[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- Cieszę się, że ma nowych przyjaciół - powiedziała Hester, sięgając po
filiżankę. - Wiesz, w nowym miejscu mogło być różnie.
- Radley łatwo nawiązuje znajomości..
- Rzeczywiście.
- Ma też matkę, która nie przegania jego przyjaciół i piecze dla nich
ciasteczka. - Napił się kawy. - Oczywiście po ślubie musimy się postarać, zęby
miał również rodzeństwo. Co chcesz postawić na tej półce?
- Nic ważnego - mruknęła. - Mitch, nie chcę się z tobą spierać, ale sądzę, że
powinniśmy sobie coś wyjaśnić.
- Co wyjaśnić? Och, miałem ci powiedzieć, że zacząłem! pracować nad
scenariuszem. Niezle mi idzie.
- To dobrze. Ale posłuchaj, musimy najpierw omówić j pewne sprawy.
- Jasne. Co to za sprawy?
Otworzyła usta, lecz z sypialni wyszedł właśnie Radley.
- Zrobiłem coś dla ciebie w szkole. Chłopiec chował ręce za plecami.
- Tak? - zainteresował się Mitch. - Mogę zobaczyć?
- Są walentynki, wiesz. - Po chwili wahania wręczył, Mitchowi kartę
przewiązaną niebieską wstążką. - Dla mamy j zrobiłem serce z koronkami, ale
pomyślałem, że dla faceta j lepsza będzie wstążka. Trzeba otworzyć.
Niepewny, czy będzie w stanie zapanować nad głosem, j Mitch otworzył
kartę i przeczytał: Dla najlepszego przyjaciela, Mitcha. Kocham cię. Radley .
- Wspaniała. Ja, wiesz... nikt nigdy nie dał mi takiej walentykowej kartki.
- Naprawdę? Robię je dla mamy od zawsze. Mama mówi, że woli takie od
gotowych, które można kupić.
- Ja też wolę. Zdecydowanie. - Nie wiedział, czy dziewięcioletni chłopcy
tolerują pocałunki. Zmierzwił mu ręką włosy i tak czy inaczej pocałował. -
Dziękuję.
- Proszę bardzo. Cześć.
Mitch usłyszał trzask drzwi. Spojrzał na mały kawałek papieru.
- Nie wiedziałam, że przygotował dla ciebie kartkę - powiedziała Hester. -
Chciał to zachować w tajemnicy.
- Fajna. - Nie potrafił wyrazić, ile ta kartka dla niego znaczyła. Wstał i
podszedł do okna. - Przepadam za nim.
- Wiem. - Hester zwilżyła językiem wargi. Gdyby nawet wątpiła w uczucie
Mitcha do jej syna, teraz zyskała namacalny dowód. Co jeszcze bardziej wszystko
komplikowało. - Tak wiele dla niego zrobiłeś. Dużo dla niego znaczysz, choć nie
mogę od ciebie wymagać, żebyś się nim zajmował.
Musiał opanować wściekłość. Nie chciał podziękowań, chciał znacznie
więcej. Trzymaj się w ryzach, Dempsey, powiedział sobie.
- Najlepsze, co możesz zrobić, Hester, to przyzwyczaić się do tego.
- Właśnie tego nie mogę. - Podeszła. - Mitch, jesteś mi bardzo bliski, ale nie
chcę się od ciebie uzależnić. Nie mogę sobie na to pozwolić.
- To twoje zdanie. - Starannie odłożył kartkę na stolik. - Są również inne
opinie, ale nie będę się spierał.
- A jeśli chodzi o to, co powiedziałeś przedtem...
- Co powiedziałem?
- O tym, co będzie po ślubie.
- Ja tak powiedziałem? - Uśmiechnął się. - Nie wiem, o czym wtedy
myślałem.
- Mitch, mam wrażenie, że chcesz mnie wyprowadzić z równowagi!
- No i co, udało mi się?
Traktuj to lekko, powiedziała sobie. Jeśli Mitch ma ochotę w coś grać, to
niech tak będzie.
- Tak, udało ci się ostatecznie potwierdzić swoim zachowaniem, że jesteś
bardzo dziwnym człowiekiem.
- W jakim sensie?
- Zacznijmy od tego, że mówisz do psa.
- Ale przecież on również gada ze mną, więc to się nie liczy. Jaki tam ze
mnie dziwak. Spróbuj czegoś innego.
Przyciągnął ją do siebie. Być może nie rozumiała tego do końca, ale
rozmawiali o swoich wzajemnych relacjach, a Hester wcale się nie denerwowała.
- Piszesz i rysujesz komiksy, żeby zarabiać na życie. Ale również je czytasz i
kolekcjonujesz.
- Jako doświadczony pracownik banku powinnaś rozumieć, że dobre
inwestycje są podstawą wszystkiego. Czy wiesz, ile podwójne wydanie moich
Obrońców Perth jest warte dla kolekcjonera? Skromność nie pozwala mi na
podanie liczb.
- Założyłabym się, że pozwala. Przyznał to lekkim skinieniem głowy.
- Z przyjemnością omówię z panią, pani Wallace, kwestię wartości
literatury. W tym lub innym znaczeniu. Czy już wspomniałem, że byłem w szkole
przewodniczącym kółka dyskusyjnego?
- Nie. No dobrze, idzmy dalej. Przez pięć lat nie wyrzucasz gazet i
czasopism. - W jej tonie zabrzmiały oskarżycielskie nuty.
- Składam je jako surowiec wtórny. Ekolog to moje drugie imię.
- Zawsze masz na wszystko gotową odpowiedz.
- A od ciebie wymagam tylko jednej. Aha, wspomniałem już, że zakochałem
się w twoich oczach w minutę pózniej, gdy zakochałem się w nogach?
- Nie, nie wspomniałeś. Wiesz, ja też ci nie powiedziałam, że kiedy
zobaczyłam cię po raz pierwszy przez wizjer, długo ci się przyglądałam.
- Wiem. - Odwzajemnił jej uśmiech. - Kiedy ktoś patrzy od środka, z
zewnątrz widać cień.
- Och - odparta zmieszana.
- Wie pani, pani Wallace, te dzieci mogą tu za chwilę wrócić. Mam
propozycję. Czy moglibyśmy na dziesięć minut przerwać rozmowę?
Objęła go.
- Moglibyśmy.
Nie chciała przyznać, nawet wobec siebie samej, że w jego objęciach czuje
się bezpiecznie. Tak, bała się go stracić, bała się tej pustki, która by po nim
pozostała. Poszukała ustami jego warg.
Nie mogła myśleć o przyszłości, którą Mitch namalował z taką łatwością,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]