[ Pobierz całość w formacie PDF ]
resztę zabierz ze sobą.
Potrzeba nam tylko jednego: opuścić Frog Point. Wreszcie wyjeżdżamy. Obiecuję,
będzie wspaniale.
Twój Brent.
- Em nienawidzi nowości - Maddie skończyła lekturę. Pokręciła głową. - Co
mu przyszło do głowy?
- Wiesz, co miał na myśli, pisząc o Glorii? - spytał Henry.
- Myślę, że spał z nią, ale nie mam dowodów. Jego list jest bez sensu. O co mu
chodziło z tymi kradzieżami?
Henry przestąpił z nogi na nogę.
- O ile wiemy, podbijał ceny niektórych sprzedawanych przez firmę domów, a
nadwyżkę brał dla siebie. W.S. i Howie właśnie nad tym pracują. Dottie Wylie
kosztowało to podobno czterdzieści tysięcy dolarów.
- Pieniądze w torbie golfowej?
- Trudno powiedzieć. - Henry ruszył w stronę wyjścia. -Wygląda na to, że
działał sam.
- Niemożliwe! - zaprotestowała Maddie. - Nie potrafił nawet zbilansować
konta. Ja obliczałam podatki. Nie ma cudów, sam nie dałby rady.
- Chciwość motywuje ludzi do nauki.
Henry pożegnał się i wyszedł, a Maddie pomyślała: nawet chciwość nie
nauczyłaby Brenta matematyki. Ktoś mu pomagał. Ale Em zeszła na dół,
zapytała, dlaczego przyjeżdżała policja i Maddie wróciła do pełnoetatowego
chronienia córki przed światem.
Treva dzwoniła kilkakrotnie - za pierwszym razem z informacją, że Martha
Martindale odbyła ważną rozmowę z Heleną Faraday przed bankiem,
pośrodku miasta.
- Helena opowiada wszystkim, że zabiłaś Brenta - przekazała z obrzydzeniem
wiadomość. - Jest naprawdę niezmordowana.
- Przecież nikt nie bierze jej poważnie - odparła Maddie, pragnąca skrócić tę
rozmowę.
- Twoja matka owszem. - W głosie Trevy brzmiała nie ukrywana satysfakcja. -
Przyparła ją do muru, to znaczy do ściany banku, i powiedziała: „Słyszałam
coś naprawdę obrzydliwego, Heleno. Podobno rozpuszczasz plotki na temat
Maddie. Ja w to nie wierzę, bo wiem, że nigdy nie zrobiłabyś czegoś tak
niechrześcijańskiego".
- Przed bankiem? Na Main Street?
- To było piękne! Helena załamała się, a potem, według mojej teściowej,
twoja matka dodała, że mogłaby niejedno opowiedzieć o Brencie. Irma
twierdzi, że pani Martha nigdy jeszcze nie była tak bliska utraty panowania
nad sobą.
- Oczywiście, mama musiała wpaść w szał akurat na Main Street. Jakbym
potrzebowała dodatkowych kłopotów! Co ludzie sobie teraz pomyślą!
- Ja uważam, że zachowała się wspaniale. Irma też jest tego zdania. Maddie,
czy ty się dobrze czujesz?
- Nie. - Twoja przyjaźń to kłamstwo, pomyślała. - Muszę iść do Em. Wciąż nie
doszła do siebie.
- W porządku. - Treva sprawiała wrażenie zdziwionej. -Słuchaj, jeśli chcesz
pozbyć się jeszcze jakichś zapiekanek, to wiedz, że w zamrażarce mam
mnóstwo miejsca. Tego, co już mi dałaś, nawet nie widać. Chcesz, żebym
przyjechała?
- Nie. - Sześć zapiekanek i pistolet to wystarczająco dużo, pomyślała. Ostatnia
rzecz, o jakiej marzyła, to spotkanie z Tre-vą. - Dziękuję za telefon.
Odłożyła słuchawkę, nim Treva zdążyła się pożegnać. Po kilku podobnych
rozmowach Treva przestała dzwonić, co Maddie powitała z ulgą. Zaraz po
pogrzebie podarła list ze wzmianką o ciąży, chciała o nim zapomnieć, ale nie
da się przecież zapomnieć zdrady. Porozmawia z nią, oczywiście, lecz jeszcze
nie teraz. Może uda się poruszyć ten temat, kiedy będzie w stanie spojrzeć jej
w oczy, nie popłakać się i nie krzyknąć: „Jak mogłaś?", nie powiedzieć
mnóstwa różnych głupstw, które nikomu by niczego nie dały.
W odróżnieniu od Trevy W.S. nie był w stanie zrozumieć aluzji.
15
W.S. zadzwonił do Maddie w sobotę po pogrzebie. Uparty, jak zawsze.
- Kiedyś w końcu będziesz musiała ze mną porozmawiać powiedział bez
wstępów. - Nie odkładaj słuchawki. Będę dzwonił aż do skutku.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]