[ Pobierz całość w formacie PDF ]
No dobrze. James zobaczył coś, czego nie miał widzieć. Ale czy to, że on
zachowuje się tak, a nie inaczej, musi zmieniać stosunki między nami?
- Myślę, że chciałeś, żeby on to zobaczył - powiedziała chłodno.
- Z pewnością nie ronię łez z tego powodu.
- Musiałeś wiedzieć, jakie to zrobi na nim wrażenie.
- Moja droga - położył dłonie na jej ramionach. - Jest takie stare
hiszpańskie przysłowie: Bierz co chcesz i płać za to". Cóż, James brał,
czego chciał. Wszystko szło po jego myśli. Przyznam, że nie łamie mi
serca świadomość, że teraz dla odmiany on musi płacić.
Rozmowę przerwało brzęczenie domofonu.
- Mamy gościa - powiedział Stephen i odwrócił się, by przycisnąć
wyłącznik. - Tak?
- Cześć, Stephen, to ja - odpowiedział czyjś wysoki głos,
zniekształcony przez głośnik.
- Wspaniale. Wchodz na górę - Stephen wcisnął kolejny przycisk,
żeby odblokować drzwi.
- Witaj, Annette.
RS
62
Załomotały kroki na schodach i do mieszkania wpadła Annette,
zarzucając Stephenowi ręce na szyję.
- Skąd wiedziałeś, że to ja? - zapytała, po czym zauważyła Vicky. -
Nie spodziewałam się zobaczyć tu ciebie.
- Wzajemnie. Czy James wie, że tu jesteś?
- Nie sądzę, żeby to była twoja sprawa - zachmurzyła się. - Jego
towarzystwo nie jest dziś interesujące. Coś, albo ktoś, wytrącił go z
równowagi, i nie zrobiłam tego ja.
Vicky przeniosła wzrok z Annette na Stephena, który był rozbawiony
i zadowolony z siebie. Nie wydawał się zaskoczony wizytą Annette,
chociaż nie było go w mieście, gdy dziewczyna przyjechała do Wenecji.
- Możesz zapomnieć o naszej kolacji - powiedziała Vicky. - Nie mam
ochoty na niczyje towarzystwo.
- Zabierz mnie - rzekła Annette, wyciągając ręce w jego kierunku.
Ujął jej dłonie i przycisnął do ust.
Vicky zaniepokoił ten pozornie niewinny gest.
- Nie sądzisz, że lepiej będzie, jeśli wrócisz ze mną? - zapytała.
- Niby dlaczego?
- James starał się ostatnio być dla ciebie miły. Nie przeciągaj struny.
- No dobrze. Wrócę z tobą, ale pod warunkiem, że pójdzie z nami
Stephen - uśmiechnęła się do niego kokieteryjnie. - Zjesz z nami kolację?
- Zaproszenie do rezydencji Petersona! Chyba nie mogę odmówić,
prawda?
- Zmuś się - rzekła Vicky oschle.
- Jeśli on nie idzie, to ja też nie - Annette przeszła przez pokój i
usiadła na białej otomanie, przesyłając kuszący uśmiech Stephenowi.
Vicky w pierwszym odruchu chciała wyjść, ale coś ją powstrzymało.
Nie potrafiła wyjaśnić, dlaczego obawiała się zostawić ich razem.
W niedbałym zachowaniu Stephena nie było żadnej zmiany, a Annette
z pewnością już nie raz odwiedzała jego atelier. Nie było powodu do
przypuszczeń, że ten raz mógłby okazać się inny niż pozostałe. To chyba
nie zazdrość sprawiła, że jednak ociągała się z wyjściem? Bez względu
na przyczyny, nie miała zamiaru zostawić Annette samej ze Stephenem.
Po krótkiej chwili milczenia oświadczyła:
- A więc chodzmy. Na co czekamy?
Wchodząc do palazzo, Vicky obawiała się skutków tego zaproszenia,
RS
63
a gdy w dolnym hallu spotkali Jamesa, była przygotowana na mające się
rozpętać piekło.
- Spotkałyśmy się w atelier Stephena - powiedziała beztroskim głosem
Annette. - Vicky sądziła, że powinnam wrócić z nią, więc zaprosiłam
Stephena na kolację.
James rzucił Vicky krótkie spojrzenie, ale nie była pewna, co miało
ono wyrażać. Wydawało się, że jest w nim wdzięczność.
- Tak, oczywiście - rzekł James bez agresji, której oczekiwała.
Klepnął Annette po ramieniu. - Biegnij powiedzieć Marii, że będzie nas
czworo na kolacji.
Vicky robiła co w jej mocy, żeby ukryć zaskoczenie.
Ale z upływem czasu delikatna powłoka uprzejmości zaczęła
ukazywać nieuchronne pęknięcia.
- James myśli o powrocie do filmu.
Czy to nie fantastyczne, Stephen? - odezwała się Annette.
- To dopiero jest wiadomość! - Stephen pochylił się do przodu, z
nieskrywanym zainteresowaniem przyglądając się Jamesowi.
Nastąpiła chwila niezręcznej ciszy, a potem wszyscy zaczęli mówić
naraz.
- Być może znajdzie rolę dla mnie - powiedziała Annette, a jej
ukradkowe spojrzenie rzucone w kierunku Jamesa sugerowało, że ten
pomysł nie przyszedł jej do głowy przed chwilą.
- Czy ktoś życzy sobie jeszcze kawy? - James był w połowie drogi do
stolika stojącego przy ścianie.
- Szkoda, że nie widziałam żadnego z twoich filmów - powiedziała
Vicky.
Ale wypowiedz Stephena zabrzmiała najgłośniej.
- Zanim wrócisz do Anglii, Annette, chciałbym ci pokazać kolekcję
zdjęć twojej siostry.
- Nie wiedziałam, że taką masz.
- Owszem. Gdzieś je schowałem, ale na pewno mógłbym je znalezć -
wręczył Jamesowi swą filiżankę. - Tak, napiję się jeszcze odrobinę. A
teraz opowiedz nam coś więcej o tym nowym przedsięwzięciu.
- To jeszcze nic pewnego - powiedział James sztywno.
- Ale zrobisz to, James? - prosiła Annette. - Powiedz, że tak.
- Wszyscy chcielibyśmy się o tym dowiedzieć, prawda, Vicky? -
RS
64
zapytał Stephen.
- Daj mi spokój - odparła, zaniepokojona zmianą, jaka zaszła w
Jamesie po owej uwadze Stephena odnośnie zdjęć.
- Jeszcze się nie zdecydowałem - James stał wsparty o poręcz krzesła,
a jego lodowata uprzejmość była grozniejsza niż jakikolwiek przejaw
wrogości. - A teraz, Carter...
Stephen Carter podniósł się.
- Dzięki za poczęstunek, stary. Chyba wybaczysz mi, jeśli teraz cię
opuszczę. Mam trochę roboty w atelier.
- Musisz już iść, Stephen? - Annette wczepiła się w jego ramię. - Nie
zapomnisz o zdjęciach Lucille, co?
- Oczywiście, że nie zapomnę.
- Mogłabym pójść z tobą teraz.
- Usiądz, Annette - słowa Jamesa, wypowiedziane spokojnie, ale nie
znoszącym sprzeciwu tonem, odniosły natychmiastowy skutek.
Dziewczyna usiadła bez szemrania.
- Innym razem - powiedział Stephen, patrząc \ Jamesowi w oczy.
Vicky kręciła się na krześle, mając ochotę stąd uciec. Była widzem
spektaklu, którego nie rozumiała, gry o niejasnych dla niej regułach.
Kiedy Stephen wyszedł, Annette powiedziała do Jamesa:
- Nie byłeś dla niego zbyt miły, mój drogi.
- Ja nie zapraszałem go na kolację.
- Myślałam, że to cię trochę ożywi. On jest taki fajny. Nie rozumiem
dlaczego go nie lubisz.
Stłumiła ziewanie.
- Co za nuda. Idę spać. Dobranoc.
James stał w drzwiach patrząc, jak Annette odchodzi. Na jego twarzy
malowało się coś niepokojącego, kiedy mówił do Vicky:
- Przepraszam za dzisiejsze popołudnie - powiedział.- To był wstrząs -
zobaczyć twarz Lucille; ostatnia rzecz, jakiej bym się spodziewał.
- Chyba nie sądzisz, że zrobiłam to celowo? Nie wiedziałam, kto to
jest.
Potrząsnął głową.
- To była niekontrolowana reakcja - skinął głową w kierunku drzwi. -
Dziękuję, że ją przyprowadziłaś.
- Bardzo ją lubisz, prawda?
RS
65
- Tak.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]