[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Chodzmy tam, Charlesie  poprosiła.
LR
T
Wrócili na parking i podjechali pod gimnazjon. Zastali tam kilkoro tu-
rystów, ale Olivii z mężem i przyjaciółmi nie spotkali. Kolumny już rzucały
długie, ciemne cienie.
 Wracajmy na parking. Może tam ich złapiemy  powiedział Char-
les.
Lecz zanim tam dotarli, usłyszeli w pobliżu wyjścia głos Oliyii pytają-
cej innego przewodnika:
 Nie widział go pan?
Agatha z Charlesem podeszli do niej. Jej mąż George, Trevor i Angus
stali nieopodal.
 Co się stało?  spytała Agatha.
Oliyia odwróciła się twarzą do niej.
 Zgubiliśmy Harry'ego.
 Nie zwiedzał z wami?
 Oczywiście, że tak. Ale powędrował sam w stronę plaży. Za rzym-
ską willą jest skrzyżowanie. Odchodzi stamtąd ścieżka nad morze. Powie-
dział, że chciałby zobaczyć, jak wygląda tutejsza plaża. Postanowiliśmy
więc, że każdy pójdzie w swoją stronę, obejrzeć to, co go interesuje, a po-
tem spotkamy się przy gimnazjo nie. Gdy nie wrócił, podążyliśmy w jego
ślady, ale go nie znalezliśmy. Rozdzieliliśmy się i każdy szukał gdzie in-
dziej. Umówiliśmy się ponownie przy gimnazjonie. Wszyscy dotarliśmy na
czas, ale po Harrym wszelki ślad zaginął. Jestem już zmęczona. Nie mam
ochoty tkwić tu cały dzień.
LR
T
 Jesteście zamieszani w morderstwo  wtrącił nagle przewodnik. 
Widziałem was w telewizji.
Olivia zignorowała go. Natomiast Agatha zauważyła, że wszedł do ga-
binetu i podniósł słuchawkę telefonu.
 Jeszcze raz sprawdzimy dla was plażę  zaproponował Charles. 
Może go nie zauważyliście.
 Znowu całe kilometry łażenia!  jęknęła Agatha.
 To zaczekaj tu na mnie. Pójdę sam.
 Nie. Idę z tobą  odrzekła, ponieważ przerażała ją perspektywa po-
zostania sam na sam z podejrzanymi. Obawiała się, że znów ktoś może ją
napaść.
Wyruszyli, gdy słońce chyliło się ku zachodowi. Turystów ubyło. Po
drodze minęli Alego.
 No i co? Udało się?
Pokręcili głowami i przyspieszyli kroku. Wkrótce dotarli do rozstaju
dróg.
 Teraz łatwiej szukać. Na pewno pozostało już niewielu plażowi-
czów  stwierdził Charles.
Pokonali wąską dróżkę niemal biegiem. Agatha prawie zapomniała o
zmęczeniu, tak bardzo chciała odnalezć Harry'ego.
Plaża rzeczywiście niemal się wyludniła. Po spokojnym morzu dryfo-
wał samotny jacht. Aagodne fale cicho uderzały o brzeg.
LR
T
Nagle, daleko przed sobą, ujrzeli samotną, leżącą postać. Górna połowa
ciała była przykryta gazetą. Aagodna bryza unosiła jej strony.
Charles wskazał tego człowieka palcem.
 Myślisz, że to on?
 Chodzmy sprawdzić  odrzekła Agatha i ruszyła przed siebie.
Charles podążył za nią. Nagle obydwoje stanęli, patrząc w dół.
 Wygląda, jakby spał  orzekł Charles.  Myślisz, że to stopy Har-
ryego?
 Nie oglądałam mu nóg. Zobaczymy.  Pochyliła się i delikatnie
podniosła cypryjską gazetę  Kibris", która zasłaniała mu twarz.
Zanim dostrzegła wielką czerwoną plamę na jego piersi, pojęła, że nie
żyje. Jego twarz przypominała pośmiertną maskę. Ktoś zamknął mu oczy.
Strach po atakach na jej życie, upał i widok nieboszczyka kompletnie
wyczerpały jej siły. Nogi odmówiły jej posłuszeństwa. Usiadła na piasku i
wsparła ciężką głowę na kolanach.
 Zostań tu  rozkazał Charles.  Sprowadzę pomoc.
Tak więc Agatha pozostała przy zwłokach Harryego. Minęła ją kobieta
prowadząca za rękę małe dziecko. Przystanęła, odwróciła głowę. Patrzyła z
otwartymi ustami na przerażającą czerwoną plamę na piersi nieboszczyka.
Potem pochwyciła dziecko na ręce i uciekła pędem, wrzeszcząc wniebogło-
sy.
Agatha nawet nie drgnęła. Jej umysł przestał pracować ze zmęczenia.
Gdzieś z oddali dobiegło wycie policyjnych syren.
LR
T
Pózniej dotarło do niej, że otacza ją tłum ludzi. Charles tłumaczył ko-
muś podniesionym głosem:
 Nie widzicie, że jest w szoku? Znalezliśmy go razem. Ja odpowiem
na wszystkie pytania.
Pomógł Agacie wstać. Zamrugała powiekami i zatoczyła wokoło nie-
przytomnym wzrokiem.
Pamir stał obok z grobową miną.
 Poproszę panią na stronę wraz z sir Charlesem. Przeprowadzimy
wstępne przesłuchanie.
Charles objął ją w talii i odprowadził kawałek dalej.
 Tutaj usiądziemy  oznajmił policjant.  Zaczniemy od pana.
Tak więc Charles ze szczegółami przedstawił wydarzenia dnia zakoń-
czone znalezieniem Harry'ego.
Agatha słabym głosem powtórzyła tę samą historię.
 Możecie iść. Odwiedzę was pózniej  zapowiedział Pamir.
 Będę w willi u pani Raisin  oznajmił Charles.
Agatha chciała krzyknąć, że James mógł wrócić, ale
brakło jej siły, żeby zaprotestować.
Charles zaproponował, że poprowadzi. Agatha zasnęła w drodze do
Kyrenii. Obudziła się dopiero wtedy, kiedy przystanęli przed hotelem Pod
Kopułą.
 Zaczekaj tutaj  poprosił Charles.  Wezmę swoje rzeczy.
LR
T
Agata pomyślała z przerażeniem, że zamierza się do niej wprowadzić.
Wciąż żywiła w sercu nadzieję, że James na nią czeka.
Przed jej oczyma przesunęły się wyrazne obrazy wszystkiego, co zoba-
czyła tego dnia: ruiny, posępne grobowce i wreszcie martwa twarz Harry'e-
go z zamkniętymi oczami. Kto mu je zamknął? Z całą pewnością morderca.
Wyjęła papierosa i zapaliła. Co też porabiali mieszkańcy sennego Car-
sely, którym gardziła za brak wrażeń? Zatęskniła za plebanią. Pani Bloxby
zaparzyłaby jej herbatę, poczęstowała rogalikami. Usiadłyby przy kominku
i gawędziły na bezpieczne, miejscowe tematy. Czy kiedykolwiek znów zo-
baczy swój dom? Czy zabójca po dwóch nieudanych próbach pozbawienia
jej życia za trzecim razem ją zlikwiduje? Zadrżała, wreszcie zadowolona, że
nie została sama w willi. Przeklęty James! Bezduszny potwór bez serca.
Powinien być przy niej, ochraniać ją. Nawet o tym nie pomyślał. Dwa razy
usiłowano ją zabić, tymczasem on sobie wyjechał. Gdyby mu na niej zale-
żało, nie opuściłby jej w tak dramatycznej sytuacji. Zapomniałby o śledz-
twie, tropieniu czy poszukiwaniach i trwałby przy niej.
Charles wyniósł z hotelu dwie drogie walizki, które umieścił w bagaż-
niku. Potem siadł za kierownicą.
 Jesteś dla mnie bardzo dobry  powiedziała Agatha.
 Nie ma za co dziękować. Oszczędzam na rachunku za hotel.
Reszta wieczoru przypominała senny koszmar. Pamir przyjechał o
ósmej, żeby znów ich maglować. Wyglądało na to, że narasta w nim złość.
Na zewnątrz czekali reporterzy. Sprawa morderstwa po greckiej stronie już
przebrzmiała.
W końcu Pamir odjechał.
LR
T
 Nie możemy wyjść  zauważył Charles.  Będą cały czas walić
do drzwi. O, już zaczęli.
Lecz z drugiej strony ktoś krzyknął:
 Przedstawicielstwo brytyjskie. Proszę otworzyć!
Charles w blasku fleszy fotoreporterów wpuścił niskiego żwawego
mężczyznę.
Przybysz przedstawił się jako pan Urquhart i poradził im, żeby współ-
pracowali z policją, zupełnie niepotrzebnie, jak zaznaczył Charles. Potem
zaczął szczegółowo wypytywać Agathę o Jamesa Laceya. Dokąd pojechał?
Do Turcji? Czy jest pewna? Niewykluczone, że pozostał na wyspie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zboralski.keep.pl