[ Pobierz całość w formacie PDF ]

wróciłem.
 Ale nie powinieneś...
 Dlaczego?
 Bo to głupie i nierozsądne! Potrzebna ci opieka medyczna!
 Owszem, a ty przecież jesteś lekarzem. Potrzebna mi też fizykoterapia, hydroterapia,
leki i wypoczynek. Wszystko mam tu na miejscu. Do licha, Kate, w końcu to ośrodek
rehabilitacyjny! A poza tym to także mój dom. Chcę być tutaj.
 Jesteś taki uparty!
 Powinnaś się do tego przyzwyczaić  odparł.  Zawsze taki byłem. I dlatego ten
ośrodek funkcjonuje.
 Wobec tego nie myśl sobie, że będę się tobą zajmować. Nie mam czasu.
 A czy ja cię o to proszę?
Odwróciła się i wyjrzała przez okno. Zwieciło słońce, a drzewa szumiały cicho. Była
zirytowana.
 Wiedziałam, że wypiszesz się ze szpitala za wcześnie  powiedziała przez zaciśnięte
zęby.
 To ma być za wcześnie?
 Nawet nie zdjęli ci szwów! Minęło tylko pięć dni!
 Pięć długich dni i nocy. Nie mogłem tam już dłużej wytrzymać.
 Szkoda.
Twarz pociemniała mu z gniewu.
 To mój dom i moja decyzja  powiedział jednak spokojnie.  Jeśli nie chcesz się mną
zajmować, nie ma sprawy. Jeremy może nadzorować moją kurację. A ciebie zwalniam.
 Zwalniasz? O czym ty mówisz? A kto się będzie opiekować pacjentami, kiedy jego
żona będzie rodzić?
 Ja.
 Ależ to niemożliwe.
 Zobaczymy. Pamiętaj, Kate, że jesteś moją byłą żoną. Nie masz wpływu na moje
decyzje, jeśli nie dotyczą Stephie.
Długo patrzyli na siebie w milczeniu. Wreszcie Kate odwróciła głowę.
 W porządku. Przynajmniej sytuacja jest jasna.
Czy po jej głosie można było poznać, jak bardzo ją to zabolało? A jeśli nawet... Znowu
miała ochotę uciec od niego jak najdalej i tym razem już nigdy nie wracać.
Wyszła z pokoju, przebiegła przez dziedziniec i trawnik, i dotarła do kuchennych drzwi
domu.
Niech go licho. Jak on może? Po tym całym gadaniu o potrzebie bliższego poznania się...
potrafili się tylko pokłócić. A wszystko przez to, że tak bardzo się o niego martwiła.
Otarła łzy i pobiegła na górę. Wyrzuciwszy swoje rzeczy na łóżko, usiadła na stercie
ubrań, żeby się wypłakać. Zwiadomość straty i rozczarowania była bardzo bolesna. Czy
naprawdę sądziła, że mogą się pogodzić? Czy wierzyła, że tym razem nie zmarnują szansy?
Jeśli tak, to musiała być szalona.
Usłyszała swoje imię. To on, woła ją. Wyciągnęła walizkę spod łóżka i zaczęła wrzucać
do niej swoje rzeczy. Do diabła z nim. Wyjeżdża.
 Kate? Chcę z tobą porozmawiać!
 Trudno  mruknęła.
Przypomniała sobie o suszącej się w łazience garderobie i poszła, żeby ją zabrać. Aha, i
jeszcze brudne rzeczy z kosza. Także te należące do Stephie. Czy ich córka powinna tu
zostać? Zawahała się, po czym podjęła decyzję.
Wyjadą razem, a dziewczynka zostanie w domu do czasu, aż Dominik poczuje się lepiej.
Przynajmniej przestał krzyczeć. Może sobie poszedł...
Niestety. Wyszedłszy z łazienki, zobaczyła go tuż przed sobą. Jakoś zdołał wdrapać się na
schody, a teraz chwiał się, trzymając kurczowo poręczy.
 Co ty wyprawiasz?  Podtrzymała go.  Spadniesz i skręcisz kark...
Rozpłakała się, nie mogąc dłużej powstrzymać łez. Jego ramiona były silne i czułe.
Przytulił jej głowę do piersi i oparł się o ścianę.
 Kate, przepraszam  powiedział cicho, głaszcząc jej włosy.  Nie płacz, kochanie.
Słyszała przyspieszone bicie jego serca. To wejście na schody musiało go wyczerpać...
 Tak bardzo się o ciebie martwię  wykrztusiła.  Jak mogłeś być taki głupi? Powinieneś
leżeć...
Westchnął.
 Jakie to uczucie, kiedy się ma zawsze rację? Spojrzała na niego przez łzy.
 Nie mam pojęcia.
Uśmiechnął się słabo.
 Muszę się położyć. Mogłabyś mi pomóc? Chyba rzeczywiście trochę przeholowałem.
Wysunęła się z jego objęć.
 Oprzyj się na mnie.
Powoli doszli do jej sypialni. Zrzuciła z łóżka ubrania i walizkę i pomogła mu się ułożyć.
 Idiota  szepnęła łagodnie, odgarniając mu wilgotne włosy z czoła.  Jesteś blady jak
śmierć.
 Nic mi nie będzie  mruknął.  Chodz, połóż się, chcę cię przytulić.
 Nie wiem, czy to dobry pomysł.
 Proszę. Mam dosyć ludzi patrzących na mnie z góry.
Położyła się ostrożnie, uważając, żeby nie dotknąć złamanej nogi. Objął ją, a ona oparła
głowę na jego ramieniu. Wróciło naraz tyle wspomnień. Kiedyś często leżeli tak razem. Przez
charakterystyczną woń szpitala przebijał zapach jego skóry. Czuła ciepło ciała.... Było jak
dawniej.
 Czujesz się już lepiej?  spytała cicho.
 Tak. Wszystko przez tę wspinaczkę.
 Więc dlaczego... ?
 Chciałem z tobą porozmawiać.
 Trzeba było poprosić, żebym zeszła na dół.
 I zeszłabyś?
Westchnęła. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • zboralski.keep.pl