[ Pobierz całość w formacie PDF ]

całując Lianne w policzek.
Wszedł do kuchni, a ona uśmiechnęła się do zdziwionej siostry i pobiegła do
sypialni. Sytuacja zaczynała wymykać się spod kontroli. Co by było, gdyby zamiast
Annalise przyszli na przykład rodzice? Nie mieli zwyczaju zjawiać się bez zapo-
wiedzi, ale nigdy nie wiadomo.
Co Tray robi? Powinna jak najszybciej wrócić do nich, bo nie wiadomo, co
Tray może powiedzieć jej siostrze.
Kiedy weszła do salonu, Annalise i Tray mieli zakłopotane miny. O czym
rozmawiali?
- Kawa, gotowa? - zapytała Lianne.
- Tak sądzę. Wielką zaletą twojej siostry jest to, że potrafi błyskawicznie
ubierać się i pakować - powiedział Tray do Annalise.
- Lianne ma jeszcze inne zalety.
- O, tak. Wiem.
- Czy możecie przestać mówić o mnie, jakby mnie tu nie było? - zdenerwowa-
ła się Lianne.
- Przepraszam - mruknął Tray. - Chyba się jeszcze nie wyspałem.
Lianne skinęła głową i poszła do kuchni po kawę.
- Wydaje mi się, że twoja siostra bardzo się o ciebie martwi - powiedział
Tray, gdy Annalise już wyszła. - Czy ona myśli, że zrobię ci krzywdę?
Lianne potrząsnęła głową.
S
R
- Ona trochę się boi, że mnie rzucisz, jeśli nie zajdę w ciążę, i dlatego mi
współczuje.
- Dlaczego?
Lianne przygryzła wargę.
- No powiedz.
- Ona myśli, że tak naprawdę łączy nas coś więcej. - Postawiła kubki na tacy i
ruszyła do kuchni.
Tray wstał i poszedł za nią.
- To znaczy? - spytał.
- %7łe naprawdę zależy nam na sobie.
Przyglądał się jej przez chwilę.
- Zgadzam się z tym, a ty nie? - spytał.
- Możliwe - odparła wolno. - Nie powiedziałam jej całej prawdy, bo martwi-
łaby się jeszcze bardziej.
Przyglądał się jej przez chwilę, a potem skinął głową.
- Chcesz zjeść śniadanie po drodze do pracy? - spytał.
Dlaczego nie skomentował jej słów? Nie chciał, by powiedziała wszystko sio-
strze?
- Nie pojedziesz do domu się przebrać? - Im szybciej zostanie sama, tym le-
piej.
- Tak, ale najpierw zjedzmy coś.
- Kupię sobie w sklepie bajgla. Mam dziś bardzo dużo roboty. - Chciała na
chwilę zostać sama, bo zmęczyło ją odgrywanie roli przed Annalise.
- Przepraszam, że wczoraj zasnąłem - powiedział. - Nie miałem takiego za-
miaru.
- Nie szkodzi. Byłeś bardzo zmęczony.
- Ale przepadł mi tort.
Uśmiechnęła się.
S
R
- Chcesz zjeść teraz?
- Chętnie.
Przyglądała się, jak Tray pochłania kawałek tortu. Miała wrażenie, że siedzi
na beczce prochu.
- Powinniśmy sobie zorganizować miesiąc miodowy - zauważył.
- Co takiego? - Chyba zwariował.
- Znamy się tylko z pracy. Jeśli mamy przekonująco odgrywać swoje role
przed rodziną i przyjaciółmi, powinniśmy lepiej się poznać.
Nie sposób było odmówić mu racji. Jednak miodowy miesiąc kojarzył się jej
ze wspólną sypialnią, pocałunkami i miłością. Lianne była trochę przestraszona.
- Najlepiej żebyśmy spędzili razem weekend - dodał. - To będzie dobry po-
czątek.
- Sama nie wiem - odparła, gorączkowo szukając wykrętu.
Lubiła, gdy Tray był blisko, ale z drugiej strony obawiała się go od chwili,
gdy ją pocałował.
- Potraktuj to jak służbowy wyjazd.
- Jestem analitykiem i nie podróżuję w interesach.
- Tym razem to konieczne. Powinniśmy jak najszybciej mieć za sobą ten
pierwszy raz. Spędzimy weekend w domu nad oceanem.
Minął czwartek. W piątek po południu Tray zadzwonił do Lianne do biura.
Widywała go przelotnie w pracy. Myślała, że zaprosi ją na lunch albo na kolację,
ale Emily jej wyjaśniła, że Tray ma mnóstwo spotkań i problemów z agentami.
Tym bardziej była zdziwiona, że zadzwonił do niej, mimo że był tak zajęty.
- Przyjadę po ciebie o szóstej - oświadczył. - Chcesz zjeść kolację w Wa-
szyngtonie czy gdzieś za miastem?
- To znaczy, że jednak chcesz jechać do domu nad oceanem?
- Ależ tak, i to bardzo - odparł stanowczym głosem.
S
R
Z namysłem potarła dłonią czoło.
- Dobrze. Będę gotowa o szóstej. Możemy zjeść kolację w Katie's Steak Hou-
se. To jest w połowie drogi między Waszyngtonem a Baden Harbor.
- Zwietnie. Do zobaczenia.
Zanim wybiła szósta, Lianne zdążyła dwa razy się przebrać i przejrzeć całą
szafę, szukając odpowiednich ubrań do zabrania w podróż. Wyszła z mieszkania
parę minut przed szóstą, kiedy Tray właśnie zatrzymał się przed domem.
- Nic dziwnego, że jesteś taka punktualna, skoro w waszej rodzinie było tyle
dzieci - powiedział, otwierając przed nią drzwi samochodu.
- To prawda. Moi rodzice ustanowili zasadę, że jeśli ktoś nie korzysta z ła- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zboralski.keep.pl