[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Amelio! Emily wskazała na szafę.
- Myślisz, że chciałaby, abym jej coś z tego wysłała?
- Nie! - odpowiedział wyjątkowo głośno. Emily aż się wystraszyła. Er-
ling zaraz jednak uśmiechnął się, jak gdyby chciał złagodzić swoją gwał-
towność.
- Powinnaś raczej sprawdzić, czy coś z tego na ciebie nie pasuje. Mat-
ka miała piękne, kosztowne stroje wizytowe, szyte w Kristianii, a nawet w
Paryżu i w Londynie. Poza tym sama może przyjechać po swoje rzeczy. To
znaczy, oczywiście, jeśli czegoś jej brakuje.
Emily nie odpowiedziała. Oboje dobrze wiedzieli, że matka nie przyje-
dzie tu nigdy więcej. Już raczej Emily będzie musiała poprosić Erlinga, by
jesienią wybrał się razem z nią do Bergen. Wyczuwała jego rozgoryczenie.
Wiedziała, że czuł się zdradzony. Może jednak będzie mógł pogodzić się z
matką i odzyskać coś, co utracił. Może.
38
R
L
W głębi korytarza były drzwi, na które Emily po ciemku nie zwróciła
uwagi. Nie pomyśleli o zabraniu ze sobą lampy naftowej czy świecy.
- Klucz jest w zamku - oznajmił Erling, obmacawszy drzwi.
Znalezli się na strychu. Zwiatło wpadało tu przez szereg mansardo-
wych okien i przez okrągłe okienko w szczytowej ścianie. Emily rozejrzała
się dokoła. Wchodziła na strych już wcześniej, razem z Klarą rozwieszały
tu pranie, gdy padało. Nie podjęła jednak żadnej próby zbadania pomiesz-
czeń otaczających suszarnię.
Brat otworzył ostatnie zamknięte drzwi i puścił ją przodem do izdebki
będącej niegdyś pokojem malarskim matki. I znów oślepiło ją światło.
Wstawiono tu kilka niższych okien, przez które ostre promienie słońca roz-
świetlały wnętrze.
- Ten pokój przerobiono kiedyś z dwóch - wyjaśnił Erling. - Tu są ob-
razy! - zawołał w następnej chwili.
- A przynajmniej spora ich część. - Uklęknął i zaczął oglądać oprawio-
ne w ramy malunki, oparte o wszystkie ściany.
Spojrzenie Emily przyciągnął stół pod oknami, obok pustych sztalug, a
na nim słoik z pędzlami i duża skrzynka z przyborami malarskimi. Przy
dwóch poobijanych filiżankach z porcelany leżały poplamione szmatki. Ale
nie to przykuło uwagę Emily, tylko wazon ze zwiędłą różą. Z jednym jedy-
nym kwiatem pokrytym kurzem. Sięgnęła ręką, ale natychmiast zrezygno-
wała w obawie, że róża rozsypie się w pył, gdy tylko jej dotknie.
Rozpłakała się, nim zdążyła opanować emocje. Azy ją oślepiły. Erling
natychmiast był przy niej. Objął ją i mocno przytulił.
- Pamiętam... - szepnęła Emily.
- Co pamiętasz, Amelio?
- Pamiętam, że wstawiała różę do tego wazonu, by ją malować. Kazała
mi przyglądać się płatkom i pręcikom. Płatki były jaśniejsze na końcach i
lekko się marszczyły. W głębi miały malusieńkie ciemniejsze plamki. Mat-
ka opowiadała mi o różach, mówiła, jak się nazywają i skąd pochodzą.
Czasami nadawała im kobiece imiona. I mówiła o nich tak, jakby to były
młode dziewczyny, które znała. Może księżniczki, które wystroiły się na
bal.
R
L
- Masz rację - przyznał Erling. Delikatnie odsunął Emily od siebie. - W
tym wazonie zawsze stała jakaś róża. Ale matka nigdy nie suszyła kwiatów,
jak robi to wiele osób. Mówiła, że nie chce w domu martwych róż.
- O tej zapomniano - stwierdziła Emily, usiłując powstrzymać płacz.
Rozejrzała się po pokoju. Na jednej ze ścian zobaczyła półkę z książ-
kami. Podeszła bliżej i przekonała się, że wszystkie dotyczą róż i ich upra-
wy. Postanowiła, że je przeczyta, gdy tylko znajdzie czas. Przywróci róża-
nemu ogrodowi jego dawną świetność. Wiedziała, że róże to bardzo wyma-
gające rośliny i że powinna więcej o nich wiedzieć.
Pod ścianą przeciwległą do tej z oknami stała kanapa z kocami i po-
duszkami. Podłoga była goła, ze zniszczonych jasnoszarych desek. Przy
sztalugach stało proste krzesło, a przez oparcie przewieszona została chus-
ta. Emi-ly pogładziła ją dłonią i w słonecznym świetle roztańczyły się dro-
binki kurzu. Emily odwróciła się do brata i spostrzegła, że on znów klęczy.
Wyciągnął jeden z obrazów, akwarelę przedstawiającą ciemnoczerwoną
różę z żółtymi pręcikami. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zboralski.keep.pl