[ Pobierz całość w formacie PDF ]

kuje w nim tej  wielkiej , polskiej emigracji. Dlaczego?
Co znaczy wielka?
Biorę to słowo w cudzysłów... Miałam na myśli środowisko  Kultury , jeszcze do nie-
dawna   Zeszytów Literackich 
72
Ale to ja jestem teraz wielka emigracja. Paryż nowy, młody, prócz jednego czy dwu
poetów (nie mówię tu o ludziach z  Kultury ), to jestem ja. Więc tego wcale nie bra-
kuje.
Nie jest już chyba pani emigrantem...
Ja się nigdy nie czułam emigrantem. Przynajmniej od kilku lat we współcze-
snej Europie to pojęcie nie ma już żadnego znaczenia. Kojarzy się jedynie z Trzecim
Zwiatem.
W pani ostatniej powieści Giugiu mówi:  Prawdziwa sztuka się skończyła. Można je-
dynie rozwijać osiągnięcia mistrzów . Co pani myśli o zdaniu swego bohatera?
Najlepiej byłoby przeprowadzić wywiad z Giugiu, bo to on je wypowiada...
Ale jest on jednak pani kreacją...
Tak, ale jedna kreacja może powiedzieć:  kończę książkę , a druga   a ja ją za-
czynam . Książka ma dialogi, więc wszystko dzieje się w jakiejś dialektyce  tak i nie.
Druga postać mówi zupełnie co innego, wtedy to jest schizofrenia. To jest dialog mnie
z samą sobą. Mogę jedynie odpowiedzieć słowami innej postaci: nieprawda, poezja się
nie skończyła. I od tego zdania możemy zacząć. Tak czy owak, odpowiedz na to pyta-
nie znajduje się w książce, choć może nie jest odpowiedzią, ale pytaniem. Tyle się mówi
o kryzysie w literaturze, a przecież kryzys jest permanentny, trwa od stworzenia Adama
i Ewy. Roztrząsanie tego nie prowadzi do niczego. Uważam, że trzeba się skupić na tym,
co ma się w głowie, a nie na szumie dokoła, bo to jest szum, bardzo pożyteczny co praw-
da, robiony przez ludzi, którzy mają akurat do powiedzenia to, a nie co innego.
Co pani sądzi o powieści? Czy jako gatunek w swej tradycyjnej formie, nawet najsze-
rzej rozumianej, wyczerpała już swoje możliwości?
Kompletnie mnie to nie interesuje. O kryzysie powieści piszą ludzie, którzy przeży-
wają kryzys w widzeniu świata. Nie potrafią oni dostrzec tego, co się zmienia  na lep-
sze albo na gorsze  ale się zmienia. Wtedy nie ma stagnacji ani kryzysu. To, czy po-
wieść się skończyła, nie ma nic wspólnego z tym, czy będę pisać, czy nie. Co się koń-
czy? Wrażliwość? Paradoksy? Nieskończoność? Jak mam potrzebę, to piszę. Cudowne
zdanie ostatnio widziałam w filmie Dereka Jarmana Blue:  Pamiętasz przykazanie  Nie
będziesz miał bogów cudzych przede mną , a mimo to zasiadasz przed pustą kartką .
Zastanawiam się nad tym, co piszę w danym momencie, i musi się to dziać bez dystan-
su. Gdyby tak nie było, pisałabym o tym, czy powieść się skończyła, a ten problem zu-
pełnie mnie nie zajmuje.
Budowa pani powieści jednak jest dość specyficzna, składają się na nie wypowiedzi
o charakterze dyskursu naukowego, czasem felietony, ostatnią skonstruowała pani z sa-
mych dygresji, a jeśli potraktujemy do końca serio układ graficzny, to nawet z samych przy-
pisów. Czy sądzi pani, że inaczej już pisać się nie da?
73
Na pewno można pisać inaczej. Pełne księgarnie książek. Jednak ja mogę się zasta-
nawiać jedynie nad tym, czy ja potrafię inaczej pisać. Pierwsza książka  My zdies emi-
granty  była jakimś pseudopamiętnikiem, to zbiór artykułów plus moja praca magi-
sterska. Uważałam, że w inny sposób nie da się przekazać pewnych treści. A krytycy pi-
sali  naturszczyk, takie pamiętniki z życia. No to druga książka była prawie klasyczną
powieścią z bohaterami. Ale to też już przestało mnie bawić. Trzecią sobie napisałam
w postaci przypisów, bo akurat to mnie bawi. Co będzie dalej  nie wiem. Po drugiej
powieści krytycy chwalili pierwszą, po trzeciej  drugą. Dlatego to mnie nie interesuje.
Ani krytycy, ani powieści. Interesuje mnie tylko paradoks i on wyznacza każdą formę
 czy to przypisów, czy to klasycznej powieści. I on jest iskrą świata, punktem, wokół
którego wszystko się kręci.
W pani książkach znalezć można liczne wątki dotyczące poszukiwania żeńskiego
atrybutu Boga. Grażyna Borkowska, omawiając w  Polityce pani twórczość, włączyła ją
w nurt myślenia zwany teologią feministyczną.
Jestem kobietą. Nie mam jednak nic wspólnego z żadnym feminizmem. Feminizm
jest ograniczeniem. Ja uważam się za pisarza ultrawierzącego. Moje książki mówią
o wszystkich wiarach i wszystkich religiach. Niektórzy mogą się śmiać, bo tam jest
i chuj, i cipa, i inne  brzydkie słowa, i ktoś coś sobie wyżera, ale Biblia też jest pełna ta-
kich obrazów. Można ilustrować czy też opowiadać o sprawach bardzo, bardzo religij-
nych za pomocą rzeczy nieuświęconych, osoba religijna widzi bowiem w całym świecie
religijność, bez względu na to, czy to jest chuj, czy pierś Madonny Botticellego. Przy tym
 ja nie szukam żeńskiego atrybutu Boga. On istnieje. Wybrałam Marię Magdalenę, bo
interesowało mnie, jak zwykle, zagadnienie umysłu, czyli czaszki i mózgu. Jej atrybu-
tem zaś jest amfora, która odnosi się do czaszki. Jestem osobą głęboko wierzącą, a nie
teologiem feministycznym. Góry poruszyć nie mogę, ale wiara rusza moje pióro. Wiem,
że Kościół może mieć zastrzeżenia do moich powieści, nie będzie ich polecał młodzie-
ży, ale życia też bym młodzieży nie polecała. Ktoś może się uznawać za wierzącego, bo
chodzi do Kościoła i przyjmuje komunię i nic ponadto. I to jest jego sprawa. Ja uwa-
żam, że chrześcijanin powinien coś ponadto  powinien zagłębiać się w wiedzę o wie-
rze i w wiarę.
W pani twórczości wielką rolę odgrywa ciało...
Piszę ciałem, więc musi odgrywać... Biorę długopis do ręki, a ręka to przecież kawał
żywego mięsa.
Często stosuje pani zabieg charakterystyczny dla postmodernizmu, łącząc i traktując
równorzędnie fikcję literacką (w My zdies emigranty pamiętnik bohaterki) z tekstem dys-
kursywnym (praca magisterska o Marii Magdalenie)...
I to jest postmodernizm?!
No, tak jakby... Obydwie formy wypowiedzi to jedynie hipotezy sensu...
74
To ja tego, kurwa, nie wiedziałam. Czuję się jak bohater Moliera  podobnie jak on
nie wiedziałam, że mówię prozą... Pod postmodernizm można wszystko podciągnąć, to
słowo działa jak wytrych. Ja mówię postmodernizm zamiast głupota. Tak zwani inte-
lektualiści traktują to jako przerywnik, jak przecinek, dla nich ma takie samo znaczenie,
jak kurwa dla prostaków. Ja jednak nadal wolę słowo kurwa niż postmodernizm. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zboralski.keep.pl