.
Tłuścioch jest zdesperowany, ale nie wiem jeszcze dlaczego. Wszystko stanie się naprawdę, ale to
naprawdę paskudne, nim ponownie się uspokoi." Poklepała się po brzuszku. "No, a teraz nie macie
nic przeciwko, jeśli udam się do waszej łazienki? Nie chcę przechodzić przez salon i im
przeszkadzać, ale jakoś nie jestem gotowa, by się zmoczyć."
Brodey uśmiechnął się i poprowadził ją przez szklane, przesuwane drzwi prowadzące prosto
do głównej sypialni.
"Proszę bardzo, dzieciaku." Powiedział i wskazał na ciemne drzwi łazienki. "Kontakt jest w
środku, zaraz obok drzwi. Po prawej." [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zboralski.keep.pl