[ Pobierz całość w formacie PDF ]
go rozwścieczona. Odkąd wróciła do Grecji, za-
czynała tracić opanowanie. Szczególnie w złości.
Kiedy im pokazałem zdjęcia znalezione
u Diona, ogromnie się wzruszyli. Bardzo chcieli
poznać wnuczki.
Pokazywałeś im zdjęcia? spytała, czując się
dziwnie zdradzona.
Dwa tygodnie po naszej rozmowie telefo-
nicznej.
Tej, gdy szantażem zmusiłeś mnie do przyja-
zdu? Gdy obiecałeś, że to będzie moja decyzja?
spytała z ironią.
To będzie twój wybór warknął przez zęby.
Więc poprzesz mnie, jeśli odmówię? nacis-
kała.
Tak.
*
84 LUCY MONROE
Drogę z Villa Kalosorisma do domu krewnych
Leiandrosa pokonali w milczeniu, odkąd przeko-
nał się, że na wszystkie jego uwagi Savannah
odpowiada półsłówkami. Zachowywała się, jakby
zabierał ją na przesłuchanie, a nie na rodzinną
kolację.
Siedziała sztywno na fotelu i wyglądała przez
okno w takim skupieniu, że parę razy powiódł za
jej spojrzeniem, przekonany, że ujrzała coś nie-
zwykłego.
Włożyła kolejny ze swych prostych, lecz ele-
ganckich strojów tym razem była to luzna biała
koszula narzucona na czerwoną sukienkę bez ręka-
wów oraz czerwone szpilki. Włosy związała w luz-
ny węzeł; kilka luznych pasm opadało jej na kark.
Nawet sztywna poza nie była w stanie prze-
słonić jej zmysłowości. Brzeg sukienki podsunął
się do góry, ukazując zgrabne uda. Nie przejęła się
tym tak jak wcześniej, kiedy nosiła ten czarująco
krótki top, odsłaniający talię.
Za parę minut będziemy w domu Sandrosa.
Skinęła głową, zaprzątnięta widokiem za ok-
nem.
Wiem, poznaję drogę.
Dion nieczęsto przywoził cię z wizytą.
Nie.
Dlatego tak się teraz denerwujesz?
Spojrzała na niego bez wyrazu. Znowu ukryła
się za fasadą pozornego opanowania.
Nie denerwuję się, po prostu nie oczekuję
niczego przyjemnego.
GRECKI MAGNAT 85
Ugryzł się w język. Musiał się pogodzić z tym,
że nie zamierzała zobaczyć jego krewnych jego
oczami i podobnie nie godziła się uznać swojej
winy w wydarzeniach sprzed roku.
Wszystko będzie dobrze. Musisz mi zaufać.
Muszę? Jej piękne zielone oczy spojrzały
teraz na niego z równym skupieniem, z jakim
oglądały krajobraz. Nie wiem, czy to by było
rozsądne.
Nie chcę cię skrzywdzić i nie pozwolę niko-
mu skrzywdzić Evy i Nyssy. Daję ci słowo.
Czekał, jak Savannah zareaguje na tę dekla-
rację.
Sam siebie nie rozumiał. Czemu tak mu zależy
na tym, by mu zaufała? Wiele razy zraniła już jego
dumę i honor. Czy nadal zamierza uparcie od-
mawiać uznania roli, jaką Leiandros będzie od-
grywać w jej życiu? Roli opiekuna i kochanka.
W końcu zdecydowała się nie spierać. Miał
ochotę całować jej rozkoszne usta, by przypieczę-
tować chwilowy rozejm, i już się nawet nachylił,
kiedy limuzyna się zatrzymała. Szofer poszedł po
Helenę i Sandrosa.
Savannah zbladła.
Zaufaj mi powtórzył, zaskoczony tym do-
wodem bezbronności ze strony kobiety, którą uwa-
żał za całkowicie pozbawioną tej cechy.
Zamknęła oczy i odetchnęła głęboko.
Obawiam się, że ci ufam, i to przeraża mnie
jeszcze bardziej niż spotkanie.
Czemu bała się mu zaufać? Był głową rodziny,
86 LUCY MONROE
wszyscy wierzyli, że będzie działał dla ich dobra.
Czemu tak trudno jej było zrobić to samo? Prawda,
posunął się do grózb, by ją skłonić do małżeństwa.
Każdy biznesmen postąpiłby tak samo. Wcześnie
się tego nauczył.
Chciał tego małżeństwa. Chciał, żeby urodziła
mu dzieci. Chciał sprawiedliwości. Znalazł więc
jej słabe punkty i je wykorzystał, lecz to nie
oznaczało, że ona nie odniesie korzyści. Zdaniem
jednej z przyjaciółek ze Stanów Savannah potrze-
bowała opieki. Od lat zajmował się własną rodzi-
ną, więc mógł się zająć także nią i jej dziećmi.
Sandros i Helena podeszli do samochodu, pro-
wadzeni przez szofera.
Jest z nimi Iona rzuciła Savannah oska-
rżycielsko.
Nie zapraszałem jej odparł zniecierpliwio-
ny jej nieufnością. Ale to twoja szwagierka,
siedem lat młodsza od ciebie. Nie zrobi ci krzy-
wdy.
Twarz Savannah była bez wyrazu.
Nieważne.
Cholera. Czemu czuł się jak ostatni łajdak? Nie
zrobił niczego złego, a mimo to miał wrażenie,
jakby ją zawiódł. Zwymyślał sam siebie. Robi się
zbyt opiekuńczy. Savannah musi przezwyciężyć
strach i włączyć się do życia rodziny.
Cieszę się, że to rozumiesz.
Kiedy drzwi się otwarły, wtuliła się w najdalszy
kąt. Helena wsiadła, na przywitanie objęła i po-
całowała Leiandrosa, po czym usiadła jak najdalej
GRECKI MAGNAT 87
od Savannah. Zjawiła się Iona z szerokim uśmie-
chem.
Witaj, kuzynie. Mama zaproponowała, że-
bym też przyszła. Nie masz nic przeciwko?
Ucałował ją także.
Jasne, że nie.
Umościła się obok niego.
Jesteś kochany.
Roześmiał się; zajęty Ioną, dopiero po kilku
chwilach zorientował się, że Savannah zesztyw-
niała jak kłoda w chwili, kiedy Sandros zajął
miejsce obok niej i próbował ją przywitać trady-
cyjnym pocałunkiem w oba policzki. W tym mo-
mencie Leiandros uświadomił sobie dwie rzeczy.
Po pierwsze, że ani Iona, ani Helena nie zadały
sobie trudu, by powitać gościa. I po drugie, że
Savannah nie chce siedzieć obok Sandrosa.
Patrzył, jak odsuwa się od teścia coraz bardziej,
zamykając się w sobie. Czemu nie wziął pod
uwagę tej możliwości? Widział, jak omal się nie
przewróciła na lotnisku, starając się cofnąć przed
nim, i jak wyrwała się z jego objęć w limuzynie.
Uznał za naturalne, że szybko zaakceptowała
jego dotyk, teraz jednak zdał sobie sprawę, że
wcale nie oznacza to swobody w kontaktach z in-
nymi mężczyznami. Każdy jej gest zdradzał, że
była maltretowana. Czyżby pobił ją któryś z ko-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]