[ Pobierz całość w formacie PDF ]
zgadł, zanim odpowiedziała.
To było dla niego bardzo ważne powiedziała,
przysiadła na krześle i znów wstała. Nie potrafił mnie
zrozumieć. Poświęcił całe swoje życie mojej karierze
i nie mieściło mu się w głowie, że mogę nie chcieć
występować, że się panicznie boję...
To było powodem twojej choroby.
Nigdy nie byłam chora! Nie odwołałam żadnego
występu z powodów zdrowotnych.
Echo przeszłości 179
Nie, występowałaś, ignorując objawy. Do diabła,
Van, on nie miał prawa!
Był moim ojcem. Wiem, że był trudny we współ-
życiu, ale czułam, że jestem mu coś winna.
Skurczybyk i egoista, zawyrokował w duchu Brady.
Nie zdradził jednak swoich myśli.
Myślałaś kiedyś o terapii?
Stanowczo się sprzeciwił odparła Vanessa, opusz-
czając bezradnie ramiona. Nie tolerował słabości.
To właśnie była jego słabość szepnęła i zamknęła
na chwilę oczy. Musisz zrozumieć, Brady, jakim on
był człowiekiem. Po prostu nie wierzył w to, co mu
było nie na rękę. Niektóre rzeczy zwyczajnie dla
niego nie istniały wyznała i pomyślała, jak podle
postąpił z jej matką. Nigdy nie udało mi się spra-
wić, żeby pojął rozmiar mojej fobii. Nie rozumiał tego
uczucia...
Ja jednak chciałbym zrozumieć.
Vanessa zacisnęła pięści i przez chwilę stała bez
ruchu. Zaraz jednak rozluzniła się i spojrzała na Bra-
dy ego.
Za każdym razem, gdy miałam wystąpić, obiecy-
wałam sobie, że tym razem nic mi nie będzie. %7łe nie
będę się bała. Potem stawałam w świetle reflektorów,
drżałam i czułam się chora. Moja skóra robiła się
chłodna i wilgotna. Miałam tak silne mdłości, że aż
kręciło mi się w głowie. Kiedy zaczynałam grać,
uspokajałam się nieco. Zanim skończyłam, czułam się
lepiej i znów przyrzekałam sobie, że następnym ra-
zem...
Brady rozumiał ją aż nabyt dobrze. Nienawidził myśli,
że Vanessa, że ktokolwiek, mógłby tak cierpieć. Dzień
po dniu, rok po roku, przez tyle lat!
180 Nora Roberts
Czy kiedykolwiek przyszło ci do głowy, że ojciec
żyje twoim życiem?
Tak przyznała głucho. Był wszystkim, co
miałam. A ja byłam wszystkim, co jemu pozostało. Nie
oceniam, czy to dobrze, czy zle. Był moim ojcem.
Przez ostatni rok ciężko chorował. Nie pozwolił, bym
przez niego zwolniła. Nie pozwolił o siebie dbać.
Odmawiał przyjęcia do wiadomości swojej choroby,
odmawiał przyjmowania leków. Pod koniec straszliwie
cierpiał. Jesteś lekarzem, wiesz, jak wygląda ostatnie
stadium raka. Najgorsze były ostatnie dni w szpitalu.
Nie mogli już nic dla niego zrobić, więc umierał po
trochu każdego dnia. Nalegał, żebym nie zawieszała
występów, więc leciałam samolotem na koncert do
jakiegoś odległego miejsca, a potem wracałam do
szpitala w Genewie. Kiedy zmarł, nie było mnie przy
nim. Grałam wtedy w Madrycie. Dostałam owację na
stojąco.
Chyba się za to nie winisz?
Nie, ale żałuję wyznała z trudem.
Co teraz zamierzasz?
Kiedy byłam już śmiertelnie wyczerpana, wróciłam
powiedziała po chwili ciszy. Czułam się wypalona,
potrzebowałam czasu, nadal potrzebuję, by przemyśleć,
co czuję i co chcę dalej robić wyznała, podeszła do
Brady ego i ujęła jego twarz w dłonie. Nie chciałam się
angażować, bo wiedziałam, że to jeszcze bardziej skom-
plikuje mi życie. Wiedziałam, że ty będziesz jedną
wielką komplikacją dodała z uśmiechem. Miałam
rację. Ale kiedy się dziś obudziłam u twojego boku,
byłam szczęśliwa. Nie chcę tego stracić.
Kocham cię, Vanesso powiedział i chwycił jej
dłonie.
Echo przeszłości 181
To pozwól mi się samej z tym uporać po-
prosiła i przytuliła się do niego. I bądz przy mnie,
Brady.
Nigdzie się nie wybieram zapewnił i pocałował jej
pachnące włosy.
Rozdział dziesiąty
To był już ostatni pacjent, doktorze Tucker.
Zdziwiony Brady podniósł nieprzytomne spojrzenie
znad dokumentów i spróbował skupić je na pielęgniarce.
Kobieta stała w drzwiach, z torebką przewieszoną przez
ramię, przestępowała z nogi na nogę i coś do niego
mówiła.
Ostatni pacjent powtórzyła. Mogę już zamykać?
Tak, oczywiście. Do zobaczenia jutro powiedział
szybko i zamyślił się.
Kolejny dzień jego podwójnych dyżurów dobiegał
końca. Nie minął jeszcze pierwszy tydzień, gdy za-
stępował ojca, a Brady już był zmęczony. Hyattown
leżało daleko od Nowego Jorku, lecz dość szybko odkrył,
że praktykowanie medycyny ogólnej na prowincji jest
tak samo trudne, jak piastowanie kierowniczego stano-
wiska w miejskim szpitalu. Odkąd, oprócz swoich obo-
wiązków, prowadził pacjentów ojca, nie miał chwili
spokoju. Dyżury, wizyty w szpitalu, papierkowa robota,
epidemia ospy i grypy na dobre uwiązały go do steto-
skopu.
Połowa miasta chrypi, a reszta mieszkańców wściekle
się drapie, pomyślał. Poczekalnia była pełna już od dnia
Echo przeszłości 183
ślubu ojca. Jako jedyny lekarz musiał przyjmować pa-
cjentów, jezdzić na wizyty domowe i doglądać chorych
w szpitalu. I omijać posiłki, smętnie zauważył w myślach.
Jaka szkoda, że małym pacjentom daje się teraz balony
i zabawki, zamiast lizaków i ciasteczek.
Mógł przeżyć kilka dni na kawie i mrożonkach,
odgrzewanych w kuchence mikrofalowej. Mógł obywać
się bez kilku godzin porządnego snu. Jednak nie mógł
normalnie funkcjonować bez Vanessy. Prawie nie widy-
wał jej od tamtej pamiętnej rozmowy. Z rozrzewnieniem
wspomniał noc i następny dzień po ślubie ojca. Prawie
nie wychodzili z łóżka! A teraz musiał odwołać trzy
randki z rzędu. Niektóre kobiety już za coś takiego były
gotowe zrezygnować z kontynuowania związku.
Chociaż lepiej, żeby od razu poznała, jak wygląda
jego życie. Być żoną lekarza to tak, jak poślubić niedogod-
ności. Odwołane kolacje, przełożone urlopy, sen za-
kłócany telefonami w nagłych przypadkach.
Brady zamknął wreszcie ostatnią, pieczołowicie wy-
pełnioną kartę zdrowia, i potarł zmęczone oczy. Vanessa
musi zostać jego żoną. Trzeba tego dopilnować, pomyś-
lał. Jeśli tylko uda mu się, choć na chwilę, zejść z placu
boju, natychmiast poprosi ją o rękę.
W roztargnieniu podniósł z biurka kolorową pocztów-
kę. Zachód słońca, błękit wody, drzewa palmowe i złoty
piasek. A na odwrocie wiadomość naskrobana w po-
śpiechu przez ojca.
Obyś się dobrze bawił, tato, pomyślał, uśmiechając się
do swoich myśli. Kiedy wrócisz, będziesz mi winien
przysługę.
Ciekawe, czy Vanessa miałaby ochotę na miesiąc
miodowy w tropikach. Meksyk, Bahamy, Hawaje. Gorą-
ce, leniwe dni i pełne namiętności noce. Za szybko,
184 Nora Roberts
pomyślał. Nie można mieć podróży poślubnej bez ślubu.
A nie będzie żadnego ślubu, dopóki nie przekona swojej
wybranki, że nie potrafi już żyć bez niego.
Obiecał sobie działać powoli. Miał jej dać cały roman-
tyzm, który straciła za pierwszym razem. Długie spacery
w świetle księżyca. Kolacje przy świecach. Wieczorne
przechadzki i długie rozmowy. Jednak dawna niecierp-
liwość pchała go naprzód. Gdyby byli małżeństwem,
mógłby teraz pobiec do domu. Vanessa już by na niego
czekała. Może grałaby na pianinie, a może czekałaby
w sypialni, czytając książkę. W pokoju obok spałoby
spokojnie dziecko. Albo, lepiej, dwoje dzieci...
O wiele za szybko, zganił się w myślach. Jednak
dopóki nie spotkał jej ponownie, nawet nie wiedział, jak
bardzo pragnie stabilizacji przy domowym ognisku.
Tradycyjnej rodziny, kochającej żony i gromadki ślicz-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]